To znowu się działo. Sen nie należał do tych zwyczajnych, może nieco dziwnych, w których pomaga się Thorowi uratować świat, i prawie nigdy nie pamiętałeś, o co w nim chodziło. Również, chociaż skrycie tego pragnął, nie uprawiał seksu z kobietami, których twarze były znajome i obce jednocześnie. Nie widział w nim też bliskich, uwięzionych w płonącym domu, gdy nie potrafił się ruszyć, a tylko patrzeć, jak desperacko próbowali wydostać się z pułapki. Chciałby, żeby tak było. Wtedy przynajmniej czuł, że dzieje się to w jego głowie. Że chociaż nie potrafił nad tym zapanować, to oszukiwał go jedynie jego umysł. Zawsze mógł się obudzić.
Nienawidził, gdy się to działo. Nie można powiedzieć, że się bał, ale wizja tego, że ktoś siedzi mu w głowie, a może nawet ktoś zabrał jego umysł, była okropna. Czuł się z tym strasznie nieswojo. Spięty i poddenerwowany, szczególnie, że widział kogoś, kogo nie powinien.To była ta sama ławka. Drzewa i alejki. Ludzkie przechodzący obok niego, chociaż nie dostrzegający jego obecności. Wiatr poruszający wdzięcznie liśćmi drzew, porastających większość parku. Nawet tępo w jakim woda przepływała pod kamiennym mostem. Wszystko było takie samo jak poprzednio. Oprócz jednej rzeczy, a właściwie osoby.
— Mamo? — Sam przed sobą by się nie przyznał, że w tamtej chwili zabrzmiał tak żałośnie. Niczym skrzywdzone dziecko. Zbity szczeniaczek.
— Derek — powiedziała kobieta tak ciepło, jak potrafiła tylko matka. Mężczyźnie jej głos przypominał ogień, płonący wieczorem w kominku. Nie ten, w którym zginęła. - Wymężniałeś - stwierdziła cicho i z ledwo widocznym uśmiechem na ustach. Wyciągnęła dłoń i pogłaskała go po policzku. Przechylił głowę w lewą stronę, chcąc lepiej poczuć jej dotyk. Stali tak przez kilka, może kilkanaście sekund, które wydawały się być wiecznością. Ona, wpatrzona z czułością w syna, on, z zamkniętymi oczami, chcąc tak bardzo się nie obudzić. Niestety, wieczność trwała zbyt krótko. Talia cofnęła rękę. Musiała coś zrobić. A czas uciekał.
— Nie zmieniłaś się — powiedział, przyglądając się jej twarzy. Wyglądała tak jak wtedy. Tak samo, gdy widział ją żywą ostatni raz.
— Ponieważ taką mnie zapamiętałeś — odpowiedziała, obejmując się ramionami, gdy zerwał się chłodniejszy wiatr. - To wszystko dzieje się w twojej głowie. Ja mogę jej tylko coś sugerować. — Przynajmniej tego był pewien. Odetchnął z ulgą, chociaż ciągle nie podobało mu się to, że ktoś mieszał mu w głowie, nawet jeżeli była to jego matka.
— Dlaczego? — zapytał, ledwo powstrzymując emocje, od wzięcia góry. Kobieta najwyraźniej spodziewała się, że to pytanie padnie. W jej oczach, pojawił się ból. Nic nie zrobiła.
— Straciliśmy tak wiele czasu, Derek. Musimy się spieszyć. — Zaprowadziła go do ławki, z której roztaczał się doskonały widok na jezioro. Chwyciła go za dłonie tuż po tym, gdy usiedli. — Musisz mi powiedzieć. Pamiętasz coś z poprzednich wizji?
— Nic. — Pokręcił przecząco głową. — Wszystko jest takie same. Oprócz ciebie. Wcześniej była Laura - zakończył tonem, chcącym wyjaśnienia wszystkiego, czego nie rozumiał. Talia to widziała, jednak bała się, że czasu jej nie wystarczy tylko na to, aby pomóc synowi ją odnaleźć.
— Musiałeś coś widzieć. Jakieś wskazówki — nerwowo ściskała jego dłonie, chociaż starała się tego nie okazywać. Mówiła spokojnie, chociaż szybko. Ani razu nie zadrżał jej głos. Ale Derek widział, że jest zdenerwowana. Za dobrze ją znał. Niestety, odpowiedział jej tylko ciszą, która zawisła ciężko w powietrzu.
— To miejsce... - zaczął ledwo słyszalnie. — Pamiętam je. Nowy Orlean. Byłem w tym parku z Laurą, kiedy uzgadniałaś coś z tamtejszym alfą.
Czas już się skończył. Czuła to na własnej skórze. Zaczęła czuć nieprzyjemne mrowienie w dłoniach i stopach.
— Musisz ją znaleźć — powiedziała wstając. Odwróciła się tyłem do Dereka. — Szukaj Inez — odpowiedziała, zaczynając iść ścieżką, prowadzącą w stronę starych dębów. Chciał za nią pobiec, jednak nie mógł się ruszyć. Jedynie mógł się przypatrywać. Tak jak wtedy. Sylwetka Talii zaczynała się powoli rozmywać we mgle, aż kompletnie zniknęła.
W tym momencie powinien się obudzić, jednak tak się nie stało. Rozejrzał się nerwowo. Nie wiedział, co to miało oznaczać. Gdy Laura znikała, on się budził. Czy to możliwe, żeby utknął we własnym śnie? Wzdrygnął się na myśl o tym, jednak po chwili się uspokoił. To, że jeszcze tu był, musiało znaczyć, że nie zobaczył jeszcze wszystkiego.
Coś kazało mu spojrzeć w prawo. Może to przeczucie? Jeżeli tak, to przynajmniej ono go nie zawiodło, bo zobaczył siedzącą na ławce młodą dziewczynę, która czytała grubą książkę. Przypatrzył się okładce. Lolita. Nie była przypadkiem na to za młoda?
Na przeciwko nastolatki, bo mogła mieć maksymalnie siedemnaście lat, siedział czarny wilk, który wpatrywał się w nią krwiście czerwonymi oczami. Chciał krzyknąć, żeby ją ostrzec, ale z jego ust wydała się cisza.Nic się nie stało. Bestia nie rzuciła się na dziewczynę, by rozszarpać jej delikatne ciało. Zamiast tego, obserwowała z pewnym zainteresowaniem, jak zmienia się wyraz jej twarzy z każdą przewróconą stroną. Z czasem Derek zaczął robić to samo. Aż do momentu, w którym wilk szturchnął nastolatkę pyskiem.
Dziewczyna spojrzała na niego, a ostry błękit jej oczu go przeraził.
Obudził się spocony, w swoim łóżku, ciężko dysząc. Była jeszcze noc, a ciemność rozświetlało jedynie blade światło księżyca, wpadające przez okno.
CZYTASZ
Zew || Teen Wolf
FanfictionNa początku nie zwrócił na to uwagi, potem powoli zaczął myśleć, że może tracić zdrowy rozsądek. Z upływem czasu wszystko nabrało większego sensu. Przynajmniej tak mogło się wydawać. Tajemnica za tajemnicą. Nieznajoma dziewczyna, nagły wyjazd, nowe...