XXVII.Sandra

1.4K 85 2
                                    

Reszta tygodnia ciągnie się w nieskończoność. Świadomość, iż lada dzień mogę stracić życie dobija mnie. Nie mam siły chodzić do szkoły. Rodzicom nakłamałam, że dopadło mnie mocne przeziębienie, co łatwo było zrobić. I tak już wyglądam jak trup. I tak też się czuję.

Dzień po rozmowie z wysłannikami Rady przyszli do mnie Gina i Liam. Tak, Liam też przyszedł. Wszyscy spędziliśmy we troje czas . Dla nich to było zwykłe odwiedzenie koleżanki. Ja to traktowałam jak ostatnie spotkanie. Mimo iż starałam się tego nie robić, przyglądałam się im uważnie, starałam się nacieszyć ich widokiem. I również starałam się z nimi pożegnać.
Obydwoje zauważyli moje dziwne zachowanie, ale wytłumaczyłam się, że to wszystko przez gorączkę i „przeziębienie".

Gdy tylko nadchodzi pora snu, przychodzi do mnie Brian. Za każdym razem kładziemy się na łóżku i rozmawiamy godzinami. Planujemy przyszłość: gdzie będziemy mieszkać, jakiego będziemy mieli zwierzaka, ile będziemy mieć dzieci. Omijamy temat tego, co może stać się do końca tygodnia. Ja chcę o tym porozmawiać, jednak on za każdym razem ucina temat i mówi, że wszystko będzie dobrze. Taką mam nadzieję, jednak brak mi pewności co do tego, czy faktycznie darują mi życie. Chcę się więc z nim również pożegnać, ale nie pozwala mi na to. Trochę mnie to szczerze mówiąc denerwuje.

Dzisiaj jest sobota. Uczucie, że życie ucieka mi między palcami staje się coraz silniejsze. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Mama już chciała zawieźć mnie do lekarza, ale ją przekonałam, że to nie jest konieczne.

Bo w tym akurat lekarz mi nie pomoże.

Wpatrując się w okno staram uspokoić myśli. Te chwile, w których jestem sama, są okropne. Nie chcę zawracać mamie głowy, a Gina i Liam są w szkole.

A ja mam ochotę zrobić coś normalnego. Marzę, by chociaż na chwilę przestać myśleć, że jutro dostanę odpowiedź na to, czy będę żyć jeszcze kilkanaście lat, czy kilkanaście minut.

Do głowy przychodzi mi głupia myśl, że ludzie, którzy wiedzą, że mało zostało im czasu na tym świecie, robią listę rzeczy, które chcieliby zrobić przed swoim odejściem. Ja nawet na taką listę nie mam czasu. Ale by się czymś zająć, zaczynam rozmyślać, co by na takiej mojej liście mogło się znaleźć.

Numer jeden: Być śmielszą i odważniejszą?

Numer dwa: Nauczyć się tańczyć. Tak, to na pewno.

Numer trzy...

Kiedyś pewnie dałabym: znaleźć chłopaka. Ale w tamtej chwili tak jakby już mam chłopaka. Tak w sumie to można powiedzieć, że męża.

- A więc numer trzy... Co to może być... - rozmyślam na głos. I nagle wpada mi to do głowy. - Przyznać się rodzicom, że mam chłopaka.

Co prawda lista, którą do tej pory zdołałam wymyślić jest krótka, nawet punktu drugiego nie jestem w stanie spełnić. Ale za to mogę połączyć punkt pierwszy i trzeci...

Nie wiem dlaczego, ale uznaję to za świetny pomysł. Chwytam więc telefon i wybieram numer do Briana.

- Coś się stało? - pyta zaraz po tym, jak odebrał.

- A czy musiało się coś stać, żebym do ciebie zadzwoniła? - odpowiadam pytaniem na pytanie.

- Teoretycznie to nie. Ale z tobą to kto wie. Pewnie masz jakąś sprawę?

Przewracaam oczami.

- Dobra, faktycznie mam. Czy możesz do mnie przyjść dzisiaj wcześniej?

- Skoro chcesz, to nie ma problemu - zgadza się od razu. - O której mniej więcej?

Miłość według wilka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz