~*Marinette*~
-Malodie? - spytała mnie Alya, wracając z parku. Rozwiązałyśmy razem zadania z chemii, bo ona chociaż ma o tym jakieś pojęcie. Właśnie opowiadałam jaj o moim spotkaniu z kasztanowłosą dziewczyną.
-Dokładnie tak. - odparłam. - Troszkę dziwnie się zachowywała, ale nie była zła. Wyobraź sobie, co by mi zrobiła Chloe.
Moja przyjaciółka oderwała się od telefonu. Zamrugała nieprzytomnie oczami, a po chwili wydęła wargi.
-Możesz powtórzyć? Patrzyłam, jak mi wyszedł filmik na bloga. Ostatnio Ladybug pokonała złoczyńcę puszką z kremem czekoladowym! Musiałam to nagrać!
Westchnęłam. Tak bardzo lubiłam Alyę, ale czasem przesadzała z publikowaniem filmów z udziałem moim i Chata. Mówiłam jej to już, nawet udało mi się ją przekonać, że "rozmawiałam z Biedronką" na temat "jej" prywatności. Niestety, moja przyjaciółka chyba nie wzięła sobie tego do serca, bo odpowiedziała:
-Och, ta fałszywa skromność! Biedronka powinna bardziej się docenić!
Kolejne materiały okrążały internet. Coraz więcej ludzi o nas wiedziało, obserwowało. W każdej chwili mogłam zostać ujawniona. Tikki wyraźnie mówiła, że nikt nie może się dowiedzieć, no chyba, że Chat. Ale i tak nie miałam co do tego pewności. Każdego dnia, kiedy Czarny Kot chciał (nie to, że tak powiedział, po prostu było to widać) poznać moją prawdziwą tożsamość, łudziłam się, że tak nie może być. Że lepiej by było, gdybyśmy po prostu nie wiedzieli. Chociaż Chat tysiąc razy podkreślał, że może się znamy. Szanse są znikome. Paryż jest przeogromny. To wprost nie możliwe.
Lecz coraz bardziej powracałam do tego, co by było, gdybyśmy na prawdę mieli ze sobą coś wspólnego w prawdziwym życiu.
-Dziewczyno, żyjesz?
-Przed chwilą to ja się ciebie o to pytałam - odburknęłam do Alyi, muskając opuszkami palców moje kolczyki. "Nic nie trwa wiecznie" - mówiła pani Bustier, kiedy omawialiśmy książkę Krucha jak lód. "Nawet, jeśli walczy się o dobro, i zwyciężamy, czas może zniszczyć marzenia i nasza największa radość umknie, zabierze do grobu szczęście"
-Wiesz, że już od trzydziestu minut jesteśmy pod twoim domem? - moja przyjaciółka pomachała mi książką od chemii przed nosem. Delikatnie podniosłam kąciki ust.
-Och, Alya, przepraszam. Jestem strasznie... no, wiesz...
Dziewczyna uniosła znacząco brwi.
Opss... Wpadłam. Moja kochana zadziorna przyjaciółka coś podejrzewa. - Dobra, tym razem dam ci spokój, ale nie myśl, że się jutro wymigasz. - uśmiechnęła się, wręczając mi podręcznik. - Nara!
-Cześć! - odprowadzałam ją chwilkę wzrokiem, po czym nacisnęłam klamkę.
~*Adrien*~
Rano, gdy wysiadłem z samochodu, Chloe nie rzuciła mi się na szyję, jak to miała w zwyczaju. Rozejrzałem się ostrożnie, gdyż nie umknęło mojej uwadze, że w każdej chwili mogę zostać napadnięty znienacka.
Dopiero, gdy wkroczyłem na dziedziniec, zauważyłem ją pochyloną nad ławką w kącie. Towarzyszyła jej Sabrina. Blondynka machała tymi swoimi włosami, jak w reklamach szamponu i mocno getykulowała. W jej głosie słychać było frustrację.
-Och, skoro tak, to słuchaj! Ja jestem Chloe Bourgeois, córka...
-Córka burmistrza, skończona debilka i ta, która próbuje mnie zastraszyć. - odparł zdecydowany głos. - Schowaj się w tą swoją torebkę od Prady, bo na pewno tam się zmieścisz.
-CO!?!?! Jak śmiesz tak się do mnie odzywać!!! - wrzasnęła Chloe, odwracając się na pięcie. - Choć Sabrina! Nie będziemy marnować czasu na tę... okropną dziewuchę! Od razu wiedziałam, że ta nowa to jakaś wieśniaczka! Nawet butów porządnych nie ma! - odeszła tym swoim krokiem modelki, a za nią, jak wierny piesek (piesek, który potrafi odrabiać pracę domową z geografii) podążyła rudowłosa.
Szczerze, to dawno nie widziałem, żeby tak ktoś dopiekł Chloe. Podszedłem do ławki. Siedziała na niej kasztanowłosa dziewczyna w moim wieku. Spojrzała na mnie swymi oliwkowymi oczami i przestała zbierać z podłogi porozrzucane przez blondynkę jej podręczniki.
-Co, kolejny bogaty koleś się znalazł? - parsknęła, krzyżując ramiona. - Nie myśl sobie, że cię nie znam. Jesteś Adrien Agreste, syn tego gościa, Gabriela Agresta, ideała wśród mody.
-Ja...
-Oj, szkoda słów. Najpierw wpada na mnie jakaś dziewczyna z ulicy o imieniu Marietta, potem córeczka burmistrza upokarza przed szkołą, a teraz co? Wmówisz mi, jaki ty jesteś cudowny, robiąc za chodzącą reklamę firmy twojego taty? A może dasz jakiś narkotyk, wywieziesz do Ruskich i będę robić za jakąś durną niewiastę? Odpada, słuchaj, odpada. - wzięła ostatnią książkę z posadzki i zarzuciła swoją torbę na ramię. Zmroziła mnie chwilę wzrokiem, co zupełnie nie pasowało do jej ciepłych bladozielonych oczu i odwróciła się na pięcie.
Czułem się paskudnie. Nie raczyłem jej zatrzymać, chociaż to, co mówiła, nie było prawdą. Widocznie była nowa, a Chloe od razu bierze na spytki uczniów, którzy dopiero co postawili stopy w tej szkole. Blondynka bardzo ją uraziła, jak na pierwszy dzień to zbyt dużo wrażeń...
Nagle zadzwonił dzwonek. Pospiesznie powłóczyłem nogami z w stronę klasy. Usiadłem na miejscu, rozpakowałem się i podparłem głowę na łokciach.
-Adrien? Stary, nie poznaję cię! Dlaczego jesteś taki przybity? - spytał Nino, klepiąc mnie po plecach.
-Przyczyna znajduje się tutaj. - wskazałem na drzwi, w których znalazła się kasztanowłosa. Przeszła przez klasę ze spuszczoną głową, a kiedy znajdowała się obok Chloe, ta zrobiła głupią minę, wskazała na nową, a potem wybuchła śmiechem. Dziewczyna spojrzała na niż spode łba, następnie usiadła koło Nathanaela, jednak na brzeżku ławki.
Mój przyjaciel rozszerzył oczy.
-Ty... Zakochałeś się?
Zachłysnąłem się i spojrzałem na niego z przerażeniem.
-Nie, no! Co ty! Miłością mego życia jest Bie... Biała czekolada! - jęknąłem, po czym pokazałem, że to żart. Nino uśmiechnął się.
-Aha... To jaka jest prawdziwa przyczyna?
-To jest nowa uczennica. Chloe strasznie jej dopiekła, a o mnie pomyślała, że jestem jakimś, cytuję: bogatym kolesiem. Strasznie się zezłościła, a potem odeszła. Powinienem...
-Dzień dobry, moi drodzy! - zawołała pani Bustier. Dziś spróbujemy trochę popytać z gramatyki.
Po klasie przeszedł szmer niezadowolenia i oburzenia.
-Jaki entuzjazm... - mruknęła pod nosem, lecz zaraz potem zauważyła nową i się uśmiechnęła. - Och, widzę, że znalazłaś już swoje miejsce. Wstań, pokaż się wszystkim.
Dziewczyna podniosła się. Głowę miała tak pochyloną, żeby grzywka zasłaniała jej twarz.
-To jest Malodie Di Lour. Będzie chodziła z wami do klasy. Jakie masz zainteresowania?
-Mu... muzyka... - bąknęła, patrząc na Chloe, na mnie i z niewiadomego powodu na Marinette, która się do niej uśmiechała.
-Dobrze, integrację proponuję na przerwach. Teraz zajmijmy się gramatyką. Usiądź, Malodie. Otwórzcie podręczniki do fleksji na stronie sześćdziesiątej pierwszej.
Zerknąłem do tyłu.
Malodie nadal siedziała sztywno i z głową schowaną na grzywką.
CZYTASZ
Miraculous | Unhappy Love [ZAWIESZONE]
Fanfic"Miała tę scenę przed oczami, chociaż je zamknęła. Koniec. Nic więcej. Jedno, jedyne słowo, które daje kres wszelkim nadziejom. 'My Lady?', usłyszała, choć to było nie możliwe. Zacisnęła oczy mocniej, oddając się bólowi. Słyszała walkę, świst wiatru...