Dwa tygodnie
Chryste kobieto jaka ty jesteś porąbana, wyrzucała mi moja podświadomość. Miałam już jej dość. Nawet mój własny umysł nie chciał ze mną współpracować, a ja miałam ochotę wyjść z siebie i samej sobie dać w twarz. No bo to wcale nie było tak, że ma racje. I to absolutnie nie jest związane z tym, że już drugi dzień uciekam przed Brianem jak przed jakimś mordercą. Oczywiście to tylko głupie wymysły. A tak naprawdę to smutna rzeczywistość o mnie. No bo to takie normalne, że uciekam przed przyjacielem w którym boje się zakochać. Bo jak się zakocham to stanie się coś złego, wszystko znowu się posypie i znowu będę w ciemnej dupie. Stop!
Do jasnej meksykańskiej już sama nic nie rozumiem z tego bełkotu.
Powoli Marion. Wszystko jest dobrze. Jeszcze tylko jedna lekcja i spokojnie wrócisz do domu, w którym jak zwykle się zaszyjesz i będziesz udawać, że cię nie ma... tak jak wczoraj... i przed wczoraj... i jeszcze kilka dni wstecz.
Ech... co ze mną jest nie tak? Wszystko? Bardzo możliwe.
Co ja teraz mam? A tak! Geografia.
Spokojnym krokiem przemierzyłam korytarz pełen uczniów z różnych klas i podeszłam do swojej szafki. Wyciągnęłam z niej materiały na lekcję i zatrzasnęłam drzwiczki.
Odwróciłam się w prawo aby udać się do klasy, Matt? Okej, no to w lewo. Dean. Za mną? Colton z Jasperem. Chyba nie czaję...
- Yyy... hej chłopaki. - przywitałam się cicho i cofnęłam się w tył zderzając z metalową szafką.
Dlaczego oni się tak dziwnie na mnie patrzą? Powinnam się bać? A może już zacznę uciekać.
- O co chodzi? - zapytał Matt.
- A-ale, że z czym? - nie wiedziałam do czego pije.
Colton z Jasperem przewrócili równocześnie oczami i posłali mi wymowne spojrzenie.
- Czemu uciekasz Brianowi? - zapytał Dean.
- Co robię? - ciekawe czy łatwo da się ich okłamać.
- Oj no nie udawaj, wiesz o co chodzi i nie ściemniaj tylko gadaj po ludzku. - kurczę.
Chyba ich jednak nie oszukam. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się nerwowo palcami.
- Ej no Marion, o co chodzi? - Matt uniósł dwoma palcami mój podbródek i zmarszczył brwi.
Zachowywał dystans za co byłam mu naprawdę wdzięczna.
- O nic. - wymamrotałam i usłyszałam dzwonek na lekcję. - Sorki muszę iść na lekcję. - na powrót spuściłam głowę i wyminęłam chłopców.
Wchodząc do klasy zauważyłam tylko kontem oka idącego Briana. Zajęłam swoje miejsce i przez następne czterdzieści pięć czułam za sobą palący wzrok ciemnookiego.
*
Kiedy dzwonek obwieścił koniec zajęć, wręcz wybiegłam z klasy. To nie tak, że unikam Briana... no chociaż może trochę tak robię, ale... inaczej po prostu nie umiem. Wiem, że to głupie i dziecinne, ale na ten moment nie widzę lepszego rozwiązania.
Już miałam opuścić teren szkoły, gdy poczułam uścisk na nadgarstku, a następnie zostałam przyciągnięta do czyjegoś twardego torsu.
- Dlaczego to robisz? - zapytał w moje w włosy, a jego głos był tak smutny, że aż poczułam się winna.
- Ja... - urwałam.
- Nieważne. - westchnął. - Jedziemy? - zapytał, a jego oczy niemo wyrażały pytanie.
CZYTASZ
Żyję Cicho Krwawiąc
Teen FictionMarion to z pozoru zwyczajna osiemnastolatka. No właśnie, z pozoru. Kiedy kilka miesięcy temu jej rodzice i młodszy braciszek zginęli w wypadku, jej życie legło w gruzach, niby malutki motyl w ceglanych ruinach. Czy uda się jej wypełnić pustkę i otw...