Rozdział 6

404 34 3
                                    

Dziewczyny zeszły z dachu i udały się w stronę lasu. Po drodze przyszła do nich Reddie, która usadowiła się na ramieniu Inez, na co Wera się uśmiechnęła. Szły całą drogę w ciszy, bo każda myślami była w swoim świecie. Zatrzymały się na chwilę przy małym jeziorku. Brunetka wyjęła kanapki, o których Weronica nie miała pojęcia i poczęstowała współlokatorkę. Między nimi znowu zapanowała cisza. Inez patrzyła jak fale odbijają się delikatnie od brzegu, a promienie słoneczne mienią się na pomarszczonej tafli. Lubiła tu przyjeżdżać z Nikkim, kiedy była mała. Poczuła, że łzy napływają jej do oczu, więc położyła się na trawie i zamknęła oczy. Nicki poszła za jej przykładem i po chwili obie leżały i wsłuchiwały się w śpiew ptaków.

-Mogę cię o coś zapytać?- Szatynka, słysząc pytanie, lekko się przestraszyła.

-Pytaj.- Chciała, by jej głos był jak najbardziej normalny.

-Jakie jest twoje miasto, Lilianica?

-Cóż...- Weronica wahała się chwilę przed odpowiedzią.- Nasze miasto jest dość duże, ma naturalną barierę z wysokich gór, tworzących dolinę. Da się tam dotrzeć przez jej dwa końce, które są przesmykiem dla rzeki Toghe, płynącej z jednej strony miasta. Domy są raczej pobudowane w podobnym rozmieszczeniu co w Lunat...- Wera zamknęła na chwilę oczy, by przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów jej domu.

-Musi wyglądać cudownie zimą- Inez, która od dziecka miała dobrze rozwiniętą wyobraźnię, widziała dokładnie, jak może wyglądać Lilianica.

-Masz rację. Jednak najładniej wygląda podczas Święta Światła. Jak się uda, to zdążymy tam dotrzeć, żebyś mogła je zobaczyć, jeśli chcesz.

-Oczywiście, że chcę. A kiedy to jest?- Weronica musiała chwilę pomyśleć.

-21 sierpnia - powiedziała niepewnie Wera.

-Ooo, to przed moimi urodzinami. Ale przecież niedługo kończy się wymiana, nie starczy nam czasu - powiedziała trochę zawiedziona Inez i podniosła się z ziemi.

-Chodźmy już zobaczyć, co z tym światłem.

-O-ok.- Obie wstały i otrzepały się z ziemi, po czym ruszyły w dalszą wędrówkę. Po niedługiej przechadzce dziewczyny znalazły wgłębienie w ziemi. Niby nic nadzwyczajnego, jednak to wgłębienie miało drzwi. Koło niego były wysypane kryształy, które wyglądały jak potłuczone szkło. Inez ukucnęła i wzięła jeden do ręki.

-Ałć - powiedziała cicho. Kryształ wypadł jej z ręki, z której kapała krew.

-Inez, uważaj. To nie jest normalne...

-Przecież wiem - powiedziała i zawinęła dłoń chusteczką.

-Lepiej, żebyśmy wróciły do domu. Tu jest trochę strasznie.

-Masz rację. Poza tym muszę to przemyć.- Dziewczyny lekko się zaśmiały i ruszyły w drogę powrotną do domu. Nieświadomie obie poruszały się szybciej niż w drodze do celu. Inez miała wrażenie, jak by ktoś ją obserwował, jednak nikogo nie zauważyła, kiedy się rozglądała. Po jakimś czasie obie odetchnęły z ulgą, kiedy przed nimi pojawił się drewniany dom. Weszły cicho, zjadły przygotowany przez babcię Inez obiad i każda udała się do swojego pokoju, żeby sobie wszystko przemyśleć. Inez udała się na dach. Od czasu, kiedy zauważyła te drzwi w ziemi, czuła delikatne pulsowanie od talizmanu. Nic nie rozumiem... Najpierw Nicki dziwnie się zachowuje, potem to światło, kryształy i jeszcze ten głupi talizman. Pomyślała dziewczyna i wzięła naszyjnik pomiędzy palce. Jego kolor stał się bardziej żywy, a przez palce brunetki przechodziło lekkie pulsowanie. Pogadam o tym z Werą, jak obie trochę ochłoniemy. Ta wyprawa to był widocznie zły pomysł. Z tymi myślami Inez położyła się na rozgrzanych od słońca dachówkach i próbowała oczyścić umysł ze zbędnych myśli. Nagle przed jej oczami pojawił się obraz Lilinicy, który jej przedstawiła przyjaciółka. Brunetka czuła, że to miejsce musi być w pewien sposób magiczne, jednak zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że przecież nie ma czegoś takiego jak magia. Chwila... Kiedy Wera stała mi się tak bliska? Na początku skutecznie utrzymywałam relację gospodarz-lokator, ale teraz... Myślę, że spokojnie mogę ją przyrównać do Alex... Właśnie. Ciekawe, co u niej? Może się martwi, że nie ma mnie w szkole... Inez odruchowo sprawdziła wyświetlacz komórki. Żadnych połączeń, żadnych wiadomości. Dziwne.. No ale cóż, może mają jakieś ciekawsze zajęcia. Brunetka potrząsnęła lekko głową i zorientowała się, że nastał wieczór. Stwierdziła, że posiedzi jeszcze chwilę i zejdzie na kolację. Po chwili usłyszała ciche kroki, skrzypienie desek i w końcu kątem oka zauważyła postać nastolatki, która po chwili zajęła miejsce koło niej.

-Twoja babcia przygotowała kolację. Wszystko ok? - powiedziała Wera, kierując wzrok na zabandażowaną dłoń Inez.

-Tak, tak. Wszystko w porządku - powiedziała brunetka i przywołała na twarz delikatny uśmiech. Weronica wstała i podała dłoń przyjaciółce, która po chwili ją przyjęła i też wstała.

-Jak coś będzie nie tak to... jak chcesz, możesz mi powiedzieć.- Nicki zawstydziła się, mówiąc to zdanie. Nie znały się z Inez za długo, ale chciała, by ta jej ufała. Już miała przeprosić za głupie zachowanie, jednak rozmyśliła się, słysząc delikatny głos towarzyski.

-Wszystko jest ok. Ale jak będę mieć problem, to ci o tym powiem.- Uśmiechnęły się do siebie i ruszyły do kuchni, gdzie czekała jajecznica i ciepłe bułki. Nastolatki zjadły dość szybko i udały się do pokoi, by przygotować się na następny dzień. Mimo tego, że opuściły szkołę, musiały iść do niej następnego dnia. Inez właśnie kładła się spać, kiedy wnętrze jej pokoju rozjaśniła błyskawica, a chwilę potem dało się słyszeć huk uderzenia. Po kilkunastu minutach rozległo się ciche pukanie.

-Proszę.- W drzwiach ukazała się postać Wery w piżamie, z poduszką pod pachą i przerażeniem w oczach.

-Co się stało? - spytała zaniepokojona Inez.

-Nic, tylko... boję się burzy.- Jak na zawołanie dało się usłyszeć huk, przez co szatynka się skuliła. - M-mogę spać z t-tobą? - zapytała, próbując ukryć zakłopotanie.

-Pewnie! W końcu przyjaciele sobie pomagają.- Weronica zdziwiła się na słowa brunetki. Uważa mnie za przyjaciółkę? Nie czekając długo, wślizgnęła się na miejsce koło Inez i obie powoli zasnęły.

Następnego dnia Wera szybko poszła do swojego pokoju i przebrała się w szkolny mundurek. Zeszła do kuchni i uszykowała śniadanie dla siebie i swojej przyjaciółki, która po chwili pojawiła się w drzwiach pomieszczenia.

-Nie musiałaś robić mi śniadania.

-Ale chciałam. Za to, że mnie przygarnęłaś na noc, podczas burzy.- Inez tylko pokiwała lekko głową i usiadła przy stole, zajadając kanapki i popijając kakao. Wera też zabrała się do spożywania posiłku. Po chwili obie ruszyły na przystanek autobusowy. Tego dnia obyło się bez żadnych przeszkód. Dotarły spokojnie do szkoły i zajęły swoje miejsca. Lekcje mijały dość szybko. Kiedy zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję, w klasie zapanowała wrzawa.

-Słyszałaś?

-O tym nowym nauczycielu etyki?

-Podobno jest przystojny i samotny.- Inez nie wiedząc o co chodzi. Szarpnęła za kaptur siedzącego przed nią chłopaka.

-Max, co tu się dzieje?

-Mamy mieć nowego nauczyciela od etyki. Ooo, to on.- Wskazał głową na mężczyznę, który wszedł do klasy. Nagle wszystkie dziewczyny ucichły i zaczęły się w niego wpatrywać. Mężczyzna, nie przejmując się zainteresowaniem, jakie wywołał, napisał na tablicy temat zajęć i powiedział dość głębokim głosem.

-Witam. Nazywam się Devon Werf. Od dzisiaj będę was uczył etyki, bo wcześniejsza nauczycielka zachorowała. Teraz możecie mi zadawać pytania.

-Jest pan zajęty? - zapytała któraś z pustych lasek. Inez tylko westchnęła na głupotę koleżanek.

-Nie, nie jestem - odpowiedział nauczyciel, a większość dziewczyn wydała z siebie piski. Lekcja minęła przy głupich pytaniach kolegów z klasy, jednak brunetka nie zwracała na nie uwagi. To, co ją interesowała, to wzrok pana Werfa, który ciągle się w nią wpatrywał. Miała wrażenie, że to uczucie jest jej skądś znajome, jednak nie wiedziała, skąd.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

=^.^=

LiliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz