Rozdział 3

664 34 8
                                    

Budzi mnie ogromny huk dobiegający od strony przedpokoju. Jestem jednak tak zaspana przez co nie myślę trzeźwo, że postanawiam to zignorować. Przewracam się na drugi bok i przykrywam kołdrą.

- Martyna jesteś tu?! Odezwij się! - słyszę głos nie kogo innego jak Zielińskiego, który po chwili wbiega do pokoju.

- Dlaczego nie odbierałaś telefonu?! Myślałem, że stało się coś złego, czemu Ty śpisz o tej godzinie?? Wywarzyłem nawet drzwi! Nie dajesz znaku życia od sześciu godzin! - zaczyna się awanturować, przez co kompletnie odechciewa mi się spać.

- Przecież żyję, po prostu spałam, po co Pan robi sceny, co sobie sąsiedzi pomyślą.. I jeszcze będę musiała naprawiać drzwi, ciekawe skąd wezmę na to kasę. Niech Pan już idzie, mam same kłopoty przez Pana! - jestem naprawdę wkurwiona, lepiej być nie mogło.

- Poniosę koszty naprawy tych drzwi. Martwiłem się o Ciebie po wczorajszym dniu. Ale masz rację, powinienem iść, niepotrzebnie przychodziłem. Do widzenia, Martyna. - mówi lodowatym tonem i wychodzi.

Siedzę na łożku oszołomiona tym co się przed chwilą stało, a nie było to normalne. Jednak postanawiam się nie przejmować, naprawdę mam przez niego ciągłe problemy.

*

Pół godziny próbowałam sama uporać się z drzwiami, na próżno. Dziwię się słysząc sygnał sms'a, ponieważ zazwyczaj z nikim nie piszę.

Za 10 minut będzie u Ciebie mój znajomy, który naprawi te drzwi.

Miło z jego strony. Przynajmniej tym nie muszę sobie zawracać głowy. Oby szybko mu poszło z naprawą, w końcu dzisiaj miałam odwiedzić sklep a dochodzi już noc.

*

Po wizycie fachowca szybko ubieram się w ciepłe ciuchy i biegnę do sklepu. Uzupełniam zapas fajek, kupuję też kilka bułek, jogurtów i setkę czystej. Wracając do domu rozmyślam nad tym wszystkim co się stało.

- Dlaczego jedna osoba może w ciągu kilku chwil przypomnieć wszystko co było złe i przykre? I to w dodatku prawie obca osoba? Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje.. Źle zrobiłam podając mu swój adres i wpuszczając go do domu. Wszystko przez ten alkohol... No i po co on wtedy przychodził?! Wyszło na to, że się do niego dobierałam... Jebać to wszystko! - klnę pod nosem wchodząc do domu. Szkoła jak na razie mało mnie obchodzi, obojętne czy jestem tam czy tutaj. Mając jednak lekkie poczucie winy piszę sms'a do Zielińskiego.

Przepraszam za moją reakcję. Mógłby Pan przyjechać jeśli znajdzie Pan czas..?

Mam potrzebę komuś się wygadać a nie ma przy mnie nikogo. Wcześniej byłam do tego przyzwyczajona i topiłam smutki w inny sposób. Jakoś w gimnazjum zaczęłam się ciąć, przez ojca. Nikt nie wiedział i nie widział - długie bluzy a latem kolorowe bransoletki czy frotki z nazwami ulubionych zespołów. Kiedy ojciec umarł poczułam ulgę. Nie było mi nawet przykro. Tyle złego wyrządził mi i mamie. Ale po jakimś czasie zaczęłam żałować, coraz cześciej myślałam, że należało mu wybaczyć. Było za późno. Potem ograniczyłam wyjścia ze znajomymi do minimum, przez co po jakimś czasie zostałam sama. Jednak zawsze była ze mną mama, która wspierała mnie w najtrudniejszych chwilach. Potrafiła obronić mnie własnym ciałem kiedy ojciec wracał w nocy pijany i wszczynał awantury. Pomagała mi w lekcjach, starała się abym miała jak najlepiej mimo, że nie mieliśmy za wiele pieniędzy. Kiedy ona odeszła, wszystko się zawaliło. Szkoła, niegdyś tak ważna, zeszła na drugi plan. Zaczęłam pić i palić, codziennie przesiadywałam na jej grobie, przynosiłam świeże kwiaty. Reszta rodziny udawała, że mnie nie zna. Na pogrzebie usłyszałam tylko "poradzisz sobie" od dziadków. Inni nawet nie przyjechali na jej pogrzeb...

Z rozmyślań znów wyrwał mnie dźwięk sms'a.

Będę za 10 min

Miałam nadzieję, że przyjedzie chociaż nie spodziewałam się, że naprawdę tak się stanie. Szybko ogarniam salon, wypalam papierosa i idę do łazienki. Nie zapominam schować w tajnej skrytce reszty paczek fajek, na wszelki wypadek gdyby znowu chciał mi je wyrzucić. Nie mam pieniędzy na marnotrastwo. Słyszę dzwonek do drzwi i biegnę otworzyć. Wygląda jak zawsze, chłodno. Ma na sobie niebieską koszulę, która idealnie podkreśla kolor jego tęczówek i czarne spodnie. Powoli kieruję wzrok na jego oczy i próbuję wyczytać z nich jakiekolwiek emocje. Stoimy jak idioci w drzwiach przez około minutę, ja ponieważ nie wiem co powiedzieć i jak się zachować, on pewnie też. Kurwa. Dlaczego ten facet tak na mnie działa? W końcu postanawiam się odezwać.

- Dziękuje, że... - zacinam się i nie mogę nic już dalej powiedzieć. Po moich policzkach mimowolnie zaczynają spływać łzy, nie wiem dlaczego. On podchodzi do mnie i przytula mnie. Po prostu. Przysięgam, że jest mi w tej chwili tak dobrze, że mogłabym stać tak godzinami.

- Kochanieńka, przytulaski to we własnym domu a nie na oczach ludzi! Jakże Ci nie wstyd pannico! - ciszę przerywa dokuczliwa sąsiadka, która wyszła nagle z nikąd.

- Mam do Pani serdeczną prośbę - proszę się pierdolić. Do widzenia. - mówię prawie wpychając Marcina do mieszkania i z hukiem zamykam drzwi.

- Szmata - dodaję pod nosem, niezadowolona, że przerwała mi taką miłą chwilę.

- Przepraszam za tą wredną babę, nie ma prywatności w tej kamienicy. - mówiąc to wchodzę do mojego pokoju, a on idzie za mną.

- Niepotrzebnie się przejmujesz. Myślę, że to odpowiedni moment abyśmy przeszli na Ty. Tylko trzeba wywietrzyć ten pokój bo nie zdzierżę zapachu tytoniu. - otwiera okno i świeże powietrze, którego tak dawno tu nie było wlatuje do środka. Zaczynamy rozmawiać, najpierw o pierdołach, potem o rzeczach poważnych. Zaczęło się robić zimno więc zamykam okno i odkręcam kaloryfer. Po pięciu minutach nadal jest lodowaty więc chyba coś jest nie tak.

- Cholera ogrzewanie nawaliło.. Znowu.. - mówię wyciągając z szafy dwa grube koce. Siadam na łożku i przykrywam się jednym podając mi drugi. Jednak on zamiast się przykryć, przysuwa się do mnie i okrywa nas jednym kocem. Wiem, że to co robimy i tak pozostanie między nami, więc kładę głowę na jego klatce piersiowej, słyszę jak przyspieszył się jego oddech. Chyba trochę wpadł mi w oko, w sumie. Po prostu mnie intryguje i tyle. Nie znam go na tyle żeby się zakochać, zwłaszcza po tym co mi zrobił. Zaczyna delikatnie jeździć palcami po mojej ręce, schodząc na plecy. Nie jest mi już zimno, dawno nie czułam się tak dobrze jak teraz.

- Zostanieszz? - mruczę tylko w materiał jego koszuli bo jest mi tak przyjemnie, że nie mam zamiaru się ruszać aby coś powiedzieć.

- Tak. - mówi, a jego druga ręka wędruje na mój tyłek. Jednak dzisiaj nie mam ochoty na nic więcej i daję mu to do zrozumienia bardziej się w niego wtulając. Powoli zasypiam z tym cudownym uczuciem, że obok mnie leży mężczyzna do którego czuję... w sumie nie wiem jeszcze co...

***

Zmienił moje życie [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now