Binca POV
Śnieg sypał mi w oczy przez co słabo widziałam. Duży obszar Keystone Resort oświetlony był latarniami stojącymi kilkanaście metrów od siebie.
Wszędzie było mnóstwo śniegu. Kiedy mieszkałam w Miami właściwie nigdy nie widziałam śniegu na żywo.
Wyciągnęłam rękę z kieszeni kurtki i palcami przejechałam po warstwie śniegu. Wzięłam trochę w dłoń formując go w kulkę.
- nie sądziłam ze śnieg wyglada tak pięknie na żywo. Wyglada to jakby dookoła rozlał się jogurt. - odparłam, a chłopak zaczął się śmiać.
- nie widziałaś wcześniej śniegu? - zapytał
- nie. W Miami śnieg nigdy nie pada, a w Nowym Yorku kiedy jeździłam do babci widziałam tylko brudny śnieg zmieszany z błotem... A ten.. jest po prostu przepiękny.
Ross nic nie odpowiedział. Weszliśmy pod górę i chłopak w końcu powiedział:
- dobrze. Teraz stój tutaj. Ja zaraz wrócę.
Chłopak podbiegł do małej drewnianej budki a za moimi plecami rozbłysło światło. Odwróciłam się. Stała za mną wielka reklama syropu klonowego, oświetlona kolorowymi światłami.
-co to jest? - zawahałam się. Chłopak stanął obok mnie i zaczął się śmiać.
-kiedy byłem mały uwielbiałem ten syrop klonowy do naleśników. Jadłem go prawie każdego dnia i nigdy nie wziąłem do ust żadnego innego, bo uważałem że ten jest wyjątkowy. - powiedział, a ja patrzyłam na niego czekając na jakieś konkretniejsze informacje. - Wycofali go z produkcji kiedy miałem 6 lat. Byłem naprawdę załamany - ponownie się zaśmiał, pociągnął nosem i schował ręce do kieszeni. - mój tata kupił ten telebim i zabrał mnie tu w moje siódme urodziny. Nie oddał mi tego syropu, ale dał mi to. Byłem wtedy najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem... Chce ci przez to powiedzieć, że nawet jeśli twoje marzenia były by bardzo głupie i nieracjonalne... ktoś gotów jest je dla ciebie spełnić tylko po to żeby cię uszczęśliwić. Był to najlepszy prezent w moim życiu i chciałbym żebyś ty też kiedyś taki dostała... Nawet jakby miałabym to najgłupsza rzecz jaką zdołasz wymyślić- powiedział a ja się zaśmiałam - ważne żeby sprawiła ze poczujesz się szczeliwa.
Popatrzyłam na Rossa przez chwile.
Chyba po raz pierwszy zobaczyłam w nim dziecko, przed którym tak bardzo starał się uciec.Ten rozdział był napisany jeszcze kilka lat temu, ale nigdy go nie opublikowałam.
Chciałam żeby był on długi i rozbudowany, ale zostawiam go taki jaki jest, a rozpisze się w następnym.
Jeśli tylko ktoś to jeszcze czyta, napisze dalsze rozdziały bo chciałbym skończyć to opowiadanie.
możecie napisać komentarz czy jeszcze pamiętacie co się dzieje lub co byście chcieli żeby się wydarzyło.
Ja idę przeczytać wszystko od początku, żeby nie było niespójności w fabule.
CZYTASZ
Bad Boys Never Change | Ross Lynch |
Fanfiction" Zapamiętaj sobie raz na całe swoje pieprzone zycie. Źli chłopcy nie zmieniają sie bo ktos tak chce. Ktos zmienia sie bo oni tego chcą- powiedział mi blondyn do ucha opierając rece o szkolną ścianę"