Rozdział I

160 16 4
                                    

  Odkąd pamiętam czułam głęboką więź z lasem. Kochałam zapach drzew i owoców lasu. Śniłam i marzyłam, aby móc przechadzać się po lesie, aby móc poczuć prawdziwy zapach i energię lasu. Jednak to marzenie nie było mi dane. Od zawsze moja matka zabraniała mi lasu. Co to znaczy? Cóż mieszkanie w centrum miasta i zakaz na wszystkie wycieczki, w których byłaby opcja udania się do lasu mówią za siebie. Zawsze sztuczna choinka na święta i zbity talerz pełen krzyków na jakiekolwiek wspomnienie lasu.

Nazywam się Emma Semine. Niedawno ukończyłam osiemnaste urodziny, dokładnie dzień po rozpoczęciu wakacji. Jednak to nie jedyna nowość w moim życiu. Moja matka straciła pracę, a ostatnio dostałyśmy nakaz eksmisji z mieszkania. Całkiem nieźle, co nie? Teraz stoję na chodniku wraz z walizkami i wyglądam BMW mojej matki. Jako, że nie mamy gdzie się podziać jedziemy do jedynego, naszego, żyjącego krewnego, do mojej babci. Nie miałam z nią kontaktu bo mój zmarły dziadek był leśniczym, a jej miasteczko Piceafalls jest bardzo blisko lasu.

Z oddali zauważyłam samochód mojej matki. Gdy tylko się zatrzymała włożyłam do bagażnika rzeczy i usiadłam z przodu.

-To co jedziemy na rodzinne spotkanie? – spytałam.

-Przestań z tego żartować, gorzej być nie może – powiedziała ze zdenerwowaniem.

-Może chociaż babcia ma większe poczucie humoru niż ty.

Moja matka tylko krzywo spojrzała w bok. Pooddychała kilka razy i ruszyła samochodem. Droga minęła dosyć nudno. Przez większość czasu słuchałam muzyki lub przyglądałam się mamie. Praktycznie w ogóle jej nie przypominałam. Ona była zielonooką blondynką o bladej cerze i ciemnych ustach. Ja byłam jej całkowitym przeciwieństwem. Miałam ciemne oczy, kasztanowe włosy, opaloną cerę i sine usta. Czasami myślałam, czy mnie przypadkiem nie podmieniono w szpitalu. W pewnym momencie moje oczy zamknęły się, a umysł pogrążył się w dziwnym śnie.

Leżałam po środku polany i spoglądałam w niebo. A wokół mnie panowała jedynie pewna melodia:

Idę przez las,

Słyszę szum drzew.

Zwalnia leśny czas,

Płaszcz czerwony, jak krew.

Na na na na na

Widziałeś czerwony ślad?

Na na na na na

Wycie to dobry znak?

Na na na na na

Uciekaj jest blisko...

Nie mam pojęcia co to była za piosenka, ale czułam, jakbym ją znała. Wtem obudził mnie głośny dźwięk klaksonu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą wielki, drewniany dom. Wysiadłam z samochodu, aby go dokładnie obejrzeć. Otaczały go pnącza, a na tarasie było mnóstwo kwiatów. Do tego tak blisko znajdujący się las, który aż błagał, aby do niego...

-Em, pomożesz mi w końcu? – zawołała moja mama z walizkami.

Podbiegłam do niej i wzięłam część rzeczy. Podeszłyśmy z walizkami pod drzwi i trzęsącą się ręką zadzwoniłam. Zaraz miałam pierwszy raz w życiu zobaczyć swoją babcię. Mam nadzieję, że chociaż mnie polubi. Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanęła wysoka staruszka o wesołym uśmiechu i szmaragdowym spojrzeniu. Gdy tylko nas ujrzała zaczęła się wesoło śmiać. To była melodia dla moich uszu.

*Poprawione*

Potomkini LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz