Godz. 3.00 w nocy, 1 lipca.
Nie chciała zasnąć, bo wiedziała, że rano będzie musiała wstać i dalej żyć. Żyć w świecie którego nie akceptuje. Wśród ludzi których nie chce wpuścić do swego serca, którym nie chce zaufać. Podporządkować się innym i po prostu być. Więc nie zaśnie. Powstrzymuje się od snu, bo to on poprzedza nowy dzień. Zmęczoną twarz pochlapie zimną wodą, bolącą głowę uspokoi tabletką, a potargane senne myśli zastopuje smakiem kawy. Nie zaśnie, bo nie chce wciąż udawać. „Nie zaśnij, nie zaśnij". Te dwa słowa powtarzała sobie w kółko, wierząc, że to pomoże jej czuwać. Po chwili poczuła czyjąś obecność. Nic jednak nie widziała. Żadnego cienia, ruchu, wszystko stało. I jeszcze ta potworna cisza...Nagle kropla wody spadła jej na nos. Przecież sufit nie przeciekał. Więc... skąd się wzięła? Zastanowiła się. I gdy ciecz spłynęła jej na wargi zrozumiała, że to nie woda. Dotykając językiem dziwnej substancji, wyczuła jej metaliczny smak. Krew.Godz. 7.26 rano, 1 lipca.
Kolejny dzień udręki. Co się stało w nocy? Nie, był to sen. Tak usilnie starała się nie zasnąć. Zresztą po tym wydarzeniu nie było możliwe nawet przymknięcie oka. Coś tam było. Ciągle czuła kroplę wody na nosie."To była krew" - poprawiła się w myślach. Nie czuła strachu ani chociażby niepokoju. Ciekawość. Tak, to była ciekawość. To uczucie, które ukazywało tę mroczną stronę człowieka. Tę wypełnioną szaleństwem i zafascynowaniem tym, co dla innych jest nieludzkie. Otrząsnęła się z zamyślenia i jak co dzień, z tą samą nienawiścią do świata, zaczęła zbierać się do pracy. Po wszystkich porannych czynnościach, stanęła przed drzwiami, przez chwilę wahając się nad wyjściem z domu. Przemogła się i w końcu wyszła na dwór, gdzie powitały ją ciepłe promienie wiosennego słońca. Wydawałoby się, że nic nie mogło zepsuć jej spokojnego spaceru do pracy. Jednak ledwie minęła dom, a przed nią coś gruchnęło z głuchym, paskudnym trzaskiem o ziemię. Nie spadło z dużej wysokości, więc bez najmniejszego wysiłku dało się to rozpoznać. To było ludzkie ciało. Stanęła przed zwłokami, słysząc wrzaski przerażonych ludzi. Ona nie krzyczała, nie wzywała pomocy. Stała tylko w miejscu, gapiąc się tępo w martwe ciało. „Śmierć, szczególnie okrutna, rzuca na żywych dziwny urok" - przeczytała w swojej ulubionej książce Carrisi'ego. - „Widząc trupa, wszyscy robimy się ciekawi. Śmierć to bardzo uwodzicielska siła." Już wcześniej znała sens tych słów, jednak nigdy nie myślała, że będzie miała okazję doświadczyć ich w rzeczywistości. Po krótkiej chwili, wokół niej i ciała zebrała się spora grupa gapiów, w większości tych, co przed chwilą wrzeszczeli z przerażenia. Przyjechała również policja, żeby zabezpieczyć teren i zwłoki. Ona dalej tam stała i wpatrywała się. Czyżby kolejny samobójca?- Przepraszam, proszę pani? Wszystko w porządku? - Jeden z policjantów położył rękę na jej ramieniu. Wyrwał ją z głębokiego zamyślenia.
- Tak, w jak najlepszym. - Próbowała zdobyć się na uśmiech.
- Zabierzemy teraz panią na komisariat, dobrze? Zezna pani, co się tu wydarzyło. Jak się pani nazywa?
- To nie jest istotne. - Obrzuciła go zimnym spojrzeniem. Policjant trochę zbity z tropu, cofnął się o krok. - Przepraszam, spóźnię się do pracy. - Wyminęła go i ruszyła przed siebie. Przyjrzała się jeszcze zwłokom i zauważyła coś co wykluczało odebranie sobie życia. Ciało było otwarte jak drzwi wejściowe, na wysokości klatki piersiowej. Brakowało jednego organu... Serca.
Godz. 22.46, 1 lipca.
„To był długi dzień." - podsumowała wydarzenia z dnia słowami, jakby żywcem wyjętymi z jakiegoś serialu. Nie chciała pamiętać o tym co się stało. Pamięć powinna być nam potrzebna tylko po to, byśmy czuli się szczęśliwi. Po to by zapamiętać to, co piękne. Jeszcze chwila, a znów rozpocznie swoją długą walkę ze snem. Wiedząc z czym znowu będzie musiała się zmierzyć, przywołała wspomnienie spadającego przed nią ciała. Samobójca. Jeśli tak bardzo nie cierpi tego życia, to po co ma się męczyć? Samobójstwo jest drogą ucieczki, dlatego tak wiele ludzi je popełnia. Takie osoby jak ona co dzień zatapiają się głębiej w swoich smutkach, samotności i nienawiści do życia. Jeszcze trochę, a nie będzie już w stanie się z nich wynurzyć. Ale znowu pominęła jeden fakt. Brakowało organu. Czyli nie samobójstwo. Tylko morderstwo.