Prolog.

152 11 2
                                    

- 6 tydzień - słowa lekarza odbijały się echem w głowie kobiety. Nosiła pod sercem coś czego tak naprawdę nie chciała, co nie powinno mieć racji bytu, a jednak wszystko potwierdzało najgorszy z możliwych scenariuszy. Była w ciąży. Jedna krótka noc w ramionach innego mężczyzny zrujnowała całe jej życie. Miała męża... Właśnie co powie jej mąż gdy wróci z delegacji ? Choć to przez Niego posuneła się do zdrady. Ciągle delegacje, podpisywanie umów i tworzenie kontraktów zagranicą. Czasami nawet pół roku go nie było odzywając sie raz na tydzień.
Bez słowa wyszła z gabinetu lekarskiego trzymając w dłoni zdjęcie USG. Duże krople łez zbierały się pod jej powiekami czekając tylko by swobodnie powędrować po policzku. 6 tygodni...
Wjechała windą na szczyt apartamentowca w centrum Moskwy by po chwili przekręcić kluczyk w drzwiach. Westchnęła lekko zdejmując swoje czarne szpilki. W dużym salonie zastała nianię bawiącą się z małym Akiteru - Jeszcze raz dziękuję, że przyjechałaś mimo dnia wolnego.
- Nic się nie stało, za każdym razem cieszę się gdy mogę tutaj być proszę Pani - kobieta ukucneła przed synem uśmiechając się w Jego stronę - Dzisiaj wraca Pani mąż prawda ? Musi być Pani bardzo szczęśliwa.
- Tak, i to nie wiesz jak bardzo - uśmiechnęła się bardziej do siebie niż do młodej dziewczyny z trudem powstrzymując łzy. Czekała ją najważniejsza rozmowa w życiu, wręcz jak sąd ostateczny.
- Ja już będę się zbierać jeśli Pani pozwoli - z głębokiego zamyślenia wyrwał ją głos niani. Była młodą uczennicą 3 klasy liceum, która dorabiała na studia.
- Oczywiście Sasha, dziękuję jeszcze raz - uśmiechnęła się lekko odprowadzając brunetkę do drzwi. Próbując pozbierać na nowo myśli zaczęła sprzątać zabawki syna gdy po domu rozległ się dźwięk przekręcanych kluczy w drzwiach. Zamarła na dłuższą chwilę widząc dosyć chuderlawą postać trzydziestopięcio letniego mężczyzny. Jak zawsze Jego wyraz twarzy mówił ' Ja tu rządzę, reszta to tylko śmiecie '.
- Witaj w domu kochanie - odparła powstrzymując drżenie głosu - Jak było w delegacji ?
- Jak zawsze - mruknął beznamiętnie. Żadnego ' Tęskniłem ' , ' Jak Tobie minął ten czas ? ' , liczyła się tylko praca. Widząc lekko różową malinke na szyji zmierzyła wzrokiem męża. No tak... musiał zaspokoić się w jakiś sposób. W tym momencie wszystkie zabawki jakie trzymała w ręku leżały znów na podłodze, a ona sama stała z miną pełną zdeterminowania. Skoro on mógł to czemu nie ona ?! Do cholery jasnej też miała swoje potrzeby !
- Dimitrij - zaczęła pewnie, ale gdy napotkała Jego wzrok czuła jak znów się kuli.
Nie, nie tym razem. Powiem mu to. Tu i teraz... Tu i teraz - ostatnie słowa powtarzała sobie w głowie jak mantrę. Wzięła głęboki oddech i na jednym wydechu rzekła.
- Zdradziłam Cię - ciemna brew mężczyzny podniosła się ku górze. Poczuła tylko silny ból w okolicy twarzy. Tym razem policzek czy pięść ? No tak on niczym innym nie bił tylko pięścią.
- Ździra - warknął z nienawiścią w oczach po czym bez najmniejszych skrupułów napluł jej w twarz. Mogła się tego spodziewać. Dmimitrij Pugaczov nigdy się nie patyczkował. Gdy przyjechała z Nim i Akiteru pierwszy raz do Moskwy zdawał się być ideałem kobiety. Dobrze zarabiający, przystojny z tym błyskiem w oku. Jednak im bardziej wgłębiała się w Jego życie tym częściej była w ten sposób karana.
Wycierając mokry policzek o rękaw jej szarego sweterka słyszała tylko trzaskanie drzwiami. W głębi serca cieszyła się, że syn zasnął przed całym zajściem. Jego malutkie dwuletnie serduszko na pewno jie wytrzymałoby tego widoku. W pewien sposób podziwiał Dimitrijego, ale jeszcze bardziej bał.
Zdjęła obrączkę i pierścionek zaręczynowy po czym położyła na szafce nocnej w sypialni. Bez chwili zastanowienia zabukowała dwa bilety do rodzinnego kraju kwitnącej wiśni. Tam gdzie był jej prawdziwy dom.
Wrzucała pośpiesznie wszystkie ich rzeczy do wielkiej walizki, nie miała czasu na składanie ich. Nie wiedziała w której chwili jej mąż pojawi się w drzwiach. Szybko ubrała zaspanego jeszcze Akiteru po czym wręcz wybiegli z apartamentowca łapiąc pierwszą lepszą taksówkę.
- Na lotnisko proszę - rzekła po czym spojrzała za siebie w szybę. Szedł tam daleko, ale widać, że nie zauważył jak wsiadali do pojazdu. Z każdą chwilą jego postać co raz bardziej znikała za ulicznym smogiem aż w końcu odetchnęła z ulgą wiedząc, że Dimitrij nie wiedział dokąd pojechali.
Po kilku minutach byli u celu. Odprawa pasażerów na lot do Tokio zaczynała się za 5 minut, więc usiedli na plastikowych krzesłach w poczekalni. Długie włosy o dziwo sprytnie zakrywały siniaka przy zewnętrznym kąciku oka.
Jak z zegarkiem w ręku kolejka do odprawy ustawiała się przy odpowiednim stanowisku. Podała dwa bilety stewardessie po czym pośpiesznie weszła na pokład. Chciała zacząć nowe życie. Bez lęku o siebie lub Akiteru. Bez ciągłych siniaków i zadrapań na ciele. Nie ważne ile razy by nie dawała mu kolejnej szansy on Dimitrij się nie zmieni. On ma już to tak sprytnie zakodowane, że jedynie śmierć by mogła go od rego uwolnić. Chcę stworzyć szczęśliwy dom dla syna i... nowego dziecka. O ile po tym wszystkim będzie wszystko dobrze. Gdyby miała nawet stanąć na rękach chciała szczęścia swoich dzieci, nawet gdy były tylko niechcianą wpadką. Mimowolnie pogładziła się po brzuchu z cieniem uśmiechu. Słysząc miarowy oddech śpiącego syna ucałowała go w czoło by po chwili poczuć jak mały łapie za jej palec wskazujący. Sama po chwili odpłyneła na krótką, płytką drzemkę.

_____

Ohayo ! Prolog pisany na wpół śnie, więc może trochę ssać ;-; nie spać całą noc i siedzieć 8 godzin w szkole i dalej nie spać to cud jest :o ale tak czy siak na biologii zamiast aminokwasy napisałam aominokwasy (a Ty zboczuszku Ty, nie ładnie tak mi w myślach siedzieć . XD) cóż więc liczę na komentarze z waszej strony i to baaajdzio *oczka zbitego psa* enjoy ! ❤

Dwa światy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz