23 v2

615 78 70
                                    

Obudziłem się. Odruchowo przetarłem ręką oczy, ale ich nie otworzyłem. Nie byłem gotowy na spotkanie z dzisiejszym dniem.

No dobrze, może i byłem. Na myśl o wczorajszych wydarzeniach, mimowolnie na moją twarz wpełzł uśmiech. Ja i Adrien. Cholera, coś niesamowitego. Coś, w co nie da się wierzyć. Coś...
Miraculous.

Poczułem ogromną potrzebę, by go przytulić. W tym celu wyciągnąłem rękę w kierunku drugiej strony łóżka, jednak napotkałem tam jedynie pustą przestrzeń. Przyznam, trochę spanikowałem.

Całkowicie otworzyłem oczy.

- Co tu się... - wymamrotałem, a po chwili zasłoniłem twarz. Światło bardzo mnie raziło. Ale...jakie światło? Lampa była zgaszona, żyrandol miał wykręcone żarówki, więc jak...?

Przemogłem swoje lenistwo i wstałem. Zrzuciłem paprotkę, gdy próbowałem utrzymać równowagę na śliskiej podłodze...a może podłoga nie była śliska. Może to kac.

Usłyszałem śmiech. Z początku sam zacząłem się śmiać, jednak później zamarłem. Przecież nie było tu nikogo.
To znaczy...tak myślałem.

- No hej, Adrien. Więcej nie idę z tobą do żadnego klubu, bo chyba za dużo wypiłem, wszystko mi się miesza i...

- Ale o czym ty mówisz?

Spojrzałem na twarz chłopaka i nie powiedziałem więcej ani słowa.
Bo to nie był Adrien.

To znaczy, z początku strasznie go przypominał. Tak samo szczupły, wysoki, z wesołym uśmiechem na twarzy i błyszczącymi oczami. Na pierwszy rzut oka zdaje się, że różniło ich tylko ułożenie włosów (chłopak swoje blond pasma podnosił do góry), jednak im dłużej na niego patrzyłem, tym więcej różnic dostrzegałem.

- Nath, serio, o czym mówiłeś? Bo to, że jedynie stoisz i patrzysz na mnie jest trochę...przerażające - powiedział chłopak. W sumie, jakby nie spojrzeć, miał rację. W myślach dałem sobie w twarz.
Zresztą...skąd on zna moje imię?

- Jak się nazywasz? - spytałem. Oczy chłopaka gwałtownie się rozszerzyły.

- Zgrywasz się?

- Nie?

Blondyn parsknął śmiechem.

- Luke, ale...wiesz, że to trochę dziwkarskie, iść do łóżka z chłopakiem, którego nie zna się nawet imienia? - spytał, zakładając ręce na piersiach.

W normalnej sytuacji pewnie odpowiedziałbym jakimś inteligentnym przytykiem, lecz tak naprawdę...dalej starałem się przetrawić tę informację. I nie mogłem.

BO TO NIEMOŻLIWE.

Jestem pewien, że widzę go pierwszy raz w życiu. Nie kojarzyłem bordowego swetra do kolan, nie znałem ciemnego kolczyka w wardze. NIE ZNAŁEM TEGO FACETA!

- Em...nie pomyliłeś mnie z kimś? - spytałem niepewnie. Luke najpierw delikatnie się uśmiechnął, ale szybko przybrał poważny wyraz twarzy. Zrozumiał, że nie żartuję.

- Gościu, co z tobą nie tak? Przecież spotkaliśmy się wczoraj w klubie, to TY proponowałeś mi kolejne drinki i TY zaciągnąłeś mnie do swojego domu. Rozumiałbym, gdybym ja tego nie pamiętał, ale ty?! To chore - powiedział i odwrócił się, by ruszyć w stronę wyjścia. Z początku było mi to obojętne, może powinienem zostać sam, przemyśleć to? Potem doszło do mnie, że nie mogłem na to  pozwolić.
Może i ten chłopak nie był wyjątkowo sympatyczny, ale to jedyna osoba, która mogła pomóc mi przypomnieć sobie o wczorajszych wydarzeniach. Byłem pewny, że nie wypiłem dużo.
Ale byłem też pewny, że spotkałem się z Adrienem, a nie Lenny'm.
Znaczy Luke'm.

