Ktoś kiedyś powiedział, że samochody mają duszę i że należy mieć do nich szacunek. Ale gdyby wasze autko zgasłoby po środku ulicy, gdy śpieszycie się do szkoły, bo macie głupi test z biologii, to wciąż mielibyście do niego szacunek?
Ja wciąż mam, co jest dziwne.
Jak ustaliliśmy siedzę załamana w obdrapanej, starej i czerwonej furgonetce na którą zbierałam pieniądze od 10 roku życia. Siedzę w niej po środku ulicy, z tyłu ktoś zaczął trąbić, ktoś mnie omija, niektórzy przechodnie patrzą na mnie choć większość jest obojętna. Próbuję ocenić spokojnie ocenić sytuację, ale jakiś stary tłuścioch zaczyna się wydzierać na mnie i kopać opony.
Spokojnie Des, wdech, wydech. Wdech. Wydech.
-Pieprzona małolata ! Kto takim daje prawo jazdy ? - słyszę jego głos.
- Niech się pan uspokoi. To nie jest wina tej pani. - młody mężczyzna w mundurze stara się załagodzić sytuację. Na jego słowa tłuścioch staje się jeszcze bardziej czerwony, a na jego i tak już mokrym czole pojawiają się kolejne kropelki potu.
- Nie będzie mnie jakaś pierdolona ciota w mundurku uspokajać !
- Proszę pana, jestem z policji, proszę się uspokoić i wrócić do pojazdu. Za chwilę pomogę pani - wskazuje lekko ręką w moją stronę - i będzie mógł pan skręcić.
- Niech pan...! - policjant wykonuje gwałtowny ruch ręką gdy Pan-Spocona-Świnia chce jeszcze coś dodać. Ten milknie i patrząc groźnie w moją stronę wraca do swojego srebrnego merca.
- Maksymilian Dorse -przedstawia sie mundurowy - Co się stało proszę pani?
- Zgasł mi. - odpowiadam wychodząc z samochodu i pokazując mu dokumenty.
- Mhm...rozumiem, zdarza się. Niestety panno Cole, blokuje pani ruch. Czy ma pani jakichś znajomych do pomocy czy będziemy musieli panią holować ?
- Hm...- myślę o tym do kogo mogłabym się zwrócić, nie, nikt. - Chyba tak szybko mnie się pan nie pozbędzie. - uśmiecham się i on też się uśmiecha. Żaden facet się nigdy do mnie tak nie uśmiechnął, zwłaszcza starszy.
- Destiny, to przecież żaden problem. Mogę ci mówić po imieniu ?
- Jasne - czuję się dziwnie, jeszcze dziwniej. - Maks.
Kolejny uśmiech, tą chwilę przerywa nam trąbienie tłuściocha z merca. Prawie o nim zapomniałam. Ustalamy z Maksem ja mnie odcholujemy i policjant postanawia podwieźć mnie do szkoły.
- Każdemy może się tak zdarzyć, a przecież biologia jest bardzo ważna. - mówi Maks śmiesznie poruszając jasnymi brwiami. Ma on błękitne oczy i jasne włosy, co wygląda świetnie przy zdrowej opaleniźnie i granatowym mundurze.Gdy się uśmiecha w lewym policzku pojawia mu się dołeczek.Rozmawiamy jeszcze na różne tematy i zanim się obejrzeliśmy byliśmy pod moją szkołą.Jest to stary budynek, dopiero niedawno przerobiony na liceum. Po dziedzińcu siedzą różne osoby, a przy altance siedzi tzw. elita szkolna. Na ich czele są bliźniaki Prinny. Alex i Adam.Patrzę na nich i wydaje mi się, że oni też mnie zauważają, ale ich wzrok mija mnie obojętnie. Jak zawsze.
- Dzięki za podwózkę Maks. - zwracam się do towarzysza.
- Nie ma sprawy Des, jakby co to dzwoń. - czochra mnie po głowie jak młodszą siostrzyczę, nie przeszkadza mi to ponieważ jak mi powiedział jest on gejem.
- Jaaasne. - wychodzę i zamykam drzwi. Po pięciu metrach słyszę głos Maksa.
- Następnym razem jesteś mi winna pączka ! - wybucham śmiechem i pokazuję mu środkowy palec.
Chyba znalazłam przyjaciela. Ale dzien dopiero się zaczął.
***
Oto wreszcie pierwszy rozdział ! xd Mam nadzieję, że jest w porządku, błędy poprawę jutro ;)