Rozdział 25.

1.5K 111 28
                                    

Ze snu wybudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Kto o tej porze do mnie dzwoni?!

- Halo?- przyłożyłam urządzenie do ucha.

- Za chwilę widzę cię u mnie. Zaraz wylatujemy, a ty musisz pilnować Jelonka- usłyszałam również zaspany głos Starka.

- Dlaczego teraz? Która jest w ogóle godzina?- spytałam, przecierając oczy.

- Kilka minut po czwartej nad ranem- powiedział to tak spokojnie, a ja miałam ochotę go zabić. Zacisnęłam zęby, aby nie wybuchnąć.

- To ty dzwonisz do mnie o czwartej rano w takiej sprawie?! Przecież Loki jest dorosły, dałby sobie rady przez te kilka godzin- warknęłam, przekręcając się na plecy.

- To nie moja wina, że jak śpię to mój mózg nie pracuje, a poza tym, wszyscy wiemy jaki jest Loki. Na każdym kroku próbuje zdjąć z siebie tę bransoletę- odpowiedział. Zamknęłam oczy. Ja chcę jeszcze spać.

- Dobra. Idź do Lokiego i daj mu telefon- rozkazałam.

- Jezu. Nie chcę mi się. Nie możesz z nim porozmawiać w myślach jak wcześniej?- spytał. Wykręciłam oczami i się rozłączyłam. Rzuciłam telefon na poduszkę obok.

Masz być natychmiast u mnie. Spróbuj mnie obudzić, a nie żyjesz.

Powiedziałam w myślach i od razu zasnęłam. O czwartej rano. Kto by pomyślał!

***

Otworzyłam po woli oczy. Leżałam na plecach. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju, a mój wzrok padł na chłopaka, siedzącego na moim fotelu. Ponownie opadłam na poduszkę, zamykając oczy.

- Która godzina?- spytałam po chwili.

- Prawie południe- szepnął zamyślony. Uśmiechnęłam się lekko. I o tej porze mogę wstawać.

- Długo tak siedzisz? Spałeś coś w ogóle?- spytałam ponownie.

- Nie. Nie potrzebuję snu- mruknął. Uniosłam się na łokciach i spojrzałam na niego, marszcząc czoło.

- Co ci jest?

- A co miałoby być?

- Zachowujesz się dziwnie- odpowiedziałam. Spojrzał na mnie. Jego oczy były... Blado zielone. Jakby ich żywy kolor się wyczerpał.- Coś jest na rzeczy- powiedziałam stanowczo i siadłam na materacu. Poprawiłam swoje włosy, patrząc na niego.

- Nic mi nie jest- syknął.

- Jest. Bez powodu nie unosiłbyś głosu- mruknęłam, wskazując na niego palcem.

- Nie ważne. Możemy wrócić do Starka. Ta bransoleta, powoduję, że ręka mi drętwieje- mruknął, wstając.

- Muszę się ubrać- wstałam z łóżka, podchodząc do szafy. Wyciągnęłam jeansy i czarną koszulkę. Spakowałam też kilka rzeczy do sportowej torby. Przeprowadzam się na kilka dni do wieżowca. Może odpocznę od tego, co dzieje się między mną a mamą.

Wyciągnęłam w stronę chłopaka dłoń, za którą nie złapał. Zamiast tego chwycił mnie za nadgarstek mocno go ściskając. Otoczył mnie zielony dym i już po chwili stałam w salonie Stark Tower. Coś było nie tak i ja muszę się dowiedzieć, co.

- Powiesz mi co się stało?- spytałam, rzucając torbę w kąt. Nawet na mnie nie spojrzał.

- Nic takiego. Idę do siebie- warknął i ruszył w stronę windy. Podbiegłam do niego, chwytając go za rękę.

Can You Be Mine? ( Loki Laufeyson ) [ W TRAKCIE POPRAWY] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz