USŁYSZEĆ PROMIEŃ SŁOŃCA III

112 11 1
                                    

Do: Chany
Jutro kolokwium. Przyjdziesz się pouczyć?

Baekhyun szybko wystukał na telefonie i wysłał do Chanyeol, wchodząc do mieszkania.
- Wróciłem dziadku! - Zawołał od progu, ale nikt mu nie odpowiedział. Wszedł do salonu, gdzie na małym stoliku leżały kartony po pizzy i spojrzał na wierzch jednego z nich.
-Wrócę w piątek. - Przeczytał na głos i podniósł leżącą obok ulotkę zapraszającą seniorów na wyjazd do gorących źródeł.
- Dziadek to pożyje. -Westchnął zbierając pudełka i zanosząc je do kuchni. Otworzył lodówkę, ale nie znalazł w niej nic prócz starej cytryny. Wzruszył ramionami i usiadł na kanapie przed telewizorem.

Chanyeol kilka razy odprowadzał go do mieszkania, jednak nigdy nie był w środku. Baekhyun obrzucił pomieszczenie wzrokiem. Park go znał, nie miało więc sensu sprzątanie i robienie dobrego wrażenia, jego urok osobisty musiał wystarczyć, a on stawiał na szczerość. Jeśli przed wizytą znajomego sprzątasz pokój, wycierasz kurze, to tak jakbyś go okłamywał.

Od: Chany
Przyjść po ciebie do Chińczyka?

Byun rzucił wzrokiem na wyświetlacz i westchnął.

Do:Chany
Nie, wylali mnie. Jestem w domu.

Odpowiedźnadeszła prawie natychmiast.

Od: Chany
Ok. Jestem w autobusie. Za kilka minut będę.

Baekhyun odłożył telefon i włączył telewizor. Przypomniał sobie dzisiejszy dzień w pracy. Jeden z kucharzy był parszywy, zawsze zrzucał winę na kelnerów i podkradał im napiwki. Byun był w szoku, że tak długo udało mu się z nim wytrzymać. Ale kiedy dzisiaj nakrzyczał na dziewczynę za talerz, który sam zbił chłopak nie wytrzymał. Powiedział mu co o nim myśli i zaczęli się przepychać. Wtedy wpadł szef, bo krzyki z kuchni zaniepokoiły gości i bez wysłuchania wylał Baekhyuna.

Zadzwonił dzwonek do drzwi, swoim starym i ochrypłym głosem, jakby nałykał się kurzu. Baekhyun poszedł otworzyć.
- Cześć. - Uśmiechnął się do Chanyeola odbierając od niego reklamówki z jedzeniem. Zerknął do nich i z uśmiechem stwierdził, że to smażony kurczak i frytki. Czasami zastanawiał się czy to Park Chanyeol ma cudowną moc kupowania zawsze tego na co Baekhyun miał ochotę, czy to raczej Baekhyun miał ochotę na wszystko.
- Co się stało? - Zapytał Park siadając na kanapie. Byun zerknął na niego i wzruszył ramionami.
- Nie ważne i tak miałem rzucić tę robotę. -Uśmiechnął się kwaśno.
- Musisz przestać się bić. -Powiedział poważnie, ale w jego oczach były iskierki rozbawiania, kiedy odgarniał grzywkę.
- Tak mamo. - Usiadł koło niego, a stare sprężyny skrzypnęły. Zaczęli się uczyć jedząc kurczakai frytki, które przyniósł Chanyeol.

Baekhyun przez ten czas kilka razy prosił Parka, żeby mu coś przypomniał lub wytłumaczył, a po chwili przestawał go słuchać, bardzo zainteresowany swoją skarpetką lub muchą latającą pod sufitem. Leżał głową w dół zwisając z kanapy i patrzył na pełną spokoju postać bruneta, który kończył czytać notatki.
-Chanyeol? - Poklepał go po udzie, żeby na niego spojrzał. - Od zawsze nie słyszysz?
- Nie. - Westchnął odkładając kartki, które czytał, a grzywka znów opadła mu na oczy.
- Jak to się stało?

 - Jak to się stało?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
USŁYSZEĆ PROMIEŃ SŁOŃCAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz