Rozdział 14

7.2K 550 33
                                    

Ludzie, powiedźcie mi co ja robię ze swoim życiem? Już widziałam tyle wiosen, tyle razy składano mi życzenia urodzinowe, tyle razy dane mi było zobaczyć pierwszy śnieg, który spadł danej zimy, a ja nadal nic nie osiągnęłam. Prawdopodobnie też nic nie osiągnę... Co ja mogę?! Za głupia by zmieniać świat, zbyt brzydka by być zauważoną, zbyt ustępliwa by rządzić, zbyt tchórzliwa by zaufać pewnemu piratowi...

Shannon weź się ogarnij! Jesteś na zakupach. Zakupy są fajne. Powinnaś się uśmiechnąć. W końcu kupujesz sobie kieckę u Pulchra Vestimenta. To przecież najlepszy projektant w tej galaktyce...

O matko wiosno, co jest ze mną nie tak? Zamiast być jak Lord Jareczek i krążyć niczym huragan szczęścia pomiędzy kolejnymi wystawami ja myślę o pewnym płomiennogłowym przystojniaku z Podziemia...

Wróć, wcale nie przystojniakiem... Kogo ja okłamuję. Nawet z płonącym łbem, oczami jak demon i tym czymś dziwnym wokół rąk, wciąż mi się podoba... Co jest ze mną nie tak?! Niech ktoś mi powie...

-Masz zbyt duży biust. –Dobra, nie o taką odpowiedź mi chodziło... Spojrzałam się w kierunku, z którego dochodziła, jakże filozoficzna, odpowiedź na moje pytanie. Przy wyjściu z przymierzalni stał Lord Jareczek i mierzył mnie wzrokiem.

-Zdecydowanie masz za duże cycki.

-Okej... -Przez ten mój wewnętrzny monolog teraz nie za bardzo wiem o co mu chodzi. Może powinnam chodź trochę słuchać jego wcześniejszych wypowiedzi. Chyba, że to jakiś zboczeniec, a on teraz odkrył, że nie pasuję do kanonu jego ofiar...

-Nie okejuj mnie tu. Ja po prostu mówię co widzę!

-Jesteś chyba pierwszym facetem, który widzi akurat w TYM problem... -Na ten komentarz mój rozmówca się roześmiał.

-Oj, nawet ja w TYM problemu nie widzę...-Na twarzy lorda zagościł subiektywny uśmieszek.

-Ej! Może przestałbyś się gapić? Zaczynam się bać...

-Nie moja wina, że ta sukienka wydaje się być tylko w tym miejscu za mała!

-A tak faktycznie...-Tak się dziwnie składa, że dopiero to zauważyłam. Ledwo mogę w niej oddychać i nawet nie zwróciłam na to uwagi. To wszystko wina mojego przeklętego pirata. Zajmuje każdy skrawek mojego umysłu. Przez tego degenerata nie zauważyłabym nawet autobusu, który by mnie potrącił...

-Halo? Ziemia do Shannon! – Jareczek zaczął mi wymachiwać rękami przed twarzą.

-Tak? Zamyśliłam się...

-No właśnie widzę. Powiedz mi, co trapi główkę księżniczki?

-Nic ważnego, po prostu...-Próbowałam znaleźć właściwe słowo gdy przerwał mi blond-włosy.

-Widzę, że ktoś zawrócił w głowie mojemu ślicznemu kwiatuszkowi. Może pójdziemy do kawiarni, a ty mi wszystko opowiesz?- Zapytał mnie, a ja powoli skinęłam głową. Chłopak podał mi rękę i z uśmiechem na twarzy poprowadził mnie do wyjścia ze sklepu.

***

Może się powtarzam, ale... Co ja robię ze swoim życiem? Leże na swoim łóżku, w swoim pokoju, w swoim rozciągniętym różowym golfie i myślę jak najlepiej zmarnować kolejne minuty swojego życia. Jestem żałosna... Nie powinnam była tak panikować... To moja winna, że rozstaliśmy się w tak niezręcznej sytuacji... Co ja gadam to przecież on nie raczył mi się nawet przedstawić. Może, gdyby z łaski swojej jakoś mnie o tym wszystkim poinformował, to zareagowałabym inaczej... A może zareagowałabym tak samo... Pewnie dlatego nic mi nie powiedział... Czuje się jakby wyrzuty sumienia miały rozsadzić mi czaszkę. Puk, puk, kołaczą do mojej głowy domagając się wejścia. Podświadomość razem z nimi mówi słowa, które dosłownie niszczą moje poczucie własnej wartości. Całkiem ładnie go potraktowałaś, osądzająca po pozorach ździro. Miałam za złe tym wszystkim dupkom królewskiego pochodzenia, że widzą we mnie tylko wpływową księżniczkę, a nie żywą osobę. Uważałam się za lepszą od nich, bardziej wyrozumiałą, a sama zrobiłam to samo. Zamiast mojego szarmanckiego pirata, którego tak uwielbiałam, zobaczyłam tylko potwora... Tylko śmierć...

Muszę coś zrobić. Muszę z nim pogadać. Muszę się z nim spotkać...

***

Dobra, dobra... Jak mam się tam dostać? Myśl Shannon... Myśl... Wiem, użyje mostów między planetarnych Markusa! Tylko pozostaje jeden problem muszę się jakoś dostać do jego warsztatu. Musze użyć prototypu. Urządzenie uniwersalne jest stale kontrolowane, a ja nie mogę przecież powiedzieć gdzie chcę się dostać. Jak przedostać się przez systemy ochronne mojego braciszka? Może poproszę KANARKA o pomoc. Dobra, plan mam. Biegnę najszybciej jak mogę do skrzydła zamku należącego do Markusa. Jestem. Przede mną są drzwi warsztatu. Biorę głęboki wdech. Dopiero teraz zauważam jak szybko bije mi serce.

-KANAREK! Potrzebuje twojej pomocy.-Mówię w przestrzeń. Zaraz obok mnie pojawia się jeden z robotów Elizabeth.

-Czym mogę służyć kwiatuszku?-Jestem okropnie zdenerwowana, ale nie mogę powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie wypływa mi na usta. Moja siostra, kazała robotom zwracać się do mnie kwiatuszku. Jejku, jak ja uwielbiam to irytujące stworzenie.

-Czy mógłbyś mi otworzyć te drzwi?-Pytam nieśmiało maszynę.

-To naruszanie prywatności Markusa, kwiatuszku.-Dobra teraz ten kwiatuszek mnie już irytuje.

-Otwórz te drzwi. Musisz przecież wykonywać moje rozkazy.-Mówię ze złością do tej puszki żelastwa.

-Nie mam polecenia wykonywania twoich rozkazów.-Zabije Elizabeth za to jak nic.-Mam cię tylko uszczęśliwiać, kwiatuszku.-Może jednak dam jej jeszcze trochę pożyć...

-Ale otworzenie tych drzwi mnie uszczęśliwi!- Mówię z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Jeżeli cię to uszczęśliwi to już otwieram, kwia...błąd poleceń...tuszku.-Mam nadzieję, że nie zepsułam robota, siostra byłaby na mnie zła.

Od razu po otwarciu się warsztatu podchodzę do maszyny. Szukam kursu Sub Terra i nie mogę go znaleźć. Nie to nie możliwe, że Markus tego nie zaprogramował. Trudno, sama muszę ustawić właściwe współrzędne, ale nie mam pojęcia jak. Wpadam na kolejny szalony pomysł.

-KANAREK ustaw mi współrzędne na Sub Terrę.-Mówię stanowczym tonem.

-Ale nie mogę, Elizabeth tego zabroniła kwiatuszku.-Lubię cię durny robocie. Współpracuj.

-Ale kazała ci, mnie także uszczęśliwiać, a teraz tylko to może dać mi szczęście.

Robot podchodzi do maszyny i po jakiejś minucie przejście się otwiera.

-Czy teraz, błąd poleceń, błąd poleceń, błąd poleceń, błąd poleceń, błąd poleceń, jesteś szczęśliwa, błąd poleceń, błąd poleceń, błąd poleceń, kwiatuszku?- KANAREK pyta mnie tym swoim zacinającym się komputerowym głosem, a mi robi się go żal.

-Tak, jestem szczęśliwa. –Odpowiadam i wchodzę do wynalazku Markusa. 



Być życiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz