5.3. Powrót

504 30 7
                                    

Doszli do końca korytarza. Laura była zdezorientowana. Nie wiedziała po co ją tu przyprowadził.  Nie było tutaj  pokoi. Strefa mieszkalna kończyła się piętro niżej. Przed nimi była ściana, do której przytwierdzona została  metalowa, pokryta rdzą drabina.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział Peter z ogromną dumą.
- Nic nie rozumiem.
- Dziwne. A podobno jesteś inteligenta.- miała ochotę go  szturchnąć, ale wiedziała, że jeszcze na to za wcześnie. - Jesteś gotowa?
- Gotowa na co?
- Na to co zaraz zobaczysz.
- A co zobaczę?
- Wejdę pierwszy, ale obiecaj, że zrobisz to samo.
- Boisz się, że ucieknę?
- Jesteś zdolna do wszystkiego. - uśmiechnął się i zaczął wspinać po skrzypiącej drabinie.
Uginała się pod każdym jego ruchem. Do klapy w suficie, prowadzącej pewnie na strych, od ziemi, na której wciąż stała Laura były jakieś 3 metry.
- Wiesz co? Nie jestem przekonana, że to jest dobry pomysł. - krzyknęła kiedy był już prawie u celu.
- Ruszaj się.
- Jesteś pewny, że to jest bezpieczne? Wygląda na bardzo starą. - dodała niechętnie dotykając szczebla.
- Jest księżniczko.
- Nie mów tak do mnie.
- To się tak nie zachowuj.
Zaczęła powolutku się wspinać. Kiedy doszła do Petera on uchylił klapę i wszedł.  Podał jej rękę, chwyciła ją i wciągnął ją na górę. Stanęła obok niego, a on zamknął właz. Zaczęła się rozglądać. 
- Przyprowadziłeś mnie na dach? Naprawdę? - powiedziała zdziwiona.
- Nie jest fajnie? Tak romantycznie.
- Co jest romantycznego w zardzewiałym, blaszanym dachu? W dodatku bardzo tutaj wieje.
Chłopak zdjął swoją skórzaną kurtkę i podał ją Laurze.
- Masz i skończ narzekać. - zawahała się przez moment, a potem wzięła kurtkę i zarzuciła na plecy.
Co prawda trwał już grudzień, ale dzisiejszy dzień był dosyć ciepły.  Było około 15 stopni. Kurtka jesienna zdecydowanie starczyła. Jednak nie tutaj. Było około godziny 20, temperatura zaczęła spadać. Znajdowali się na szczycie jednego z wyższych budynków w dzielnicy. Wiatr był naprawdę nieznośny.
- Chodź za mną. - Laura posłusznie wykonała polecenie. Kiedy zbliżyli się do krawędzi Peter odwrócił się do niej. - Zamknij oczy.
- Co? - spytała zaskoczona.
Nie odpowiedział tylko stanął za nią. Jedną ręką zakrył jej oczy, drugą położył tuż pod jej ramieniem. Powoli prowadził ją do krawędzi.
- Boję się. - powiedziała cichutko.
- Trzymam cię. Zaufaj mi.
- Chyba ponownie nie mam wyjścia. - zaśmiała się. 
Zatrzymał się, puścił jej rękę, a następnie zdjął dłoń z jej oczu i stanął w równej linii z Laurą.
- Możesz otworzyć oczy. - szepnął jej do ucha.
Otworzyła niechętnie i ujrzała najpiękniejszy widok jakikiedykolwiek mogła sobie wymarzyć. Otworzyła szeroko usta, nie mogła wyjść z podziwu. Nie przychodziły jej do głowy żadne słowa, które mogłyby opisać ten krajobraz.
- I jak? Jest okey?- spytał patrząc cały czas na jej reakcję.
- Żartujesz? Tu jest pięknie!
- Mówiłem, że ci się spodoba. - uśmiechnął się z satysfakcją.
W dole roztaczała się panorama miasta. Mieli u swych stóp całe miasto aniołów, które tętniło życiem. Niebo nad Los Angeles było pomarańczowe od miejskich świateł, a wyżej czarne, pokryte błyszczącymi gwiazdami, które wyglądały jakby ktoś je przypadkowo rozsypał na sklepieniu nieba. Miasto wyglądało jakby płonęło, mieniło się milionem światełek, które biły od  wszystkich budowli, mostów, budynków i samochodów.  Właściwie całość wyglądała jak piękna choinka otoczona ogniem, który jej nie trawił, a jedynie otaczał swoim ciepłem.
- Każdy powinien w swoim życiu to zobaczyć. - w końcu wydukała z siebie.
- Tak. - przyznał jej rację. - Często przychodzę tutaj kiedy mam zły dzień. Wystarczy, że usiądę przez chwilę i w ciszy popatrzę na miasto. Zawsze jest mi lepiej.
- Mieszkasz tutaj? Mówiłeś, że jesteś z Hollywood.
- Bo jestem.- spuścił głowę.- Wychowałem się tam. Teraz mieszkam tu, w hotelu. Wiem, że to może wydawać się dziwne, ale jest mi tu dobrze. Wszyscy mnie znają. Są moja rodziną.
- A co z prawdziwą rodziną?
- Nie mam jej. Moi rodzice nie żyją. - posmutniał na myśl o tym wspomnieniu.
- Przykro mi. - położyła rękę na jego ramieniu.
- Masz jeszcze jakieś pytania? - spytał z uśmiechem na ustach. Ewidentnie próbował zmienić temat.
- Tak. Wszystkie dziewczyny tutaj zabierasz?
- Nie, tylko te, które są tego warte. 
- Sporo ich było?- spytała zainteresowana.
- Szczerze?
- Oczywiście. - spojrzała na niego.
- Jesteś pierwsza.

***

Wybaczcie, że dopiero dzisiaj, ale wczoraj byłam na wycieczce i zapomniałam :(

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Wybaczcie, że dopiero dzisiaj, ale wczoraj byłam na wycieczce i zapomniałam :(. Następny rozdział w środę. Mam nadzieję, że wam się podoba 😊

Kierunek: Los Angeles (Poprawiane)Where stories live. Discover now