4

151 14 0
                                    

Sprawdził coś w dokumentach, po czym spojrzał mi w oczy i westchnął zamykając teczke z popierami. Przechylił głowę w bok kładąc ręce na stole i się lekko uśmiechnął.

- Wincent, Spray Wincent.-przedstawił się licząc, że również to zrobię, ale ja tylko spuściłam wzrok na stół.- No dalej, daj sobie pomóc.-zachęcał, ale pozostałam niewzruszona.- To może ty chcesz mnie o coś zapytać?

Podniosłam na niego wzrok, ale szybko go znów spuściłam. Czekał chwilę w mielczniu i w końcu wstał, aby do mnie podejść, czego się wystraszyłam i odchyliłam w bok.

- Spokojnie, ja ci ufam, więc ty zaufaj mnie.

Akurat.

Odpiął moją kostkę, a kajdanki wsadził sobie do kieszeni, po czym rzucił mi spojrzenie i usiadł znów na swoim miejscu.

- Teraz jesteśmy na równi.-przysunął się na krześle bliżej stołu.- Wiesz gdzie jesteś?-zaczął, a ja nadal się nie ruszyłam.- Kim jestem?-zadał kolejne pytanie, ale ja nadal milczałam.- Może spróbujmy inaczej.-rzucił, po czym wstał gwałtownie, przez co krzesło odsunęło się aż nie uderzyło o ściane z tyłu, a ja przez to podskoczyłam.- To twoja ostatnia szansa.-odczekał chwile, w której wpatrywaliśmy się w siebie.- A więc jak chcesz.-pochylił się kładąc ręce na stole.- Mogłaś mi pójść na rękę, teraz za późno.

Zawołał strażników, którzy poprowadzili mnie spowrotem do celi i rzucili mną o ziemię, co nie powiem, zabolało.

- Czekaj.-powiedział czarnowłosy i wraz z dwoma chłopakami mnie podnieśli na nogi.

- Co ci mówił?-zapytał rudy chłopak stojąc po mojej lewej.

- Że mogłam mu pójść na rękę, a tak paza tym, to wypytywał mnie o mnóstwo rzeczy.-wyjaśniłam patrząc na swoje buty.

- Standard.-rzucił brunet po mojej prawej.

Chłopaki odeszli, a azjata został, aby poklepać moje ramię.

- Dobrze się spisałaś.-rzucił mi uśmiech i odszedł do reszty grupy.

Dziewczyna, która do tej pory siedziała w kącie, teraz stała przy szybie i z pięścią przy ustach patrzyła w jakiś odległy punkt. Nasuwa mi się jedno pytanie jak tak na nią patrzę, co się dzieje na tych badaniach?

- Straszne, nie?-rdzawowłosy chłopak stanął obok mnie i wlepił wzrok w tą samą postać co ja.

- Długo tu jest?-zapytałam w momencie, gdy z oka dziewczyny poleciała jedna łza.

- Była tu pierwsza.-zrobił chwilę przerwy na drżący wdech.- Był z nią chłopiec. Miał może siedem lat, jej syn.-zawiesił wzrok na podłodze.

- Co z nim?-popatrzyłam na niego ciekawa.

- Nie przeżył badań.-wyznał, a mnie serce na sekundę odmówiło współpracy i poczułam jak z mojej twarzy odpływa krew.

Myśl, że jakiś człowiek, ignorując już fakt, że dziecko, nie przeżył badań jest poprostu wstrząsająca. Jak można takie coś robić drugiemu człowiekowi?

W ciągu dwóch następnych godzin siedziałam w ciszy pod ścianą, tak jak reszta i odpoczywałam. Nie spałam, ponieważ azjata powiedział, że mam być czujna na wszelki wypadek.

Ale kiedy zobaczyłam kilku strażników, którzy idą w kierunku naszej celi, przyznam, że omal nie zemdlałam. Moje obawy się spełniły, wzieli mnie w kajdanki i brutalnie poprowadzili przez korytarz do widny i dalej chyba na piętro minus dwa. Wyszłam z szarego pomieszczenia, a pierwsze co zauważyłam, to białe, sterylne pomieszczenie z metalowym krzesłem na środku i dwoma głośnikami w kątach pokoju.

Zostałam posadzona na krześle i związana kajdankami za oparciem krzesła, a moje obie kostki przymocowane do nóżek.

Strażnicy wyszli, a mnie pozostało czekać. Oczywiście próbowałam uwolnić swoje ręce, ale po kilku chwilach stwierdziłam, że to na nic.

- Przystępujemy do badania numer pięć jeden zero. Przygotować gaz minterezujący*.-ogłosił kobiecy głos w głośnikach, a mnie się zrobiło nie dobrze z nerwów.

Szary dym zaczął się wydobywać z dziurek w podłodze, a ja nie wiedząc z czym mam do czynienia, wolałam nie wpychać substancji i wstrzymałam oddech.

- Zwiększyć ilość.-znów ten głos, a z jej polecenia dymu zaczęło przybywać aż w końcu nie widać było nic oprócz niego.

Nie wytrzymałam i zaciągnęłam się nim, a zaraz po tym zaczęłam się dusić.

- Koniec.-rozkazał, gdy byłam już na skraju wytrzymałości z płucami.

Pomieszczenie oczyściło się w błyskawicznym tempie, ale nie dane mi było odpocząć,ponieważ dwaj strażnicy weszli do pokoju i mocno chwycili mnie za podróbek, żeby nakierować moje oczy na czerwoną latarke.

- Brak efektu!-rzucił jeden ze strażników, po czym odczepił mnie od krzesła i zapiął kajdankami moje nadgarstki.

Zanim się zorientowałam byłam w innym pokoju podobnym do poprzedniego, ale tym razem byłam w nim wolna. Mogłam chodzić, lecz tylko się rozglądałam.

- Rozpocząć badanie numer osiem dwa siedem. Nalewanie wody zacząć.

- Chwile! Co?!-krzyknęłam przerażona wizją utonięcia w pokoju.

Minterezujący gaz*-substancja mająca na celu wybadanie zmian płucnych, a przekrwione oczy są efektem zmian w płucach np. U wilkokrwistych.

Stan tego rozdziału, to oficjalnie "niesprawdzony", więc przepraszam za błędy i literówki😋

Wolfblood, It's MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz