5. Brak Prądu

182 28 6
                                    

W żadnym z okien nie paliły się światła co wydało się Shawn'owi dziwne. Zapukał do drzwi, a kiedy przez dłuższy czas nikt nie otworzył, ponownie zapukał. Drzwi otworzyła mu niska postać okryta od stóp po głowę niebieskim kocem.

- Zgasło światło. - Coraline przerwała chwilę ciszy.

Dziewczyna brzmiała jak przestraszone dziecko. Shawn szybko sobie przypomniał, że wcześniej oglądała przecież horror, a musi być strachliwą osobą, skoro jednak napisała do niego, kiedy wyłączono prąd. Nie żeby nie było to na jego korzyść, ale momentalnie zrobiło się mu szkoda małej, bezbronnej Coraline.

- Mogę zobaczyć korki? - Spytał wiedząc, że Coraline nie lubi raczej jak ktoś się narzuca.

- Tak, są w środku.

Shawn wszedł za dziewczyną, a ta włączyła latarkę w telefonie i zaczęła prowadzić ich powoli na pierwsze piętro. Z chłopakiem z metrem dziewięćdziesiąt i z ogromnymi mięśniami, Coraline czuła się bezpieczniej i już nie bała się każdego szmeru. W końcu doszli do bezpieczników, dziewczyna podała telefon chłopakowi, a ten zaczął sprawdzać, czy przypadkiem coś się nie spaliło. Wyglądało jednak na to, że po prostu odcięto prąd w elektrowni.

- Korki są w porządku. - Powiedział oddając Coraline telefon. - Trzeba po prostu poczekać.

Dziewczyna pokiwali głową mocniej ściskając koc. Przez chwilę stali tak w milczeniu. Latarka świeciła w podłogę, ale pomimo, że Shawn nie widział jej twarzy, i tak się w nią wpatrywał.

- Przepraszam. - Rzucił.

Coraline spojrzała na niego zaciekawiona. Zupełnie jakby wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca. Zsunęła koc z głowy na ramiona żeby lepiej widzieć chłopaka.

- Za co?

- Za to, że tak po prostu do ciebie wpadłem i za to, że po prostu zachowywałem się jak idiota.

- Nic nie szkodzi, mam tak na co dzień.

- Ciągle obcy ludzie wchodzą ci do domu zrobić popcorn? - Spytał pół żartem pół serio.

- Nie, ciągle mam do czynienia z idiotami.

- Aha. Dzięki. - Shawn się zaśmiał po czym, po chwili usłyszał, że Coraline mu zawtórowała. - Taaa, to ja już chyba pójdę. Chyba, że jeszcze coś byś chciała.

Coraline przerażona, że musiałaby sama zostać w domu, szybko zaczęła coś wymyślać.

- Potrzebuję świeczek. - Powiedziała nagle co nie wyglądało zbyt naturalnie. - Potrzebuje jakiegoś światła. - Dodała po cichu.

- Okej. -Shawn wydał się pomimo wszystko ucieszony, że nie odesłała go do domu. Naprawdę chciał spędzić czas z Coraline, nawet jeśli to tylko zapalenie kilku świeczek. - To gdzie je masz?

- Kilka jest u mnie w pokoju, tam na końcu korytarza.

Coraline nakierowała światło latarki na białe drzwi po czym weszli obydwoje do środka. Shawn trzymał telefon, kiedy Coraline szukała po szufladach świeczek.

Chłopak zaczął przyglądać się jej pokoju. Nie widział za wiele, ale mógł zauważyć, że na przykład sufit jest bardzo wysoki, ściany białe, a podłoga została wyłożona szarymi panelami, ale znajdował się tutaj wielki, biały dywan wydający się strasznie miękki. Coraline szperała w białych szufladach ustawionych pod oknem. W końcu wyjęła dwie świeczki, jedna była gruba i biała z obrazkiem róży, a druga była w kształcie misia.

- Ładne. - Skomentował Shawn.

- Mam tylko ozdobne świeczki. Pierwszy raz zdarzyło mi się żeby wysiadł prąd. - Wyjaśnia.

Shawn dostaje do ręki świeczkę z różą po czym we dwoje schodzą do kuchni, gdzie z szuflady Coraline wyjmuje zapałki i zapala swoją świeczkę. W okół niej pojawia się żółta otoczka światła, która idealnie oświetla jej buzie. Shawn stawia swoją świeczkę na blacie po czym oddaje telefon i sam zapala drugą świeczkę. Ta świeci mocniej i oświetla prawie całą kuchnie.

Coraline bierze taboret stojący obok barku i stawia go przy lodowce, wchodzi na niego i zdejmuje koszyk z lodówki. Shawn obserwuje wszystko lekko rozbawiony. Mógł jej przecież to zdjąć.

Coraline kładzie koszyk na blacie, a Shawn zauważa, że jest tu jeszcze kilka świeczek.

- Chcesz zapalić wszystkie? - Pyta wyjmując kilka.

- Naprawdę nie lubię ciemności.

Shawn wyjmuje kilka świeczek, które zapala jedna od drugiej. Coraline przygląda się, jak w pokoju robi się coraz jaśniej po czym bierze dwie świeczki razem z Shawn'em idą do salonu. Coraline kładzie jedną świeczkę na miejsce lampy, kolejną na stoliku do kawy, a Shawn stawia jedną przy oknie, a drugą kładzie na pierwszym schodku. Kiedy w pomieszczeniu zrobiło się dość jasno, Coraline usiadła na kanapie i okryła się znów kocem. Shawn stanął za nią przyglądając się jak światło świec oświeca czarne włosy dziewczyny.

- Nie usiądziesz? - Nagle odezwała się Coraline.

- Nie muszę się zbierać? - Spytał niepewnie, nie wiedząc, czy się znów nie narzuca.

- Sama cię teraz zaprosiłam. - Odwróciła głowę w jego stronę.

Shawn podszedł do kanapy i usiadł na jej drugim końcu. Przez chwilę wpatrywał się w twarz Coraline, która posłała mu słaby uśmiech.

- Dziękuje za pomoc.

- Nie ma sprawy. - Po chwili dodał. - I naprawdę cię przepraszam za wcześniej. Nigdy się tak nie zachowuję.

- Nigdy nie wchodzisz do domów obcych ludzi i nie robisz popcornu? Nie wierze. - Zażartowała Coraline nie wiedząc, czy rzeczywiście jest to śmieszne.

Shawn się zaśmiał lekko zawstydzony po czym skupił się na swoich dłoniach po raz pierwszy raz w życiu nie wiedząc co powiedzieć. Coraline odgarnęła włosy za ucho przyglądając się chłopakowi. Koszulka Shawna opina się na jego mięśniach. Dziewczyna nie zawróciła wcześniej uwagi na to, jak bardzo jest umięśniony i poczuła się kolejne dwa razy mniejsza.

- Może dokończymy grę w pytania? - Zasugerowała Coraline.

Shawn się uśmiechnął do czarnowłosej piękności, a ona była pewna, że jeśli uśmiech potrafiłby rozjaśnić pokój, to w tej chwili by oślepła.

- Z chęcią. - Powiedział przysuwając się bliżej.

One Year _ Shawn Mendes_Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz