Miałem uporządkować niektóre sprawy, ustabilizować swoje życie i myśli.Ale robiłem akurat to, co wiedziałem, że przyniesie odwrotny skutek.
Całkiem zabawne.
Mówiąc ,,całkiem zabawne" mam na myśli CHOLERNIE NIEŚMIESZNE. Zachowuję się jak pięcioletnie dziecko. Chociaż, jakby nie spojrzeć, mentalnie raczej nie przekraczam tego wieku...
Zapukałem w ogromne drzwi, modląc się, by nie otworzył jego ojciec. Ostatnie sytuacje między nami nie należały do przyjemnych.
Usłyszałem skrzypnięcie, a po chwili ujrzałem blond czuprynę.
- Jaka to ,,pilna i niecierpiąca zwłoki" sprawa przyprowadza cię do mnie tak wcześnie rano? - spytał zgryźliwie. Po jego wygniecionej koszulce i sińcach pod oczami widziałem, że dla niego ta noc również była ciężka...choć może w inny sposób niż moja.
Pokręciłem głową.- Adrien, jest dwunasta.
- Dla mnie jest rano - powiedział i chciał zamknąć drzwi, ale włożyłem stopę w szparę i je zablokowałem. Co się z nim działo? Zdawało mi się, że ostatnio mieliśmy dobre relacje...no, ale nie oszukując, ostatnio wiele ,,mi się zdaje". Może powinienem oszczędzić komentarzy.
- Naprawdę muszę z tobą porozmawiać - powiedziałem, wkładając ręce do kieszeni. Zacząłem kiwać się na piętach. Nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie to uspokajało.
- Jestem przekonany, że nie musisz. Za to ja muszę spać - warknął i zamknął przede mną drzwi.
Adrien, czemu za każdym razem gdy prawie jest fajnie, ty musisz znów zmieniać się w takiego sukinsyna?
I czemu ten chłopak zawsze doprowadza mnie do szaleństwa (w negatywnym bądź...pozytywnym, tego słowa znaczeniu)?
Szarpnąłem klamkę i pociągnąłem drzwi do siebie. Natychmiast się otworzyły.
Widać, że jest blondynem.
Wszedłem do tego domu i, pod wpływem nieprzyjemnych wspomnień, przeszedł mnie dreszcz. Czy tak będzie już zawsze? Nigdy nie będę mógł się pojawić w tym domu i przestać czuć, myśleć?
Zresztą, zatrzymajmy się na ,,nigdy nie będę mógł się pojawić w tym domu". Nie wiem, co stało się z Adrien'em, ale widocznie nie chciał mojego towarzystwa.
Dotknąłem poręczy i wszedłem na pierwszy stopień niezwykle długich schodów.
Nie obchodzi mnie to, czego on chce.
——————————————————
- Adrien, jesteś tutaj? - spytałem, otwierając drzwi jego pokoju. Po sekundzie spod białej, puchowej pierzyny wyłoniła się głowa chłopaka. Zobaczyłem jego szeroko otwarte oczy.
- J-jak ty tu...przecież zamknąłem drzwi! - pisnął.
- Nie zamknąłeś.
Chłopak wywrócił oczami. Miałem ochotę się roześmiać, ale nie chciałem sprawić, by się zawstydził i już całkowicie przede mną skrył. Nie tylko czułem potrzebę, by z nim rozmawiać, ja MUSIAŁEM to zrobić. Z jakiegoś powodu nie potrafiłem uwierzyć, że wszystko sobie wyobraziłem, a facetem, z którym przeżyłem pierwszy raz, jest człowiek z klubu, którego następnego dnia nie pamiętałem nawet imienia.
Po prostu...to nie pasowało do sposobu, w jaki zostałem wychowany.Nath, przede wszystkim byłeś wychowywany na heteroseksualistę, debilu.
Mimo wszystko, byłem pewien, że widziałem się z Adrienem. Nawet jeśli nie w tak...intymnej sytuacji.
Usiadłem na skraju łóżka i położyłem rękę na jego plecach.
- Możesz się odkopać z tej kołdry i ze mną pogadać?
- Nie - usłyszałem ,,groźny" pomruk.
- Dlaczego?
Chłopak westchnął i usiadł, opierając się o ramę łóżka. Już po cieniach pod jego oczami widziałem, że rozmowa nie będzie prosta, ale żeby nie chciał rozmawiać wcale?
Chyba musiałem posunąć się do czegoś bardziej bezpośredniego.
A raczej - ,,chciałem".
Wszedłem na łóżko i zbliżyłem się do blondyna. Chłopak nie patrzył w moją stronę, bawił się palcami lewej ręki. Wyglądał bardzo niewinnie i...uroczo. Przyznam, w głowie od paru godzin widziałem to, co miało się wydarzyć już za chwilę.
Delikatnie zabrałem mu tą dłoń i przybliżyłem swoje wargi do jego.
I tego, co stało się później, totalnie się nie spodziewałem.Adrien wyrwał się i w wyniku ciągłego szarpania spadł z łóżka. Uśmiechnąłem się lekko i wyciągnąłem do jego rękę, by go podnieść, ale blondyn na ten gest odsunął się o jakieś trzy metry.
- Nie zbliżaj się do mnie - powiedział, patrząc na mnie ze strachem w oczach.
I w tamtym momencie przestałem rozumieć cokolwiek.
- Adrien, co ty... - zacząłem, ale nie pozwolił mi skończyć. Podniósł się z podłogi i schował w kącie pokoju.
- ...do cholery robisz? Chyba ja powinienem o to pytać. Przychodzisz tutaj nie wiadomo skąd i mnie całujesz, chociaż się nienawidzimy, jaki masz w tym cel? - spytał. Po drodze przekręcał słowa, widziałem, że był zdenerwowany.
- To znaczy...wiesz, myślę, że po tym, co wydarzyło się między nami nie nienawidzimy się i...
- To źle myślisz - burknął chłopak, tuląc do siebie poduszkę.
Poczułem się jakbym dostał w twarz.
- Czy możemy normalnie porozmawiać? - spytałem. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zauważyłem, jak łamał mi się głos.
Nie powinno tak być.
Wiedziałem, że powinniśmy pozostać przy nienawiści. Wiedziałem, że nic nie może połączyć chłopaków po takich przeżyciach jak nasze. Wiedziałem, że on zwraca uwagę na Marinette, chyba też na Czarnego Kota.Wiedziałem wszystko, głównie to, czego wiedzieć nie chciałem.
Dlaczego dałem się w to wpakować?
Ale jeszcze tylko jedna odpowiedź, jeszcze usłyszę tych kilka słów...
- Nie, nie możemy - powiedział Adrien i odwrócił się, dając mi znać, że rozmowa jest zakończona.
Że to, co było między nami, jest zakończone.
I kiedy niczym w alkoholowym amoku schodziłem po schodach, w głowie rozbrzmiał mi wesoły, lekko chrapliwy głos.
Dlatego wybrałem numer Luke'a.
ZABIJAM WAS NADAL XDDDDDDDDD
CZYTASZ
//Miraculous// Inaczej
FanficKiedyś napiszę normalny prolog, przysięgam. *** (W trakcie poprawiania. Wracam w wakacje.)