Ach, wspomnienia. Ten tekst został napisany kilka lat temu. Kiedy go czytałam i poprawiałam, mało się nie załamałam. Tyle błędów! Tyle głupot! No, ale niech będzie. To pierwszy z shotów, który postanowiłam pokazać światu. Umieszczony został w 1-kwietniowej antologii u Aktiny. Miło ją wspominam!
"Moje życie to żart!" jest pierwszą częścią przygód Leanne i Dashiella. Niedługo poprawię i wstawię drugą o nazwie: "Moje życie to porażka!" i na niej zakończy się cała seria (shotowa duologia?). Co mogę powiedzieć? Ta opowieść rok temu podobała mi się bardziej, no, ale nie narzekajmy, może komuś przypadnie do gustu! Dashiella i tak kocham.
CZĘŚĆ DRUGA SHOTA: https://www.wattpad.com/story/88792849-moje-%C5%BCycie-to-pora%C5%BCka-cz-2
***
Zaczyna się.
Otworzyłam jedno oko i spojrzałam w sufit, aby upewnić się, że nic niechcianego nie spadnie mi na głowę. Test sprawdzający numer jeden zdany. Otworzyłam drugie oko i spojrzałam ostrożnie w bok. Na ścianie, niezmiennie od ponad trzech miesięcy, wisiał kalendarz z rasowymi kotami. Wytężyłam zaspany wzrok i dla pewności rozczytałam dzisiejszą datę.
Pierwszy kwietnia. Ten znamienny dla mojego losu dzień był wyraźnie zaznaczony czarnym markerem. Męskie przyrodzenie, potocznie zwane przez młodzieżową społeczność karniakiem, zarysowane wokół dużej, tłustej, kwietniowej jedynki, musiało być sprawką mojego młodszego brata. Wielkie i ręcznie wypisane drukowane litery głoszące: „URODZINY POTWORA" najwyraźniej także. Cóż, rodzina dbała o to, abym przypadkiem nie zapomniała, kiedy się urodziłam.
Westchnęłam ciężko i przeniosłam spojrzenie na sufit.
Na świecie nie znałam bardziej niezadowolonej ze swoich urodzin nastolatki, niż ja. Zazwyczaj gdzie człowiek nie spojrzał, wszyscy cieszyli się z rocznicy swoich narodzin, hucznie ją świętując. Tylko nieliczni zamykali się w swoim własnym domu i spijali z kieliszka dojrzałe wino, cierpiąc na samotność i wylewając rzewne łzy. Ja miałam z kim spędzać ten czas – raczej nie należałam do samotników kontemplujących swoje życie w najbardziej dogodnych ku temu chwilach. Mój powód do nienawiści był odrobinę bardziej skomplikowany.
Dzień pierwszego kwietnia od dziecka nazywałam: „Dniem przeklętej trójcy". Pierwszym powodem zaistnienia przeklętego dnia były – jak się już idzie domyślić – moje urodziny, drugim powodem: prima aprilis, czyli dzień, w którym ludzie stroili sobie z innych żarty, trzecim: kolejna rocznica założenia restauracji moich rodziców. Ktoś mógłby się puknąć w głowę, patrząc na tak błahe powody do nienawidzenia własnych urodzin, ale nie ja. Każda z tych okazji kryła w sobie bowiem nutkę zgrozy, co w połączeniu ze sobą dawało wybuchową mieszankę, zdolną do wprowadzenia w depresję najtwardszego zawodnika. Po osiemnastu latach na szczęście wciąż się trzymałam, a to wszystko dzięki osobistej terapii układanej przed snem, ostatniego dnia marca. „Poradzisz sobie, Lea, wytrzymasz wszystkie rodzinne żarty! Wytrzymasz wszystkie upokorzenia! Wytrzymasz nawet pracę w restauracji u boku swojego znienawidzonego przyjaciela! Pamiętaj, że ten dzień trwa tylko dwadzieścia cztery godziny, potem masz trzysta sześćdziesiąt cztery dni spokoju".
Chyba nie muszę mówić, że ten dzień zawsze kończył się tragicznie? Obojętnie jak mocno bym się motywowała, jak bardzo ukrywała i unikała ludzi, to i tak nic nie dawało – los był okrutny i dopadał mnie w najmniej oczekiwanej chwili. A wszystko miało swój początek właśnie tego jedynego w roku kwietniowego poranka...
Przeniosłam się do pozycji siedzącej.
Drugi test sprawdzający pora zacząć.
Odrzuciłam kołdrę na bok, dokładnie oglądając każdy odkryty zakątek i skrawek mojego łóżka. Dwa lata temu mój młodszy brat Jace wrzucił mi do niego zaskrońca. Myślałam, że dostanę zawału, gdy nagle coś oślizgłego zaczęło mnie dotykać po nogach. Nigdy wcześniej tak szybko nie uciekałam i tak głośno nie wrzeszczałam. Oczywiście całe moje rodzeństwo miało ze mnie niezłą polewkę. Na szczęście w tym roku nie miałam takich niespodzianek.
CZYTASZ
Moje życie to żart! [Cz.1]
Teen FictionCzy wiesz jakie to uczucie urodzić się w prima aprilis - w dniu, w którym wszyscy stroją sobie żarty z twojego istnienia? Jeżeli nie - już zaczynam ci zazdrościć! Zapewne nie masz też okrutnego sąsiada, którym jest Dashiell Davis - mój wróg publiczn...