Czy to aby na pewno był dobry pomysł? A co jeśli on się zdenerwuje, że tam poszłam, albo jest na mnie zły za to jak wcześniej zareagowałam? Shannon nie bądź mięczakiem. Nie pora na rozmyślanie... Już jestem.
Zrobiłam niepewny krok przed siebie, a w momencie, w którym moja stopa dotknęła podłoża most się zamknął odcinając mi jednocześnie drogę ucieczki. Nie przemyślałam tego... Oczywiście Shannon to do ciebie podobne! Twoja pusta mózgownica wymyśliła sobie, żeby przenieść się do podziemia, ale już wymyślenie jak wrócić było dla ciebie za trudne... Dobra. Wzięłam głęboki wdech i rozejrzałam się po miejscu, w którym się znajdowałam. Przede mną zobaczyłam ogromny zamek otoczony czymś, co łudząco przypominało ogród. Słowo przypominało było słowem kluczowym. Co prawda widoczne były ścieżki wijące się dookoła posesji, gdzie nie gdzie stały piękne rzeźby, ale oprócz tego i szczątków roślin nie było nic. Po kręgosłupie przeszły mnie ciarki. To miejsce było upiorne. W czasie bitwy aż tak tego nie odczułam, ale teraz... Nerwowo przełknęłam ślinę i ruszyłam niepewnym krokiem w kierunku zamku. Zapukałam w masywne wrota, ale niestety odpowiedziała mi tylko cisza. Delikatnie nacisnęłam na misternie zdobioną klamkę i o dziwo drzwi ustąpiły. Weszłam do środka szukając wzrokiem jakichkolwiek oznak życia. Przed oczami miałam ogromny hol zdobiony malowidłami przedstawiającymi anioły walczące z demonami, a po środku tej sceny można było zobaczyć małego chłopca przytulającego trzy zapłakane, jeszcze młodsze dziewczynki. Wyglądało to tak jakby to on je chronił przed tą całą brutalnością, która je otaczała. Nie wiem czemu, ale ten blond-włosy chłopak skojarzył mi się z Sethem. No właśnie Seth...
-Halo! Jest tu ktoś? - Nie doczekałam się odpowiedzi. Poszłam wzdłuż korytarza, który znajdował się przede mną. Po chwili znalazłam się w jakimś salonie. Pomieszczenie mimo, że było utrzymane w ciemnych barwach dawało wrażenie ciepłego, a efekt potęgował znajdujący się w rogu kominek, w którym ciągle tlił się ogień. Czyli, ktoś tu musiał niedawno być.
-Seth, jesteś tutaj?!- Krzyknęłam ale nie dostałam żądnej odpowiedzi. Po chwili do moich uszu dotarł stłumiony dźwięk dobiegający zza drzwi tarasowych. Najciszej jak potrafiłam udałam się w tym kierunku. Scena jaką zobaczyłam po wyjściu z pomieszczenia wprawiła mnie w niemałe zaskoczenie. Na dziedzińcu klęczał Seth podlewając, rosnącą przed nim, stokrotkę ,jakby była jakimś wielkim skarbem. Z jego ust wychodziło jedno zapętlone zdanie powtarzane niczym mantra:
-Błagam, nie usychaj. Błagam, nie usychaj. Błagam, nie usychaj. Błagam, nie usychaj...
Mimo iż nie rozumiałam sytuacji, która działa się przede mną, zrobiło mi się go strasznie żal. Chciałam coś zrobić, pocieszyć go. Uspokoić, że tej stokrotce nic się nie stanie. Nawet w moich myślach brzmiało to niewiarygodnie głupio, ale to właśnie chciałam zrobić. Mimowolnie moje stopy zaczęły kierować się w jego kierunku. Zupełnie odruchowo położyłam rękę na jego ramieniu, próbując go pocieszyć.
-Seth...-Wyszeptałam w jego kierunku. W tym samym momencie on odskoczył ode mnie, jakby zobaczył ducha. Patrzył się na mnie przestraszonym wzrokiem, a wokół jego dłoni zaczęły gromadzić się cienie. Po chwili złapał się za głowę i bujając się w przód i w tył zaczął mamrotać:
-Jej tu nie ma... Nie ma tu mojej piratki. - Mówił co chwile zerkając w moim kierunku ,a wokół niego gromadziło się coraz więcej cieni. - Jej tu nie ma! Zbyt się bała, nigdy tu nie wróci... Zbyt bała się mnie... Nigdy do mnie nie wróci... Oj Shannon...- Skierował na mnie swój wzrok - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cię jeszcze raz zobaczyć...-Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który niemal od razu został zastąpiony przez okropny grymas.-Ale to się nigdy nie stanie. Nie mam zamiaru ani razu więcej oglądać strachu w twoich oczach. Strachu przed potworem. Strachu przede mną.- W tym momencie ilość cieni wokół Setha podwoiła się. Wiły się wokół niego niczym macki. Jeden z nich dosięgnął stokrotki. Roślinka niemal natychmiast uschła pozostawiając po sobie tylko suchy badyl. Seth widząc to zaczął się niekontrolowanie trząść. Nie mogąc na to patrzeć podeszłam do niego i delikatnie przytuliłam go do siebie. Tylko to zrobiłam on szczelnie objął mnie swoimi ramionami i zaczął płakać.
-Ona uschła...Shannon, ona uschła.-Mówił patrząc mi w oczy tak poważnym wzrokiem, jakby opowiadał o jakiejś wielkiej tragedii.
-Spokojnie Seth, nic takiego się nie stało.- Próbowałam go uspokoić głaszcząc go po głowie, lecz on usłyszawszy moje słowa wyrwał się z mi się z rąk.
-Nic takiego?! Ona uschła! Ona nie żyje! To ja ją zabiłem. Zabiłem ją jak wszystko inne. Zabiłem moją stokrotkę tak samo jak zabiłem moją różę, mojego kanarka, moje siostry... Wszystko tutaj jest martwe! Wszystko tutaj jest tak samo martwe jak ja...- Gdy skończył to mówić zaczął jeszcze bardziej się trząść. Na ten widok czułam niemal jak moje serce pęka. Musiałam coś zrobić.
-A jakbym sprawiła, że byłoby tu coś żywego? Czegoś co tak łatwo nie dałoby się zabić?- Zapytałam, a jego jedyną reakcją był błysk nadziei w jego pięknych, jasnych oczach.
-Zrobiłabyś to?- Poprosił ciągle drżącym głosem.
-Tak.-Odpowiedziałam, po czym skoncentrowałam się na wypełnianiu obietnicy. Moje dłonie zaczęły świecić żółtozieloną poświatą, a z ziemi zaczął kiełkować pierwszy listek. Roślina rosła tworząc na początku chude, zaś potem coraz grubsze gałązki. Z każdą chwilą tworzone przeze mnie drzewo wzrastało tworząc potężny pień otoczony tysiącami małych listków emanujących delikatną poświatą. Starałam się naładować tą roślinę jak największą ilością życiowej energii. Chyba trochę przesadziłam, bo w promieniu pięciu metrów wyrosła trawa. Popatrzyłam na swoje dzieło i byłam zadowolone z tego co mi wyszło. Seth przyglądał się temu z mieszanymi uczuciami wypisanymi na twarzy.
-Widzisz Seth, już teraz tu coś żyje.-Powiedziałam mu z uśmiechem na ustach. Mężczyzna ja w transie podchodził do drzewa, lecz zatrzymał na granicy, do której rosła trawa.
-Nie chce tego też zabić...-Wyszeptał przyciszonym głosem.
-Nie zabijesz.-Odpowiedziałam stanowczo i pociągnęłam go za rękę w kierunku drzewa. Seth wahał się przez moment w obawie, że to zaraz zniknie, lecz po chwili zamkną mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Dziękuje.-Słyszałam jego łamiący się głos przy swoim uchu.-Nawet jako moja halucynacja jesteś cudowna.-Cofnęłam się pojmując znaczenie jego słów.
-Nie jestem żadną halucynacją. Jestem tu naprawdę.-Popatrzył na mnie z wyraźnym zwątpieniem wypisanym na twarzy.
-Udowodnij.-Powiedział stanowczym tonem, a ja z całą swoją desperacją pocałowałam go.
CZYTASZ
Być życiem
Fantasy#1 in fantasy 15.11.2016 Sytuacja jak z bajki. Ona jest księżniczką, która musi znaleźć swoją bratnią duszę w trzy noce. W trzy bale. On jest potężnym władcą podziemia, który zapała do niej niespodziewaną miłością, ale niestety... Ich życie to nie b...