Boże, jak mogłem dopuścić, by do tego doszło. Jestem całkowicie nieodpowiedzialny.

Pobiegłem za chłopakiem i chwyciłem go za ramię. Luke chciał się wyrwać, ale pociągnąłem go w moją stronę.

- Proszę, zostań - powiedziałem, szarpiąc jego rękaw jak nadpobudliwe dziecko.

- Daj mi spokój. I nie rozciągaj mojego ulubionego swetra - odpowiedział blondyn i otworzył drzwi. Powiało chłodem, chociaż na dworze świeciło Słońce.
Zaraz...
Co?!

- Wiesz skąd się wzięło Słońce? - spytałem. Luke skorzystał z chwili mojej nieuwagi i wyrwał się z chwytu.

- Nath, może i dobrze całujesz, ale serio, jesteś pieprznięty. Nie zbliżaj się do mnie, psycholu.

- CHOLERA, LUKE, CZY MOŻESZ DAĆ MI SIĘ WYTŁUMACZYĆ?! - krzyknąłem.
Boże, Nathaniel, jesteś wspaniały, drąc się na niego na pewno go przekonasz!
Dlatego już odwróciłem się i byłem gotowy odejść, ale wtedy usłyszałem jego głos:

- Pięć minut.

- Sześć? - spytałem, odwracając się.

- Dobrze, niech stracę. Chociaż jeśli chcesz mnie zabić, w pięć też byś zdążył, psycholu.

- Naprawdę, nie chcę cię zabić - powiedziałem, wpuszczając go do środka.

- Nie mam powodów by ci wierzyć. Cztery minuty pięćdziesiąt sekund - wypowiedział Luke. W takiej sytuacji postanowiłem, że bez owijania w bawełnę przedstawię u historię. Ten facet niespecjalnie za mną przepadał...no, ale trochę zachowywałem się jak nienormalny. I to, co mówiłem, niewątpliwie też tak brzmiało.
Czuję, że to będzie porażka.

- ...obudziłem się rano i szukałem Adriena, a potem...w sumie już wiesz - powiedziałem na jednym wydechu. Chłopak westchnął i spojrzał na zegarek.

- Trzydzieści sześć sekund, może starczy na krótki komentarz - powiedział bardziej do siebie niż do mnie, a potem spojrzał mi w oczy. - Nie zmieniłem zdania, jesteś psycholem. Pierdolonym socjopatą i alkoholikiem, pomijając już, że nawet nie pamiętasz z kim się pieprzysz. No, ale nie tylko wspaniale śpiewam, ogółem jestem super człowiekiem. I dlatego, chociaż totalnie nie rozumiem, co się działo w twoim życiu i z jakiego powodu jesteś taki...dziwny, mogę pomóc ci to ogarnąć. Niekoniecznie teraz, bo mam pracę, ale weź mój numer. - Wyrwał zapisaną kartkę z notatnika i włożył mi do ręki. - Myślę, że teraz powinieneś zostać sam, przemyśleć wszystko. Może jeszcze się zobaczymy, cześć!

Kiwnąłem głową, a chłopak uśmiechnął się, zmierzwił ręką moje włosy i wyszedł na dwór.
W kierunku Słońca.

NIE POLECAM FAZY NA 5SOS, 0/100000 XDDDDD

Jak widzicie, powróciłam, nadal żyję, jest super. Może poziom mojego życia trochę spadł (wszystko przez ,,Smoleńsk"), ale wracam do normy.

I...

BĘDĘ WSTAWIAĆ REGULARNE ROZDZIAŁY!
*owacje na stojąco*

Przynajmniej tak ok. 3 (bo tyle mam napisane do przodu). Znowu czuję wenę do pisania tego ff i...no, jest super xD

//Miraculous// InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz