Nie pamiętam, kiedy zamknęłam ze zmęczenia oczy. Rano dało się słyszeć trel słowików, ale złe przeczucie mnie nie opuszczało. Suma jak zawsze jako pierwsza była na nogach. Vex jeszcze leżała i niespokojnie się kręciła. Z jej czoła gęsto spływał pot. Wyglądało na to, że coś się z nią dzieje. Matematyczka siedziała w łazience. Zapukałam do niej. Powiedziałam głośno:
— Vex chyba ma koszmar.
Słyszałam dźwięk zapinającego się od sukienki zamka. Wyszła z pomieszczenia. Podeszła do łóżka kobiety. Zaniepokojona pochyliła się nad nią. Na twarzy elfki malowało się strach i cierpienie. Suma spojrzała na mnie. Odczytałam to, jako pytanie. Pokręciłam głową. Budzenie Vex nie było ani trochę bezpieczne. Czarnowłosa dotknęła delikatnie dłoni elfki. Ta jednak nie przestawała drżeć. Minął moment i otworzyła oczy z przerażającym krzykiem:
— Nie zabijaj jej!
Dostrzegła, że jej się przyglądamy i zawstydziła się, a potem ukryła twarz w dłoniach. Wymamrotała:
— To był tylko sen. — Suma nie wyglądała na uspokojoną tymi słowami. — Lepiej będzie, jak na chwilę pójdę do siebie... Zaraz wrócę.
— Czy mogłabym coś zrobić? — spytała Suma poważnie. — Może potrzebowałabyś czegoś...?
— Nie, dzięki.
Spojrzałam pytająco na zaniepokojoną czarnowłosą dziewczynę z ombre, jednak ta nie odwzajemniła spojrzenia i tylko wróciła do sprawdzania czegoś w plecaku.Po paru minutach w pokoju nie było zarówno Lwicy, jak i jej śpiwora. Powiedziałam Sumie coś o prysznicu, na co tylko mruknęła.
Szybko się uwinęłam i po parunastu minutach wróciłam do siedzącej i wertującej jakąś gazetę Sumy. Spytałam się jej:
— Wiesz, że trzymasz ją do góry nogami?
— Eh. — otrząsnęła się po moich słowach i odłożyła ją na bok zażenowana. — Wybacz. Trochę się denerwuję...
— O Vex? — wysnułam przypuszczenie, zanim dokończyła zdanie.
Naprawdę wydawała się zdziwiona taką sugestią.
— Och nie. —zarumieniła się, więc pewnie kłamała. — Chodziło mi o dzisiaj.
— Daj spokój. — uśmiechnęłam się do niej. — Przecież jesteś Sumą! Ty zawsze masz jakiś plan.
— Już dobrze. — jej uśmiech wydawał mi się wymuszony. — Leć się ubrać, bo ta złośliwa elfka zaraz wróci i będzie wyjątkowo nie w sosie, jeżeli nie będziemy już gotowe.
Jak się spodziewałyśmy, Elizabeth była już przygotowana. W przeciwieństwie do baronowej, którą chroniła. Jednak nie czekałyśmy długo, bo dama mimo wszystko chciała być kulturalna i nie spóźnić się za bardzo. Strażniczka obiecała nam, że zrobi wszystko, co w jej mocy, by nam pomóc. Chodziło jej zarówno o ranek, jak i wieczór. Na ulicach widziałam sporo kobiet z torbami, ale pojawiało się też parę par chętnych już od rana zacząć świętowanie. Ciężko było pomyśleć, że te ulice wczoraj tak tętniły życiem. Moja matka ostrzegała mnie czasami przed takimi festiwalami. Twierdziła, że chodzi w nich tylko o to, by się wieczorem napić, a potem rano być nie do życia. Nie zgadzałam się z nią. Tradycja i historia niektórych takich świąt była naprawdę piękna. Ja zaś nie zamierzałam nawet tykać tutejszych księżycówek. Za to wyglądało na to, że zdarzało się je popijać Sumie. Z pewnością była pełnoletnia, ale ile mogła być starsza? Jakoś nie wypadało zapytać. Pozostało mi tylko próbować zgadywać. Nieduża część stoisk była jeszcze zamknięta, ale dotyczyło to głównie tych, które właśnie proponowały trunki. Co prawda niektórym nie chciało się wstawać o tej godzinie, ale większość zwlokła się z łóżek byle coś więcej sprzedać. Przechodziliśmy wokół niepotrzebnych pamiątek, wśród których zdarzały się jednak perełki. Wpatrując się w jeden z takich straganików, obok sterty powtarzalnych naszyjników symbolizujących słońce, zobaczyłam książkę. Brązowa okładka, może i wydawała się zwyczajna, ale na jej rogach ktoś ją ozdobił po trzema zielonymi kropeczkami wyglądającymi na chlapnięcia nieuważnego malarza. Zatrzymałam się z ciekawości. Zaraz podeszła Suma, by mnie pogonić, ale skończyło się na tym, że podbiła do sprzedawcy i zaczęła się z nim targować. Zerknęła i zajarzyłam, że trzeba iść do reszty i zagrać na czas. Wypełniłam swoją rolę, bo ta zapłaciła, schowała książkę i zamknęła plecak niepostrzeżenie. Odetchnęłam z ulgą, jak zadowolona wróciła do nas. Vex zaraz chciała się dowiedzieć, co kupiła. Zbyła ją, mówiąc, że wzięła jeden ze słonecznych amuletów. Elfka dostawała alergii na fałszywe zgodnie z jej oceną złociste wisiorki. Nie drążyła tematu, by nie wywołać kolejnej sprzeczki. Zbliżałyśmy się do budynku Armii. Tak jak myślałam, był wielkości paru kamienic. Nie był to najwyższy budynek w okolicy, ale nadrabiał to szerokością. Otoczono go grubym murem. Najpewniej antymagicznym. Pośrodku jednej ze ścian muru mieściła się żelazna brama. Elizabeth pomachała przed jakimś zakrytym czarną szybką okienkiem odznaką i po kilkunastu sekundach mogłyśmy już bez problemu znaleźć się za ogrodzeniem. Sam budynek znajdował się pośrodku sporego placu. Otaczała go wyjątkowo równa trawa sięgająca do kostek, wśród której dało się jednak bez problemu dostrzec ścieżkę z marmurowej mozaiki. Kolejne drzwi i okienko, po czym znalazłyśmy się w środku. Nastolatka podeszła do mężczyzny i szybko wyjaśniła, w jakim celu przyszłyśmy. Dzięki obecności baronowej odpuszczono sobie przeszukanie nas. Strażnik uprzejmie poinformował blondynkę, gdzie znajduje się Pokój Przesłuchań. Trochę jednak błądziłyśmy, nim znalazłyśmy się przed drzwiami numer czterdzieści. Pierwsza wciąż szła odnajdująca się w tych sprawach jak nikt Elizabeth. Zapukała, by usłyszeć potwierdzenie możliwości wejścia. Za biurkiem siedział niewysoki młody mężczyzna. Jego wzrok padł wpierw na Strażniczkę. Opierał twarz o dłoń w miejscu, gdzie kończyła się lekko niebieskawa cera, a zaczynały się średniej długości granatowe włosy. Nos miał z lekka haczykowaty, a uszy wydawały się szpiczaste, gdy pochylał głowę w zamyśleniu. Czyżby w jego żyłach płynęła gremlinia, czy też chochlicka krew? Tym razem niedane było mi o to zapytać, bo Elizabeth całkowicie przejęła rozmowę. Zajęła miejsce koło biurka, podczas gdy my spoczęłyśmy na kanapie z boku. Mężczyzna odezwał się zaraz po tym, jak zachęcił nas do spoczęcia:
CZYTASZ
Czerwień i biel wojny
FantasíaKiedy zechcą odebrać ci wolność, to nie waż się odpuszczać. Stań do walki i pokaż, jak wiele jest ona warta. To zrozumiało wiele młodych ludzi, którym „wysłanniczka bogów" Wyrocznia chciała narzucić swoją wolę. Nie chcieli żyć w państwie, gdzie ta...