-Debilny szpaner... Nie każdy tak potrafi... niektórzy woleli by taksówkę... ale nie... Patrzcie na mnie! Jestem taki super! Umiem się teleportować w kręgu ognia, bla bla bla... -Mamrotałem pod nosem przenosząc się do podziemia. Ojojoj jaki bajzel mi wyszedł, ale to dobrze. To powinno odciągnąć tego durnia od myśli samobójczych. Ja, kurde siłą go wysyłam na imprezę żeby trochę wyluzował, a ten co?! Całą noc kręci się wokół jakiejś dziewczyny. Jak to zobaczyłem to od razu na twarzy wymalował mi się uśmiech, który szybko niestety z niej zszedł bo tą dziewczyną okazała się być księżniczka Technikali. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że wysłałem go na przyjęcie do życia. Super... Dałem człowiekowi z depresją pistolet do ręki... Całe szczęście, że nic nie odwalił, nawet nie wiecie jak mi ulżyło. Jakiś czas później ten mi mówi, że tak dobrze się bawił, że idzie na drugi bal. Oj co to to nie! Pod pretekstem żartu zniszczyłem mu garnitur, ale ten dureń zdesperowany był by tam się znaleźć. Na szczęście wymyśliłem sposób by go tu sprowadzić. Zmotywowałem Raszel by otworzyła wrota, wiem to drastyczne, ale co innego miałem zrobić? Znam gościa całe swoje życie, więc nie pozwolę mu się zabić... Może kiedy jeszcze żył nie byliśmy przyjaciółmi, ale teraz? W sumie kiedyś było trudno się z nim zaprzyjaźnić, zwłaszcza, że byłem narzeczonym z przymusu jego najmłodszej siostrzyczki. Jako, że mój ojciec Kartekryt zawarł sojusz z Sub Terrą, tuż po moich urodzinach, miałem w wieku dwudziestu dwóch lat poślubić księżniczkę. Paulinka odkąd pamiętam była moją przyjaciółką, ale tylko przyjaciółką. Oczywiście na potrzeby arystokracji graliśmy przecudne przedstawienie i Seth o tym wiedział. Mimo tego pałał do mnie irracjonalną niechęcią. Nigdy nie skrzywdził bym jego blondwłosej siostrzyczki o ciągle śmiejących się oczach. Z drugiej strony można powiedzieć, że mierzył ludzi swoją miarą. Myślicie, że Seth za życia był równie nieśmiały i dobrze ułożony jak teraz? Tamten Seth był pewnym siebie blondynem o kpiącym uśmiechu, błękitnych, niezwykle jasnych oczach, który miał niezwykłe powodzenie u kobiet i raczej nie gustował w długoterminowych związkach. Nie miał szacunku do nikogo i niczego. Wyjątek stanowiły jego trzy siostry: Klaudia, Patrycja i oczywiście Paulinka. Patrząc na to z tej perspektywy, sam bym sobie nie ufał jeżeli wierzyłbym, że jestem choć trochę do niego podobny. Mimo, że go rozumiałem cały czas próbowałem się z nim dogadać, w końcu to mój przyszły szwagier. Niestety tego strasznego dnia mi się udało...
***retrospekcja***
Wraz z Patrycją i Klaudią przygotowywaliśmy przyjęcie niespodziankę na dwudzieste pierwsze urodziny Paulinki. Znaczy głównie ja przygotowywałem bo Klaudia odwracała uwagę jubilatki, a Patrycja degustowała, czytaj wyżerała, przygotowane dania. Nagle usłyszałem hałas dochodzący ze wschodniego skrzydła zamku. Zainteresowany poszedłem to sprawdzić.
-Kochaneńki co ta ladacznica robi w twoim łóżku!-Powiedziała jakaś ruda laska wskazując na blondynę wewnątrz pokoju Setha. Standard. Degenerat znowu zaprosił dwie kochanki jednocześnie.
-Seciku! Czemu ta dziwka nam przeszkadza?!- Gościu może byś je rozdzielił zanim się pobiją...
-Dziwką to ty jesteś. On mnie kocha, a ty się mu narzucasz!
-On kocha mnie, a nie ciebie!- Dziewczyny, on nie kocha żadnej z was...
-Nie kłam! Ja ci zaraz pokarze!- No i pięknie, zaczęły się bić... W pewnym monecie blondyna powaliła rudzielca i zaczęła okładać ją pięściami po twarzy. Stałem jak zamurowany, a Seth przyglądał się temu z kpiącym uśmiechem na twarzy. Wtedy do akcji wkroczyła Paulina.
-Kobieto weź się ogarnij!- Krzyknęła i za pomocą mocnego uderzenia odepchnęła blondynkę od pobitej dziewczyny.
-Powinieneś się leczyć chory pojebie!- Powiedziała do brata mierząc go nienawistnym spojrzeniem. W tym monecie obok nas pojawiła się postać w kręgu ognia. Wysoki mężczyzna, ubrany od stóp do głów w czerń, wydał z siebie dźwięk łudząco podobny do warczenia.
-Kto, do stu tysięcy ogarów, zabił moją żonę!- Jego wzrok skierował się w stronę zakrwawionego rudzielca. Nie wiem jak wy, ale ja mu takiej żony nie zazdroszczę. Po chwili spojrzał na klęczącą nad ciałem dziewczyny Paulinę.
-Ty...-Krzyknął w kierunku mojej narzeczonej i zaatakował ją sztyletem. Bez zastanowienia rzuciłem się przyjmując na siebie cios. Ugodził mnie w brzuch. Ogarnęło mnie ogromne uczucie słabości. Starałem się powstrzymać upływ krwi z mojego ciała. Mój wzrok się zamglił. Ostatnią rzeczą, którą dane mi było zobaczyć był Seth uśmiercający mojego mordercę.
***
-Błagam, chociaż ty się obudź...-Usłyszałem jakiś głos nade mną. Czego on ode mnie chce? Umarłem przecież, ale skoro nie żyję to czemu tak boli?-Błagam!-Słyszałem tak głęboką rozpacz w głosie tego kogoś, że aż chciałem go posłuchać. Nagle poczułem coś mokrego na moim ramieniu. Od tamtego miejsca zaczął się rozchodzić po moim ciele niewyobrażalny ból. Krzyknąłem w agonii.
-John! Ty żyjesz!-Usłyszałem przebłysk radości w głosie, lecz w tym momencie mnie to zirytowało. Wiłem się z bólu po twardej powierzchni, która raniła mi plecy, a on się cieszy...
-John, przestań błagam! Co się z tobą dzieje? Ca ja ci zrobiłem...-To tak bardzo bolało, a ten bezczelny typ ciągle nawija. Jeszcze wtedy tego nie wiedziałem, ale to co się ze mną działo było wywołane zmianami, które we mnie zachodziły. Ogólnie jak stajesz się żniwiarzem twoje włosy tracą wszelki kolor. Robią się całkowicie białe. Oczy ciemnieją. Ciało staje się znacznie silniejsze. Pojawiają się moce. Żeby stać się żniwiarzem wystarczy tylko jedna łza... Łza śmierci.
Równie szybko jak ból się pojawił, zniknął. Otworzyłem oczy. Zobaczyłem chyba najbardziej surrealistyczny widok w życiu. Seth klęczał obok mnie z zapłakanymi oczami i uśmiechem na twarzy. Niby to był on, ale teraz wyglądał całkiem inaczej. Jego blond włosy były całkowicie czarne, skóra w dziwnym odcieniu szarości, zaś oczy upiornie białe. Otaczało nas jakieś kompletne pustkowie.
-Chociaż ty żyjesz...-Wyszeptał i rzucił się mi na szyję. Po chwili oderwał się, gdy zrozumiał co zrobił.
-Gdzie my jesteśmy?-Rozejrzałem po otaczającej nas pustce.
-W podziemiach...- Wyszeptał przyciągając swoje nogi do klatki piersiowej, jakby szukając w tym pocieszenia. Rozejrzałem się dookoła. Dostrzegłem charakterystyczne elementy dla Sub Terry. Zamek, stoi gdzie stał, widać jeszcze gdzieniegdzie alejki niegdyś pięknych ogrodów ale...
-Co tu się stało?- Na te słowa po policzkach Setha popłynęło więcej łez...
-Ja... Ja zabiłem śmierć.-Zaszlochał głośniej.- Teraz w ramach kary za to sam zająłem jej miejsce. Jonathan... on... on się tak śmiał umierając... -Płacz skutecznie uniemożliwiał mu wydobycie z siebie głosu.
-Oj uspokój się wszystko dobrze.-Położyłem mu dłoń na ramieniu próbując dodać otuchy. Odtrącił ją drąc się niemiłosiernie.
-Nic już nie będzie dobrze! One nie żyją! Nikt już nie żyje...
-O czym ty kurde mówisz?! – Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
-One nie żyją... Przeze mnie. Gdy się zmieniałem... Wszystko umierało razem ze mną... One też... Moja Pysia umarła gdy trzymałem ją na rękach... Próbowałem jej pomóc... Moja moc już nie leczy... Ona... Ona zabija. Paulinka nie wytrzymała... Prosiła mnie bym ją dobił... Ja nie potrafiłem... Cierpiała najdłużej... Jonathan powiedział, że one wrócą jak zamiast zabierać życie je dam... Ale ja nie potrafię... Nie potrafię... NIE POTRAFIĘ!!!
Seth kiwał się w przód i w tył powtarzając ostatnie zdanie niczym mantrę. Czułem jakby cały mój świat się zawalił.
-Nie martw się... Jakoś to wszystko naprawimy.- Powiedziałem bardziej do siebie niż do mojego towarzysza, sam nie wierząc we własne słowa.
***koniec retrospekcji***
Byłem święcie przekonany, że to co zrobiłem było słuszne. Nie pozwolę mu się zabić. Nigdy więcej nie pozwolę mu się choćby zbliżyć na kilometr do Życia. Moje rozmyślania przerwał mi krzyk kobiety. Kierowany impulsem odwróciłem się. Co, do stu tysięcy ogarów, robi tutaj Shannon?! No i właśnie tyle wynikło z moich żarliwych obietnic...
CZYTASZ
Być życiem
Fantasy#1 in fantasy 15.11.2016 Sytuacja jak z bajki. Ona jest księżniczką, która musi znaleźć swoją bratnią duszę w trzy noce. W trzy bale. On jest potężnym władcą podziemia, który zapała do niej niespodziewaną miłością, ale niestety... Ich życie to nie b...