O n e

24 0 0
                                    

     Gdy leżę półprzytomna na łóżku, coś zaczyna brzęczeć. Po chwili włącza się piosenka "Tear's don't fall. Lubię tę piosenkę, bo ma dość mocny początek, ale.. oznacza ona tez porę wstawania, co już nie jest takie fajne. Sięgam dłonią pod poduszkę w poszukiwaniu telefonu. Znajduję go dopiero po minucie. Ta... jednak był na szafce. Wyłączam budzik i sprawdzam godzinę. Do szkoły jeszcze mam trochę czasu, ale jak się położę z powrotem to już nie wstanę, więc postanawiam pójść na szybko pod prysznic. Po wykonanej czynności ubieram się w biały crop-top z napisem "Pierdol się"  czarne rurki z dziurami na kolanach. Do tego koszula w czarno czerwoną kratę do przewiązania na biodrach. Pakuję jeszcze tylko potrzebne na dziś zeszyty z kilkoma książkami do swojej torby. Zabieram telefon z szafki nocnej i kieruję się do kuchni. Przy stole zauważam moją babcię, czytającą gazetę. Brat nie mieszka z nami, więc jego już nie było. Jestem pod jego opieką tak, jakbym nie była wcale, ale mi to w sumie pasuje. Gdybym z nim mieszkała, prawdopodobnie byśmy się pozabijali.

     -Hej babciu - witam się ze staruszką biorąc przy okazji 2 gofry, które prawdopodobnie przygotowała, jak jeszcze spałam.

     -Dzień dobry słonko. Smacznego - odpowiada z uśmiechem. Kocham swoją babcię, ale nie umiem z nią rozmawiać. Po prostu nie wiem o czym!

     -Dziękuję - odwzajemniam uśmiech. - Będę się zbierać, miłego dnia - mówię po skończonym śniadaniu, całując kobietę w policzek. 

     Ubieram swoje ulubione czarno-białe skejty, biorę deskorolkę i jadę w stronę sklepu. Mam jeszcze dość dużo czasu, bo około 20 minut do rozpoczęcia się lekcji.  Na miejscu kupuję dużą wodę gazowaną, gdyż dzisiaj mam wf, a później jeszcze trening. Teoretycznie, na trening mogłabym kupić picie po szkole, ale to i tak pewnie wypiję po wf-ie. Będąc już w szatni zostaje mi jakieś 10 minut do dzwonka. Wyjmuję zeszyt z matmy i próbuję rozwiązać zadanie, którego nie rozumiałam w domu. Ta.. chyba trochę się przeliczyłam z tym, że nagle mnie oświeci. No, ale co zrobić. Odpisać nie mam od kogo, bo w tym momencie jestem sama w szatni. Siedzę wzdłuż ławki, z zeszytem na kolanach, pusto się na niego patrząc. Dlaczego matma jest tak cholernie do dupy?! Odkąd jestem wredna to raczej każdy się boi do mnie podejść lub zagadać, więc nawet nie zamierzam starać się kogoś prosić o pomoc. Kiedy mam już chować książki, słyszę nad sobą męski głos.

     -Pomóc Ci? 

     Natychmiast podnoszę głowę i dziwię się, kiedy widzę jego. Chłopięca twarz, jasnozielone oczy, które przeszywają wszystko, ale mają delikatne spojrzenie. Jego ciemnozielone, dłuższe włosy jak zwykle świetnie ułożone, z grzywką na bok zakrywającą lekko jedno oko. To właśnie Victor Mens (zdj w mediach). Cokolwiek by się nie stało, jestem tylko dziewczyną i mnie także podoba się płeć przeciwna, a akuratnie mam słabość do emo chłopców. To taki mój minus.. ale kto by się przejmował? Umiem się opanować przy każdym, więc jest ok. Poza tym połowa szkoły by na niego poleciała. Jest typem good-boy'a. No, przynajmniej takie sprawia wrażenie. Nie oceniam ludzi bez rozmowy z nimi, więc nie powiem jaki jest na prawdę. Tamto wnioskuję tylko po rozmowach.. a raczej plotkach innych dziewczyn. Chociaż jest tego niewiele, bo zazwyczaj mam słuchawki w uszach.

     -Um, jasne, jakbyś mógł - odpowiadam, gdyż szkoda mi tego nieprzygotowania.

     -Nie ma sprawy, z którym masz problem?

     -Właściwie to tylko z tym zadaniem - wskazuję długopisem numer zadania w książce. Zaczyna mi tłumaczyć ćwiczenie, a ja zaczynam je rozumieć. O dziwo bardzo dobrze tłumaczy.

     -Dziękuję - mówię, gdy kończymy i jednocześnie dzwoni dzwonek na lekcję.

     -Polecam się na przyszłość - odpowiada z chłopięcym uśmiechem.

     Zbieram wszystko szybko do torby i ruszam w stronę sali, w której mam mieć zajęcia. Kiedy przychodzi nauczycielka wszyscy, łącznie ze mną zajmują swoje miejsca. Moje jest jak zwykle pod oknem, w ostatniej ławce, a co się z tym wiąże - od strony nauczyciela. Według mnie to jest plus, bo przynajmniej nauczyciel nie zwraca na Ciebie uwagi, bo po prostu Cie nie zauważa. Jak zwykle też siedzę sama, gdyż moi znajomi chodzą do innych klas. I jest ich niewiele, ale przynajmniej można się z nimi dogadać. Nie powiem, że są moimi przyjaciółmi. Kiedyś.. no, rok temu jeszcze miałam przyjaciółkę, z którą się praktycznie nie rozstawałam od 4 klasy podstawówki. Wszystko robiłyśmy razem i rozumiałyśmy się bez słów. W gimnazjum jednak się głupio zakochała, w niewłaściwym chłopaku. Na jakiejś imprezie pod koniec szkoły straciła z nim dziewictwo, ale ten ją po prostu olał. Nie mogła się z tym pogodzić i.. na wakacjach podcięła sobie żyły w wannie. Oryginalne, nieprawdaż? Najgorsze jest to, że nie zostawiła po sobie nawet żadnego listu, a ja jako jej przyjaciółka po prostu jej nie uratowałam.. Jakbym zareagowała wcześniej, nawet nienawiść do niego w niej zasiała, skończyłoby się inaczej. Do tej pory jako jedyna wiem, dlaczego to zrobiła. Tego dupka miałam ochotę powiesić za jaja na haku, a wtedy byłam jeszcze grzeczna. To właśnie wtedy się zmieniłam. Po jej stracie. Jednak przeszła mi tamta ochota, bo tak na prawdę to po części jej wina. Sama się mu wepchała do łóżka i myślała, że z nią będzie. Jak widać stało się inaczej. Jednakże w tamtym czasie również postanowiłam sobie, że NIGDY się nie zadurzę w żadnym chłopaku. To niszczy. Sylvia była mi najbliższą osobą. Już od początku 1 liceum stałam się bardziej opryskliwa, chamska, a nawet groźna. Od połowy wakacji bardzo często ćwiczyłam i niejednego chłopaka mogłabym pobić. Oczywiście nie do przesady.. Nie chciałam odstraszać samym wyglądem. 

     Na lekcji panuje grobowa cisza, jak z resztą zawsze na biologii. Jednak mija ona dość szybko. Tak samo z resztą jak i dwie kolejne, po których nadchodzi długa przerwa. Tylko na niej mogę pogadać ze znajomymi, bo tylko wtedy mamy czas się spotkać. Podchodzę do murku, na którym widzę już siedzące Ashley - rudowłosa dziewczyna z piegami na twarzy; Hannah - ciemnooka, białowłosa dziewczyna, o długich, zgrabnych nogach; Alex - blondyn o jasnobrązowych oczach z kolczykami w wardze i tatuażami oraz Oliver - fan Curta Cobaina, którego wyróżniały trochę dłuższe, kruczoczarne włosy. Każde z nas przeżyło coś, czego nie chciało, więc to chyba dlatego się trzymamy razem. 

     -Cześć psychole i psycholki - witam się ze wszystkimi. 

     -Heja - odpowiadają praktycznie równocześnie.

     -Witaj ma piękna. twe oczy są jak niebo nocą. Jak gwiazdy - nie dane jest mu dokończyć. Tak, to właśnie Alex. Nasz poeta. 

     -O cholera, wena Ci wróciła - komentuję go, na co wszyscy zaczynają się śmiać. Chłopak uwielbia pisać wiersze i niektóre są zajebiste, no ale... do mnie takie coś? Serio?

     -Nie cieszysz się z mojej twórczości? - robi minkę zbitego szczeniaka.

     -Pisz pisz, może to w końcu komuś pokażesz. - Na jego twarzy pojawia się dziwny uśmieszek i błysk w oku. Czyżby na prawdę chciał tak zrobić? No cóż, nie moja sprawa..

     -Idzie ktoś z was na tę imprezę w sobotę? - pyta Hannah. Ona jest bardziej rozrywkowa i to ona zawsze wyciąga mnie na jakiekolwiek imprezy. Jest typem bad-girl, jak ja.

     -No nie wiem, niezbyt mam ochotę - jak zwykle grzeczna i miła Ash.

     -Jaką imprezę? - Pytam w końcu, gdyż nie słyszałam nic o żadnej. Pewnie znowu jakaś domówka. 

     -Tej u Nathana. - Słysząc to imię, momentalnie się spinam.

=========================

Alo alo, pierwszy dzień. 

Jak tam, co tam? ;d 

Bad Girl in love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz