Rozdział 10

200 16 3
                                    

* Rozdział nie sprawdzany!
** Mam ostatnio fazę na piosenkę w mediach. Puśccie ja sb.

POV LUKE :
   Siedziałem w salonie w domu Davida i gapilem się tępym wzrokiem w Raven leżącą na kanapie z bandaże na głowie. Dobrze ze David ma osobistego lekarza bo gdyby nie on to różnie mogłoby z nią być. W końcu uderzyła się w głowę.
   Wszyscy czekali aż się obudzi i zastanawiali się dlaczego zemdlala. Przecież niczego się nie wystraszyla ani nic. Sam nie wiem. Przez ten cały stres związany z ucieczką i wogole zaburczalo mi w brzuchu. No tak idioto! Jak mogłeś się nie domyślić!? Walnąłem się w głowę i wstałem na równe nogi a reszta popatrzyla się na mnie jak na idiote. W pewnym sensie nim jestem.
- Wiem dlaczego zemdlala! Przecież ona może mieć nawrót anemii! Ostatnio mało jadła, dużo spała i była zmęczona w dodatku narazilismy ją na duży stres. -  wyjaśniłem a Calum krzyknął do Davida :
- Biegnij po lekarza!
Nie trzeba było powtarzać mu dwa razy bo już był na schodach i biegł na piętro po doktora. Za chwilę zbiegł na dół a za nim lekarz. Był to wysoki, chudy, wręcz patykowaty mężczyzna o bladej cerze i pociągłych rysach twarzy. Szybko założył Rey wenflon (idk jak to się pisze -  dop. Autorki) i podłączył do kroplowki. Popatrzyłem chwilę na nią i poszedłem do kuchni. Po tylu dniach spędzonych w tym domu we wcześniejszych latach znałem go jak własną kieszeń. Mogłem chodzić po nim z związanymi oczami. W pewnym sensie był to mój dru... nie, trzeci dom nie licząc własnego i domu Cala gdzie też siedzę prawie cały czas.
  Otworzyłem lodówkę i ku mojemu zdziwieniu była pełna. Pewnie David kazał Daisy zrobić zakupy przed naszym przyjazdem.
  Daisy jest kucharka i w zasadzie sprzątaczka Davida ale jest zadowolona ze swojej pracy. Też byłbym zadowolony gdybym miał takiego pracodawcę jak David. David jest... hmm... jest fajnym gościem, godnie traktuje swoich pracowników i jest bardzo uczuciowy ale jeśli ktoś grozi jego rodzinie lub przyjaciołom staje się bezwzględny i uparty. Zresztą jak każdy w naszym gangu. Tylko każdy na swój własny indywidualny sposób.
- Luke! Jejku! Jak dobrze cię widzieć! -  usłyszałem dziewczęcy głos a za chwilę byłem w jej objęciach.
  Daisy jest niską blondynką o piwnych oczach. Jest szczupła, wręcz chuda.
  Objąłem ją i odpowiedziałem :
- Hej Daisy! Ciebie też miło widzieć.
- Wszyscy przyjechaliscie czy tylko ty? -  spytała.
- Tak. Przyjechałem z chłopakami i siostrą Caluma, Raven.
- O. To ciekawe. Jakoś nie miałam okazji jej poznać. tak w tym akurat miała rację. Chociaż w sumie nie wiem czy by się polubiły. Daisy jest raczej słodką dziewczyną a Rey...,, cóż jest jaka jest. Ale z dziewczynami nic nigdy nie wiadomo.
- Tak. Jest tu pierwszy raz bo dopiero od niedawna w zasadzie ld paru dni wie o naszym gangu, a niestety w związku z naszą obecną sytuacją musiała się wszystkiego dowiedzieć. -  wyjaśniłem.
- Biedna. To musiał być dla niej szok. Chciałbym ją poznać, wiesz może gdzie jest?
- W tym momencie jest to raczej nie możliwe bo leży nieprzytomna na kanapie w salonie z bandażem na głowie i podłączona do kroplówki.
- O boże! A co jej się stało?! -  przeraziła się blondynka.
- Zemdlala i uderzyła się w głowę. To niej był pierwszy raz kiedy zemdlala i najprawdopodobniej przyczyną tego jest anemia albo po prostu brak jedzenia. Od paru dni prawie nic nie jadła a ostatnie wydarzenia kosztowały ją dużo energii.
- Jejku. Miejmy tylko nadzieję że szybko się obudzi. A tymczasem masz na coś ochotę? -  spytała.
- Tak. Ale  nie chcial bym ci zawracać głowy. Sam sobie coś zrobię. -  odparłem.
- Nie ma sprawy a poza tym to moja praca. I sprawia mi dużą przyjemność. Więc co chcesz zjeść?
- No dobrze. Nie mam pomysłu więc zaskocz mnie czymś. -  powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej. Miałem właśnie usiąść przy stole gdy z salonu dobiegł nas krzyk Caluma :
- Ludzie! Raven się budzi!
Zerwałem się szybko z krzesła i pobiegłem do pokoju. Calum siedział obok dziewczyny i czule gładzil ją po ramieniu. Usiadłem na fotelu i obserwowałem. Za nie całą minute usłyszeliśmy jak ktoś zbiega ze schodów. Po chwili w pokoju pojawił się Ash a za nim Mikey. W tym momencie usłyszeliśmy cichy jęk. Raven zaczęła się podnosić ale opadła z powrotem na kanape i złapała się za głowę. Calum złapał ją delikatnie za ramiona i podniósł do pozycji siedzącej. Objął i zaczął swoją gatke troskliwego starszego brata :
- Spokojnie Raven. Uderzyłas się w głowę ale to nic poważnego. Ale podejrzewamy że możesz mieć anemie. Dlaczego nam nie powiedziałaś że jesteś zmęczona albo źle się czujesz? I dlaczego nic nie mówiłaś o tym że nie jadłas od paru dni?
- Bo, ja nie chciałam być dla was ciężarem, i tak mieliście już dużo kłopotów a ja nke chciałam wam dokładać kolejnych -  powiedziała cicho a nas wszystkich wmurowalo w ziemię. Dlaczego tak uważa? Przecież jesteśmy jak rodzina.
- Ej młoda -  odezwał się Ashton - nigdy nie byłaś problemem i nigdy nim nke będziesz. Jesteś małą siostrzyczka naszego kumpla i traktujemy cię jak rodzinę.
- Mała to jest twoja pała Ash. -  odgryzla się a wszyscy rykneli śmiechem.
- Ma siłę pyskowac, czyli nic jej nie jest. -  zripostowalem. Ale radość dziewczyny nie trwała długo bo złapała się za głowę a na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Szybko wstałem i pobiegłem do kuchni po coś przeciwbólowego. Złapałem z szafki z lekami opakowanie Apapu, nalalem wody do szklanki i wróciłem do salonu. Usiadłem obok Rey i podałem jej tabletki. Wzięła je ode mnie i lekko się uśmiechnęła. Odwzajemniłem uśmiech i odstawilem rzeczy na stolik.
- Dzięki -  szepnęła cicho i przytuliła się do brata.
- Chcesz coś zjeść młoda? -  spytał Mikey. Raven kiwnela głową a chłopak wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił i oznajmił :
- Daisy zaraz coś ci zrobi.
Dziewczyna spojrzała na nas pytająco więc Ashton jej wytłumaczył :
- Daisy to kucharka Davida.
- Aha. A kiedy poznam tego waszego znajomego? -  spytała a w tym samym momencie do pokoju wszedł David.
- O to i on! -  wskazałem na niego.
- Cześć - przywitała się z nim a chłopak uśmiechnął się i odpowiedział :
- Nareszcie mogę poznać słynną młodszą siostrę Caluma Hooda.
- Słynną mówisz? -  spytała z niedowierzaniem.
- Tak Calum dużo nam o tobie opowiadał.
- Ah tak?  To może chcesz usłyszeć parę ciekawych historyjek z życia Hooda? -  spytała zadziornie na co wszyscy się zasmiali.
- Wiesz... Ty też masz takie samo nazwisko. -  powiedział rozbawiony Michael a dziewczyna spiorunowała go wzrokiem. Po chwili do kuchni weszła Daisy z ogromnym talerzem pełnym kanapek. Postawiła to przed Rey i przywitała się :
- Hej! Jestem Daisy.
- Raven -  odparła dziewczyna i spojrzała zdezorientowana na talerz - mam nadzieję że to wszystko jest dla NAS tak?
- Nie mała. To wszystko jest dla ciebie. I masz to zjeść i koniec kropka -  oznajmił stanowczo Calum a dziewczyna załamała się i spojrzała na Ashtona:
- Ash? Pomożesz?
- Przykro mi młoda musisz to zjeść żeby odzyskać siły. -  odparł.
- Mikey? -  tym razem zwróciła się do Clifforda. Ale on też pokrecil głową.
- Hemmo? -  spytała blagalnie ale ja także się nie zgodziłem. To dla jej dobra.
- Dobra jebcie się. Zjem to ale nie dam rady wszystkiego, mój żołądek ma swoje granice w przeciwieństwie do waszych. -  zgodziła się niechętnie i zaczęła jeść.
- Ale tak w sumie to możemy ci trochę pomóc. -  oznajmił Cal, a na naszych twarzach chyba pojawił się wyraz ulgi bo David i Daisy buchneli śmiechem.
A dziewczyna mordowala nas wzrokiem. Sięgnąłem po kanapkę i puściłem jej oczko.
  Po paru minutach z talerza zniknęły wszystkie kanapki. Raven była zmęczona, zresztą jak każdy z nas, więc Calum zniósł ją do pokoju i sam poszedł się położyć. Ja także udałem się do swojego pokoju. Mogę go nazwać swoim bo zawsze w nim śpię gdy jestem u Davida. Położyłem się na łóżku i po chwili zasnąłem...

"Broken Life" |5SoS|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz