Rozdział5: Porwanie

37 6 0
                                    

~Julia~
Pchał mnie na przód boleśnie wbijając paznokcie w skórę. Szliśmy w stronę miasta.
-Chwyć mnie za rękę-rozkazał
-Czy ty jesteś idiotą? Czy tylko udajesz? Nigdy w życiu cię nie dotknę!!-odpyskowałam. Aktualnie cała chęć pogadania z kimkolwiek prysła i został tylko gniew i strach, który postarałam się mu wyrzucić w postaci uprzykrzania mu życia.
-Musisz to znowu robić, czy ty choć raz przestaniesz mi działać na nerwy. Jak się wkurzę to możesz nie wyjść z tego cało. A teraz grzecznie podaj mi rączkę i łaskawie się pośpiesz, bo druga okazja do ucieczki nam się nie nadarzy- zaczął tłumaczyć mi jak małemu dziecku.
-Nigdzie z tobą nie idę!!!-warknęłam. On najwyraźniej się tym nie przejął i wymusił na mnie grzeczne ,,chodzenie za rączkę". Oczywiście próbowałam się wyrywać, ale ten debil ani drgnął. Szliśmy w kierunku jakiegoś parkingu. Stało tam może z pięć samochodów. Nigdzie nie zobaczyłam monitoringu więc nie mogłam zostać zauważona, choć tym razem bardzo mi na tym zależało. Luk zaczął grzebać coś przy zamku. Gdy robił to jedną ręką niezabardzo mu to wychodziło.
-Puszczę cię za chwile, pod warunkiem, że nie uciekniesz. Przypominam, że mam pistolet i biegam dużo szybciej niż ty-przestrzegł
-Nie jestem głupia, wiem o tym-fuknęłam. Gdyby nie miał dobrego refleksu i nie biegał szybko to pewnie wykorzystałabym szansę. Ale tym sposobem byłam po prostu w czarnej dupie. Musiałam czekać, aż jakiś przestępca, który mi groził ukradnie auto. Spoglądałam na niego od czasu do czasu. Prawie otworzył drzwi. Poszłam kilka kroków w stronę ulicy. Nie zauważył tego. Mogę uciec. Nareszcie. Jak nadarzyła się taka okazja to jej nie zmarnuje. Puściłam się pędem przed siebie. Biegłam co sił w nogach, ale zostałam złapana.
-Mówiłem ci coś. Miałaś się słuchać. Właź do samochodu-krzykną zdenerwowany. Pchną mnie w stronę wozu. Następnie zapiął, zamknął drzwi i zasiadł na miejscu kierowcy. Odpalił auto zapasowymi kluczykami znalezionymi w schowku. Ruszył i zanim się obejrzałam byliśmy już na autostradzie. Nie odzywałam się do niego. Patrzyłam się gniewnie. Wiózł mnie gdzieś.
-Wypuść mnie!-w końcu nie wytrzymałam i dałam upust emocjom
-Nie-odpowiedział i nadal skupił się na drodze.
-Wypuść mnie!!!-wrzasnęłam. To już było za wiele dla mnie. Stanął przy jakimś super markecie i poszedł po coś, lecz nie zapomniał aby zamknąć samochód. Gnój z niego. Wrócił z pudełkiem i butelką wody.
-Masz-powiedział podając mi tabletki.
-Chyba cię posrało, że to wezmę-warknęłam
-Nie masz wyboru-poklepał się po kieszeni w której miał broń. Podła gnida. Zażyłam to co mi podał. Czułam się trochę przymulona.
-Ile masz lat?-spytał
-Siedemnaście-odpowiedziałam nie mając siły na kłótnie-A ty?-
-Dwadzieścia trzy-powiedział przez chwilę patrząc na mnie
-Co lubisz robić?-znowu podjął temat rozmowy. Byłam tak okropnie zmęczona, że nie miałam siły na kłamstwa i docinki.
-Aktualnie niczym, ale kiedyś tańczyłam na rurze. Koleżanka mnie nauczyła. Fajny sport.-odpowiedziałam. Niektórzy myślą o tym inaczej niż ja, ale kiedyś naprawdę lubiłam utrzymywać równowagę i robić szpagaty na rurze. Przestałam to robić, bo zaczęłam być wyśmiewana. Moja babcia powiedziała mi nawet, że mam silne ręce i wielki talent. Szkoda, że głupie skojarzenia innych to zepsuły.
-Szkoda, że teraz tym się nie zajmujesz-mrukną
-Myślałam, że będziesz się ze mnie wyśmiewał tak jak wszyscy inni-powiedziałam ziewając i zasnęłam.

Dziękuję za przeczytanie rozdziału❤️❤️❤️

To Tylko PrzeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz