15.

78 3 5
                                    

-Cz-cześć...- Foxy zająkał ogłoszony Tym, że to właśnie ta sama miłość sprzed kilku lat, która teraz zapewne zapomniała by o nim i zostawiła dla kogoś lepszego ciągle się w nim kochała.

-Hej! - odparła wyraźnie pobudzona i o wiele pewniej. - Jednak przyszłeś! Myślałam, że już o mnie zapomnisz i nie będziesz lubić! - ciągnęła. - No ale... myliłam się strasznie...

Rzuciła się w ramiona Lisiastego wtulając się w jego klatkę piersiową. Chłopak niepewnie odwzajemnił uścisk po czym się uśmiechnął.

-Mam dla Ciebie kwiaty... - szepnął jej do ucha. Wyciągnął prawą rękę schowaną za plecami w dłoni miał piękny bukiet kwiatów wcześniej zakupionych.

-O rety! Jakie śliczne! - złapała upominek w garści wdychając ich cudny zapach. - Kochany jesteś...

Zarumienił się całkowicie, pognał wzrokiem, gdzie indziej nie chcąc, aby dziewczyna to widziała.

-Jak właściwie mnie znalazłaś? Przecież Pizzeria już nie istnieje, a ja zmieniłem adres. - dopytywał się natarczywie.

Znów się uśmiechnęła. Foxy nie rozumiał jej rozbawienia, może to On właśnie wyglądał zabawnie? Znów odwrócił twarz.

-Zabawny jesteś... - mruknęła. - Posłuchaj nietrudno było Cię odnaleźć, poszłam do mojego Wuja, który pracuje w Policji. Mają tam takie programy, gdzie jeśli wpiszesz Imię i nazwisko pokazuje Ci jego adres oraz inne dane osobowe. Wpisałem Twoje i jestem. - uśmiechnęła się przebiegle.

-Czyli Policja może sprawdzać adresy wszystkich ludzi i ich Tam napadać? Czy co? - Zapytał sarkastycznie.

Wybuchła kolejną falą nie opanowanego śmiechu.

-Skąd ty bierzesz takie teksty? - wydusiła wreszcie.

Coś było nie tak... Szabii była osobą: spokojną, miłą, cichą, opanowaną... A teraz zdaje się być przeciwieństwem tego.

Rozmyślanie Lisiastego przerwała dziewczyna, która bawiła się teraz krańcem ławki na której siedzieli.

-Toooo... Po co chciałaś, abym tu przyjechał? - wypalił bez zastanowienia.

Stanęła dęba. Jakby ktoś kazał jej to zrobić bez własnej woli. Wstanęła z miejsca kierując się, gdzieś za plecami chłopaka.

Nie wiedział co zrobić - Czy zatrzymać? Czy puścić? W końcu, gdzie poszła? I po co?

Minęła minuta... dwie... pięć... dziesięć... Nocną ciszę przerwał krzyk tej samej osoby. Zerwał się z ławki jak poparzony i puścił się sprintem w kierunku odgłosu.

-Szabii?? Szabii!?? - krzyczał na różne strony aż, w niektórych blokach zapaliły się światła.

Znów usłyszał krzyk tuż za sobą. Zobaczył tylko ciemność i głośne łupnięcie kamieniem o jego czaszkę. Padł nieprzytomny.

Obudził się na trawie, właśnie był zaciągany przez dziewczynę, nadal byli w parku. Foxy nic nie zrozumiał - Czemu to zrobiła?

Ciągnęła go w ciszy lekko dysząc, w końcu nie był taki lekki, a ona taka silna. Po paru minutach znaleźli się przed bramą wejścia.
Chłopak już całkowicie wybudzony ze śpiączki siedział cicho nie chcąc narazić się na kolejne ogłuszenie. Głowa pękała mu od bólu nie do zniesienia, chciał chwycić się za głowę ale nie mógł, gdyż wciąż był uprowadzany. Z każdą chwilą jego głowa była wypełniana coraz to większą ilością pytań, które miał ochotę zadać dziewczynie. Każde nowe pytanie to istne piekło dla jego biednych skroni i mózgu. Z rozumowania przerwał mu silny warkot znajomego pojazdu, czyli wybiła już północ? Czyżby Alex wracał z odsieczą?

Machina gwałtownie zahamowała z głośnym piskiem. Wybiegł z niego przerażony i krzycząc klnął

-Ty suko!! Zostaw go! - dobiegł do nich stając na przeciw kobiety, która błyskawicznie chwyciła najbliższą ciężką broń jaką była szklana butelka. Zrobiła zamach, a on gwałtownie odskoczył. Nagle z całą siłą uderzył ją w kolano. Po Tym uderzeniu pisnęła i zgięła się z bólu.
Foxy błyskawicznie złapał ją od tyłu za ręce uniemożliwiając jej dalszy atak. Szarpała się w niepanowanej furii z jękiem wyrażającym sprzeciw. Rzeczywiście była dość słaba.

-A teraz wyjaśnij... - nakazał. - czemu?

Ryknęła na całe gardło ile wlezie, aby tylko ktoś chciał ją uratować, znów zaczęła się szarpać.

Westchnęła. Uspokoiła się i przestała stawiać opór.

-Więc... Foxy, wiesz jak bardzo Cię kocham? - mruknęła.

Ten pokiwał głową twierdząco.

-Nie chcę, aby tamta różowo-biała suka mi Cię zabrała. - szarpnęła ponownie co poskutkowało. Czym prędzej puściła się biegiem uciekając jak najdalej. Zaśmiała się szyderczo przeskakując płot miejskiego parku.

Foxy był zmieszany, nie widział co zrobić i co ma myśleć. Zostawić Mangle dla Szabii? Szabii to wariatka? Czemu chciała mnie ogłuszyć?

Alex również wyglądał na zmieszanego. Kompletnie nie wiedział co się właśnie stało, a tą dziewczynę skądś kojarzył, tylko skąd?

Z zamyśleń obu chłopców wyrwał dźwięk gwałtownego pisku samochodu.

-Kurwa mać, moje auto!  - krzyknął w biegu na ulicę. Nagle samochód zawrócił w stronę Alexa potrącajac go przy okazji, ten wyleciał przez górną szybę robiąc kilka przewrotów.

Kierowca teraz ruszył w stronę Foxy'iego hamując gwałtownie tuż przy nim co poskutkowało uderzeniem chłopaka o maskę maszyny, nie dało się usłyszeć żadnego jęku czy krzyku, zemdlał.

Szabii momentalnie wyskoczyła z już zniszczonego samochodu usiłując wpakować do środka ogłoszonego.

Udało się to jej po paru dobrych minutach, gdy Alex również powoli zaczynał się budzić.

Czym prędzej uciekła z miejsca zbrodni zostawiając po sobie ślad opon i biednego chłopaka.

{}{}{}{}{}{}
Wena
Mi
Skisła
:C

Co dalej?🐴

Risausemetus || FNaF Story || ÷Wstrzymane÷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz