Rozdział 12

192 15 8
                                    

* Rozdział nie sprawdzany!
** PRZECZYTAJ NOTATKĘ! WAŻNE
     INFORMACJE DOTYCZĄCE FF!

POV RAVEN :
Otworzyłam oczy i natychmiast maja głowę przeszyl ból. Leżałam na jakimś materacu. Zaczęłam się zastanawiać gdzie jestem i od razu wróciły do mnie wydarzenia z wczoraj, a może jeszcze dzisiaj? Nie wiem ile czasu byłam nieprzytomna.
  Natychmiast skoczyłam na równe nogi i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Najprawdopodobniej była to piwnica, bo było bardzo zimno, ściany były z betonu a wszędzie pod ścianami stały jakieś rupiecie. Po prawej stronie były schody i drzwi a na przeciwko nich małe okno. Szybko do niego podbieglam ale było zamknięte i zabite kratami na zewnątrz. Następnie podeszłam do drzwi i zaczęłam szarpać za klamkę. Niestety były zamknięte. Zrezygnowana usiadłam na materacu i objęłam kolana rękami. Do oczu zaczęły mi napływać łzy. Nie. Będę silna. Nie będe płakać. Nie dam poznać że jestem słaba. Poradzę sobie. Calum i reszta mnie znajdą. Na samą myśl o bracie zaczęła mi drgac dolna warga ale zagryzlam ją zębami. Po chwili usłyszałam zgrzyt zamka a po paru sekundach drzwi stanęły otworem. Do pomieszczenia wszedł wysoki barczysty mężczyzna miał może około 30 lat. Był ubrany na czarno i miał czarne okulary. Podszedł do mnie, złapał za ramię i szarpnięciem postawił na nogi.
- Ruszaj się suko. - warknal i zaczął ciągnąć mnie w stronę drzwi. Wyszliśmy z piwnicy i znaleźliśmy się w ciemnym korytarzu. Facet skręcił w lewo i prowadził mnie bóg wie gdzie. Po chwili stanęliśmy pod drzwiami jakiegos pokoju. Mężczyzna zapukal i wszedł do środka. Znaleźliśmy się w dziwnym szarym pomieszczeniu. Na środku stało biurko. Siedział na nim jakiś mężczyzna a przed nim kleczala kuso ubrana brunetka i robiła mu loda. Z trudem opanowałam odruch wymiotny i udalam znudzenie. Gdy mężczyzna nas zauważył zbyt dziewczyne machnieciem ręki. Podszedł do mnie i stanął przede mną. - No no. Jesteś lepszą sztuką niż przewidywalem. - powiedział na co splunełam mu w twarz. Facet ze stoickim spokojem otarł twarz rękawem po czym złapał mnie za nadgarstki boleśnie je ściskając i syknal :
- Jesteś tylko zabawką dla mojego syna. I zapewne wiesz czemu akurat ty. Gdyby nie twój durny braciszek nie było by cie tu. Więc zapamiętaj sobie to wszystko przez tego skurwiela.
- Nie waz się tak nazwać mojego brata! Nie ujdzie ci to na sucho. Prędzej czy później mnie znajdzie a ty gorzko pożałujesz tego wogole się urodziłes. - warknelam na co złapał mnie za brodę scisnal puszczając moje nadgarstki. Po chwili poczułam ból w dolnej części brzucha. Zgielam się w pół i padlam na kolana.
- Jeszcze tego pożałujesz suko.
- Damski bokser! - syknelam ale on tylko zaśmiał się i kazał facetowi w garniturze zaprowadzić mnie do jego syna. Mężczyzna wywlekl mnie z pokoju i zaczął prowadzić na drugi koniec korytarza. Wrzucił mnie do jakiegoś pokoju i zamknął drzwi na klucz. Chwiejnie stanęłam na nogach i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Był to duży pokój z czarno-granatowymi ścianami. Z lewej stało duże łóżko a obok niego w kącie równie duza szafa. Na przeciwko łóżka było lustro na całą ścianę. W kącie po drugiej stronie łóżka były drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam. Łazienka... No trudno raczej się stąd nie wydostane. Wtedy moj wzrok padł na oknoz dużym parapetem. Obok niego znajdowało się biurko ale minęłam je wyjrzałam przez okno siadając na parapecie. Zobaczyłam tylko że jestem na którymś piętrze bo w dole ujrzałam las. Wtedy zwróciłam uwagę na słońce które chowalo się za horyzontem i zaczęłam mówic sama do siebie w myślach, jak mam w zwyczaju. Nie dam sie. Nie będę jakąś zabawką do pieprzenia. Nikt nie będzie mnie traktował jak dziwke. Proszę tylko o jedno. Chcę jeszcze kiedyś ujrzeć brata i resztę. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Nie Ray! Miałaś być silna. Ale nie potrafiłam powstrzymać łez. Nie mogłam przestać. Czułam pustkę, nic nke wypełniało mojej duszy oprócz rozpaczy i smutku. Ciągle wracał do mnie obraz nieprzytomnego Luke'a. Miałam być silna i nieugieta ale nie potrafię udawać. Jestem nic nie wartą, słabą dziewczyna która jest tylko ciężarem dla innych. Plakałam coraz bardziej gdy poczułam jak czyjeś ręce obejmują mnie i przytulaja. Natychmiast się spielam i wyrwalam. Ujrzałam wysokiego ciemnowłosego chłopaka zbliżonego wiekiem do Caluma. Był smutny ale wiedziałam że tylko udaje, bo najprawdopodobniej to jego miałam zadowalac.
- No dalej! Na co czekasz!? Podobno jestem twoją własnością! Możesz mnie bić, torturowac, molestowac, gwalcic i tak nie będę miała nic do gadania! Jestem twoja! Możesz robić co ci się podoba bo jestem tylko nic nie warta dziwka, porwana przez psychopate! -  z moich oczu ciągle płynęły łzy gdy krzyczałam. Opadlam z bezsilności na kolana i czekałam na następny krok chłopaka. O dziwo chłopak podszedł do mnie i przygarnal do siebie tulac a ja jak ostatnia idiotka wtulilam się w niego i  płakałam dalej. Gdy zdołałam się opanować odsunelam się od niego i spytałam :
- Kim ty jesteś?
- Jestem synem tego psychopaty -  Roberta Winstona. Mam na imię Nick.
- Nie. To niemożliwe. To nie możesz być ty. Przecież zginales w strzelaninie. Calum widział to na własne oczy. - zaczęłam coraz bardziej się cofać aż dotknęłam plecami ściany.
- Byłem bliski śmierci ale wyszedłem z tego. Nie musisz się mnie bać. Nie zrobię ci krzywdy. - zaczął mnie uspokakac.
- Skąd mam to wiedzieć!? Jestes synem tego zwyrodnialca! Skąd mam wiedzieć że nie jesteś taki jak on!? Twoja siostra uwiodla mojego brata a potem naslala na niego ludzi swojego ojca!
- Moja siostra nie zawsze taka była... To wszystko przez ojca... Nie ważne. Musisz tu zostać. Wszędzie jest pełno ludzi ojca. Przyniosę ci coś do jedzenia. - powiedział i wyszedł zamykając drzwi na klucz. Żebym ci czasami nie uciekła deklu!  Zrezygnowana usiadłam na łóżku i schowalam głowę w dłoniach i rozpłakałam się. Po prostu się rozpłakałam. Jak bezbronna, naiwna dziewczynka. Ale nie mogę udawać twardej gdy jestem sama, bez rodziny i przyjaciół, rozbita i opuszczona. Dlaczego!? Dlaczego ja a nie ktoś inny?! Dlaczego mój brat musiał spotkać córkę tego psychola?! To niesprawiedliwe! Dlaczego ja muszę ciągle uciekać a inni mogą spokojnie żyć!? Dlaczego muszę martwić się o życie swoje, Caluma, Ashtona, Michaela, Luke'a?!  Przez głowę przelatywaly mi dziesiątki różnych pytań na które i tak nigdy nie dostanę odpowiedzi. Siedziałam i płakałam, nawet nie usłyszałam jak ktoś wszedł do pokoju i objął mnie. Wyrwalam się jak oparzona i zobaczyłam Nicka.
- Raven? Co się stało? - spytał zmartwiony. A mnie wmurowalo w ziemię to pytanie. Po chwili się otrząsnęłam i wybuchłam nie mogąc powstrzymać narastającej we mnie złości do niego, jego ojca i całego tego popierdolonego świata :
- Jeszcze się pytasz?! Skoro chcesz wiedzieć to ci powiem! Ty się kurwa stales! Ty i twój pojebany ojciec! To przez niego i twoją chorą siostre która nie potrafi znieść odrzucenia, siedzę tu z dala od moich przyjaciół i Caluma! - gdy wypowiedzialam imię brata głos mi się załamał ale szybko znowu stałam się bezlitosna.
- Wiem że cierpisz ale powinnaś obwiniac o wszystko swojego kochanego braciszka - w jego głosie nie było ani cienia wrogości czy urazy był tylko smutek i ból. Ciekawe...
- Czy ty nic nie rozumiesz?! Gdyby Calum nie poznał twojej siostrzyczki - słowo to tak ociekalo jadem że prawie poczułam pieczenie w przełyku - nikt by nas nie ścigał, nie pragnął zabić ani porwać! Wiem że to on z nią zerwał ale żeby zaraz lecieć do tatuska i nasylac na nas gangsterów!? To jest chore i pojebane! Wszyscy jesteście chorzy i pojebani!
- Uspokoj sie do jasnej cholerny! - jego krzyk tak mnie przeraził że podskoczylam i próbowałam się opanować - Nic nie zdzialasz drac się ale tylko narazisz się na gniew ojca a on nie jest delikatny. Widzę że kochasz brata i wierzysz w jego niewinność ale nikt nie jest idealny. Możesz nas obrażać, wyzywac i Bóg wie co jeszcze ale uwierz ze chce ci pomóc. Nie ufasz mi ale przyrzekam ci ze jestem inny niż oni.
- Jeśli jesteś inny niż oni to pomóż mi się stąd wydostać - poprosiłam cicho. Chłopak westchnął ale nie odpowiedział tylko podsunal w moją stronę tace z jedzeniem. Popatrzyłam na nią podejrzliwie ale chłopak zrozumiał o co mi chodzi i powiedział:
- Spokojnie nic ci nie dosypalem.
- Emm... To dobrze. - wyjakalam i usiadłam na łóżku możliwie jak najdalej od chłopaka i zaczęłam jeść. Nie było to nic szczególnego, zwykłe kanapki z szynką i serem a do tego herbata. Gdy zjadłam Nick wziął talerz i położył na biurku a ja podeszłam do okna i usiadłam na parapecie.

"Broken Life" |5SoS|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz