Rozdział I i ostatni...

1K 65 73
                                    

Siedziałam w pracy, spoglądając na zegarek. Jeszcze kilka minut i będę mogła wyjść... Szczerze? Wcale nie miałam na to ochoty. Wolałam zostać dłużej. Szlag mnie trafia jak pomyślę sobie, że nie mam czym wrócić do domu, a jeszcze większy, gdy zobaczę, co się dzieje za oknem. Jesienna szaruga. Chmury, które są zazwyczaj białe i puszyste, a swoim wyglądem przypominają watę cukrową, teraz wyglądają jak czarny dym. Wiał zimny wiatr, który pchał te brzydkie cumulusy. Ewidentnie widać było, że zbiera się na deszcz. Co gorsza... Nie miałam płaszcza przeciwdeszczowego, nie wspominając już o parasolu. Wiedziałam, że dzisiaj na pewno zmoknę. Jestem cholernie zmęczona i nie mam ochoty wracać siedem kilometrów do domu pieszo.

Moje przemyślenia przerwał zegar, wybijający godzinę szesnastą. Ociągając się, ruszyłam przebrać się do szatni. Nie miałam wyjścia, musiałam opuścić budynek zgodnie z wytyczoną godziną zakończenia pracy na dziś.

Miałam na sobie zwykłe czarne spodnie, brązowy sweterek i szmaciane buty. W szafie jeszcze wisiała cienka kurteczka, w prawdzie zdaję sobie sprawę że wiele mi nie pomoże, ale chwyciłam ją w rękę, po czym narzuciłam sobie na ramiona. Gdy byłam już gotowa, ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Na szczęście jeszcze nie padało. Przed wyruszeniem w podróż, wyciągnęłam z mojej torebki telefon, wraz ze słuchawkami. Podłączyłam sprzęt i wkładając słuchawki w uszy, ruszyłam przed siebie w stronę domu. Zimny wiatr przeszywał moje ciało na wskroś, co spowodowało że z tego wszystkiego, już nawet przestałam odczuwać zmęczenie, które wcześniej dawało się powoli we znaki. W połowie drogi, usłyszałam moją ulubioną piosenkę, na co mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Słysząc głos rapującego w Bae Bae TOP'a, rozmarzyłam się...

Boże, ześlij mi tego cudownego mężczyznę.

Nie wiem czy to Boga rozłościłam swoimi myślami, czy co, ale nagle zerwał się mrożący kości wiatr. Nie miałam pojęcia co się dzieje, deszcz lunął na ziemię, mocząc mnie do suchej nitki, a ja zaczęłam szczękać zębami z zimna jak oszalała. Mój humor, o ile to w ogóle możliwe, popsuł się jeszcze bardziej. Nie zważając już na to, co dzieje się dookoła, przyspieszyłam kroku. Szłam szybkim tempem, nie chcąc już dłużej być na tym deszczu. Najgorsze, że kawał drogi jest jeszcze przede mną. Samochody mijały mnie, ignorując to że znajduję się w środku olbrzymiej ulewy.

Jakby nie mogli się zatrzymać i mnie podwieźć.

W sumie, wcale im się nie dziwię. Kto normalny by wpuścił na skórzaną tapicerkę, całkowicie przemoczoną dziewczynę? Może jest jakąś psychopatką?
Na myśl o sobie, jako psychopatce, zaczęłam śmiać się w głos.

No tak, pasuję na psychola.

Po przejściu kilku kolejnych metrów, usłyszałam kolejny samochód, zbliżający się z niemałą prędkością. Nie zwróciłam na niego większej uwagi, stwierdzając, że i tak się nie zatrzyma. Gdy mnie minął, przestałam zawracać sobie nim głowy.
Ale chwila... Zaraz, zaraz... Spoglądnęłam uważnie na pojazd, który w tym momencie zdecydowanie zmniejszył prędkość, jakby zatrzymując się w miejscu. Zobaczyłam światła cofania i w duchu zaklaskałam radośnie w dłonie.

Cofa się! On się cofa!

Moje serce biło jak szalone. Wiara w ludzi i nadzieja, że jednak nie będę musiała już dłużej moknąć, wróciły. Pojazd się zatrzymał, a szyba od strony pasażera, zjechała w dół. Młody kierowca, wychylił się przyglądając mi się uważnie.

Nie no, nie wierzę... Boże, czy to jest w ogóle możliwe?

Nie zgadniecie kogo ujrzałam... Tak, tak... Dokładnie... To był dokładnie ten sam mężczyzna, o którego prosiłam Boga, żeby mi go zesłał. Nie sądziłam, że ten na górze w ogóle słucha co się do niego mówi. Odchrząkając głośno, chłopak przerwał moje wewnętrzne rozmowy.

Przypadek [ONESHOT]♕ ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz