Rozdział 26.

1.3K 102 92
                                    

Loki's POV.

Siedziałem w swoim pokoju na fotelu. Nie spałem całą noc. Wczoraj dowiedziałem się rzeczy, która sprawiła, że miałem ochotę wysadzić Midgard w powietrze.

Thor oznajmił mi, że Frigg, moja przybrana matka, która jako jedyna mnie kochała i się mną opiekowała- zmarła.

Ta wiadomość była straszna. Nie chciałem z nikim rozmawiać, a Thor... Thora chciałem zabić.

Dlaczego?

Powiedział mi o śmierci kobiety dopiero tydzień po zdarzeniu. To było głupie z jego strony.

Jeszcze wczoraj musiałem iść na bal z Sam. Nie chciałem tego, choć poszedłem. To była jej pierwsza misja, więc musiałem dopilnować, aby jej nie zepsuła.

Wyglądała przepięknie w tej sukni. Kolor zielony do niej pasuje.

Gdy tańczyliśmy, trochę podeptała mi stopy, ale to był jej pierwszy taniec w życiu, więc jej wybaczam.

Czuję się okropnie nie rozmawiając z Samanthą, ale nie chcę z nikim rozmawiać. Dziewczyna pewnie myśli, że to ona zrobiła coś złego, ale tak nie jest.

To wszystko wina Thora i Odyna.

Odyn. Odyn nie chciał mnie w Asgardzie, bo myślał, że znów zrobię coś złego. Jak na przykład zniszczenie mostu Bifrost. To nie ja go zniszczyłem, tylko Thor, tym samym przeszkadzając mi w zniszczeniu rasy Zimowych Olbrzymów.

Usłyszałem ciche pukanie do moich drzwi. To znów Samantha. Westchnąłem ciężko.

- Loki, chcesz coś do jedzenia?- spytała, a ja mogłem usłyszeć ten smutek w jej głosie.

- Nie jestem głodny- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Nie musiałem jeść, aby przeżyć. Jestem bogiem, nie muszę robić nic.

Nie odzywała się, więc prawdopodobnie odeszła. Wypuściłem powietrze z płuc.

Chcę pobyć sam, nie chcę obok nikogo. Dam sobie rady.

Gapiłem się tępo w ścianę na przeciw mnie. Za dużo tu było światła, Stark głupio postąpił robiąc ze ściany jedno wielkie okno.

Stark. Głupi Midgardczyk. Jak ja go nie znoszę. Najchętniej bym go zabił, ale wtedy Thor zabiłby mnie wraz tymi swoimi dziwolągami w kostiumach.

- Loki albo mówisz co się dzieje, albo wchodzę do środka i wtedy nie będzie zmiłuj się- zza drzwi wydobyło się warkniecie kobiety. Przymknąłem lekko oczy. Machnąłem ręką, a drzwi się otworzyły.

Za nimi stała cała czerwona ze złości Samantha, jednak jej oczy były smutne. Na sobie miała dresy i za dużą koszulkę.

- Co chcesz?- spytałem, obserwując ją jak idzie w moją stronę.

- Dlaczego się do mnie nie odzywasz? Zrobiłam coś źle?- spytała, zatrzymując się metr ode mnie.

- Nie. Ty nic nie zrobiłaś- szepnąłem, odwracając od niej wzrok. Ściana wyglądała na mniej smutną niż Samantha.

Can You Be Mine? ( Loki Laufeyson ) [ W TRAKCIE POPRAWY] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz