Życie na Baker Street przybrało tępa. Sherlock chodził cały czas podenerwowany, mimo iż chciał to ukryć. Izabella siedziała prawie cały czas w mieszkaniu, ponieważ detektyw bał się, że Moriarty może ją porwać lub zrobić jej krzywdę. W głowie miał tysiąc scenariuszy, co się może stać, więc kazał dziewczynie zostać w domu dla jej dobra. Nudziło ją to bardzo, ale nie chciała się sprzeciwiać Sherlockowi, bo on zawsze wiedział co robi. Wymykała się tylko od czasu do czasu do pobliskiego sklepu, aby zrobić zakupy, wyręczając w tym biedną panią Hudson.
Przez cały ten czas Sherlock i Izabella znacznie się do siebie zbliżyli. Dużo rozmawiali, detektyw dzielił się z nią swoimi obserwacjami z doświadczeń, które przeprowadzał na kuchennym stole lub opowiadał jej o minionych sprawach. Mimo tego, mężczyzna nadal prawie nic nie wiedział o dziewczynie. Aura jej tajemniczości malała z każdą chwilą spędzoną w jej towarzystwie, lecz nadal była jego największą zagadką.
Często odwiedzał ich także doktor Watson, próbując pomóc przyjacielowi i namówić go do szukania Jim'a, aby go śledzić i przewidzieć jego następny krok. John twierdził, że dzięki temu nie będą musieli się bać i żyć w ukryciu, szczególnie Izabella.
Pewnego dnia, dziewczyna wstała wyjątkowo wcześnie rano. Była godzina ósma, zwykle z łóżka zwlekała się o jedenastej, od kiedy nie chodziła znów na uczelnię. Idąc przez klatkę schodową usłyszała kłótnię dwojga przyjaciół.
- Zrozum Sherlock, tak by było najlepiej - to był zdecydowanie głos Johna.
- Nie mogę jej narazić, John - odparł Sherlock podniesionym tonem. - Gdybym mieszkał sam, gdybym jej nie znał, to co innego. A tak to, on już do niej pisał. Jest w niebezpieczeństwie, to pewne. Przecież jest jeszcze taka młoda...
- Zależy Ci na niej...
- Mi na nikim nie zależy.
- I tu się mylisz, Sherlock - głos doktora zdecydowanie przybrał na sile. - Obydwoje wiemy jak traktujesz ludzi. Widziałem jaki jesteś wobec mnie, a jaki wobec innych. Była różnica. Bo jestem Twoim przyjacielem, zależy Ci. Tak samo jest z nią. Traktujesz ją inaczej niż innych. Bo Ci zależy i nie zaprzeczaj. - John zaczął iść w stronę przymkniętych drzwi od salonu. - Przemyśl to.
Doktor Watson wyszedł z salonu. Na klatce schodowej natchnął się na Izabellę, która ledwo ukryła przed nim zdziwienie na dopiero co usłyszane słowa.
- O, dzień dobry Izabello -przywitał się John z uśmiechem, jak gdyby nigdy nic.
- Cześć John - odpowiedziała rudowłosa, otrząsając się już z lekkiego szoku.
John wyszedł z mieszkania, a dziewczyna weszła do salonu, w którym Sherlock zdąrzył już wziąć do ręki skrzypce i zacząć grać.
- Dzień dobry - powiedziała głośno Izabella, żeby ją usłyszał.
Detektyw odwrócił się tylko i kiwnął w jej stronę głową, nie przerywając przy tym gry.
Ehh, cały Sherlock, pomyślała dziewczyna biorąc do ręki dzisiejszą gazetę. Z jej głowy zdąrzyły już wypaść słowa, które wcześniej usłyszała od dwojga mężczyzn.
Izabella znów siedziała cały dzień w domu. Aktualnie był wieczór, do tego piatek, więc bardzo miała ochotę wyjść gdzieś na miasto. Sherlock wyszedł około godziny 15 z domu i do tej pory nie wrócił, ani nie dał znaku życia. Dlatego dziewczyna stwierdziła, że wyjście do klubu nie będzie złym pomysłem. W końcu co może jej się stać wśród tylu ludzi? Moriarty jej raczej tam nie znajdzie. Z takim postanowieniem zaczęła przygotowania do wyjścia. Wzięła kąpiel, umyła i pokręciła swoje długie włosy, pomalowała się mocniej niż zazwyczaj i ubrała. Była gotowa do wyjścia, gdy jej telefon powiadomił ją o sms-ie. Wzięła telefon do ręki. To Sherlock.
Moglibyśmy się spotkać na Trafalgar Square za 15 minut?
SH.Dziwne, pomyślała dziewczyna.
Oczywiście, zjawię się tam.
Izabella wyszła z mieszkania z nadal lekkim zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
Przecież Sherlock kazał mi siedzieć w domu. Dlaczego nagle chce, żebym szła sama po ciemku w środek miasta?
Miała tyle pytań. Cały czas coś jej nie pasowało.
Skoro Sherlock nagle napisał, może to coś ważnego? Może potrzebuje pomocy?
W ciągu ostatnich dni, gdy dużo rozmawiała z detektywem, poznała niektóre z licznych jego przygód. Dlatego od razu pomyślała, że może być on w niebezpieczeństwie.
A jeśli to pułapka?
Ta myśl nie dawała dziewczynie spokoju. Tak też nie raz się zdarzyło, wie to z opowieści Holmesa.
Ale jeśli nie dotrze na miejsce, to się nie dowie.
Na zewnątrz panował chłód. Był październik, wyjątkowo zimny. Cały czas wiało i prawie codziennie padał deszcz. Tym razem jednak tylko wiatr przeszkadzał dziewczynie.
Szła szybko przed siebie. Mimo ciepłego płaszcza, bardzo już zmarzła.Przed sobą zauważyła postać ubraną w ciemny płaszcz. Sherlock - to była pierwsza myśl Izabelli. Jednak będąc coraz bliżej tej osoby, coś jej nie pasowało.
Sherlock jest wyższy...
- Dzień dobry malutka - przywitał się mężczyzna, którego początkowo wzięła za Holmesa. Miał bardzo charakterystyczny głos, a sposób jego mówienia był bardzo pewny.
- Kim jesteś? - dziewczyna stanęła w odległości około dwóch metrów od nieznajomego.
- Wiem, że spodziewałaś się naszego słodkiego detektywa. Powiem Ci, że zawiodłem się na Tobie. I na nim też. Myślałem, że powie Ci kim jestem, a Ty nie dasz się tak łatwo podejść. Cóż, myliłem się zatem.
- Jim Moriarty... - tak łatwo dała się złapać!
- Brawo króliczku - Moriarty zaśmiał się, po czym wyjął telefon z kieszeni. - Może powiadomimy go o naszym drobnym spotkaniu? - pomachał jej telefonem.
Sherlock wracał właśnie taksówką do domu. Ten dzień był dla niego dość męczący. Musiał jechać do Mycrofta, aby wysłuchać jego przypuszczeń na temat miejsca pobytu Jima Moriarty'ego i jakie środki ostrożności powinni zachować. Sherlock skomentował wywód swojego brata bardzo krótko. Oznajmił mu, że miejsce, gdzie mieszka Moriarty zmieniło się już 4 dni temu, a jego zachowań nie można przewidzieć, więc jakiekolwiek środki ostrożności nie mają sensu. Potem pomagał Lestrade'owi w rozwiązaniu "trudnej" sprawy morderstwa, co zajęło mu 2 godziny. Następnie pojechał na chwilę do Johna, który bardzo panikował, bo Mary lada moment miała rodzić. Uspokoiwszy doktora, postanowił wrócić do domu. Brakowało mu już jego skrzypiec i kominka dającego ciepło, w ten ponury dzień.
Wychodząc z pojazdu, dostał sms-a.
Twoja ptaszyna wyfrunęła z gniazda. Świetnie się z nią bawię na Trafalgar Square. Ciebie również zapraszam, zanim będzie za późno. Do zobaczenia.
M.Twarz Sherlocka zastygła w przerażeniu.
_________________________
Witam ponownie :)
Dzisiaj krótko.
Niedługo pojawi się następny rozdział, ponieważ jest już gotowy. Ale nie chciałam dodawać go od razu, bo nie wiem kiedy będę miała czas napisać następny :(
Więc ten będzie taki zapasowy, którego dodam niedługo w wolnej chwili.
Zapraszam do komentowania, jak zawsze dziękuję za to i za gwiazdki.
Do zobaczenia <3
CZYTASZ
Największa zagadka Sherlock'a Holmes'a [CHWILOWO ZAWIESZONE]
Fanfic"Did you miss me?" - tak brzmiała ostatnia wiadomość od Moriarty'ego, która ukazała się całemu Londynowi. Może się wydawać, że zmartwychwstał. Ale czy na pewno? Anglia znów potrzebuje Sherlock'a Holmes'a. Czy i tym razem da radę pokonać swojego wro...