Rok 2054.
Zaczęło się od zwierząt. A przynajmniej tak myślimy. Choć może najpierw były rośliny? Albo bakterie? Pierwszy opisał TO amerykański fizyk Brick Newman-Kamp na podstawie własnych obserwacji w najbliższym otoczeniu. W tej chwili problem występuje na wszystkich kontynentach. Alarm podnieśli właściciele psów i kotów, jeszcze zanim Kamp wziął się za obserwowanie. Domowe zwierzęta zaczęły się zachowywać inaczej. Niektórzy naukowcy myśleli, że to jakiś prion, inni, że zanieczyszczenie środowiska. Wielu twierdziło, że to wirus wywołujący trwałe zmiany w systemie nerwowym.
Histeria zaczęła się dopiero, kiedy zjawisko dotknęło ludzi. Dziś problem dotyczy 9 miliardów z nas. W Nowym Jorku na Times Square stoi wielki licznik. Dziś rano było na nim odnotowanych 9 203 482 317 przypadków u ludzi. W tej chwili populacja Ziemi liczy ok 15 mld. Licznik wciąż cyka. Jeśli dalej będzie postępować w tym tempie - nasza cywilizacja zniknie.
W tej chwili nie ma na Ziemi osoby, której by TO nie dotyczyło. Jeśli nie on sam, to sąsiad, rodzic, mąż, żona, dziecko czy pies. Nie ma rejonów wolnych od niebezpieczeństwa. W Teksasie byli tacy, co myśleli, że jak się zamkną w bunkrach, odizolują od świata i zastrzelą wszystko, co się rusza w promieniu 10 mil, to przetrwają. Pozabijali się sami w ciągu kilku miesięcy. Zbrojony beton nie chroni.Już kilkanaście lat temu właściciele zwierząt domowych nagle zaczęli dostrzegać, że pies zapomina komend, przestaje reagować na imię, albo lubił jakąś karmę i nagle przestał. Czasem łagodny pies stawał się agresywny. Potem coraz częściej. Zmiany następowały co kilka dni.
Jednak prawdziwym szokiem było, gdy mały rudy kundelek z wieczora, rano stawał się białym buldogiem i reagował na imię kundelka, a nawet tak samo przynosił kapcie. Takich objawów weterynarze nie mogli już ignorować. To już nie były zwidy samotnej staruszki, której się pomyliło, ile ma kotów. Ten sam problem zgłaszali ludzie w Berlinie, Moskwie, Sao Paulo i Montrealu. Oczywiście były tezy, że to zbiorowa histeria - w końcu Internet rządzi naszym życiem. Flash moby i inne takie.
Teraz ludzie nie chcą trzymać zwierząt. Boją się. Jedyne zwierzęta, jakie jeszcze hodujemy, to te rzeźne. W klatkach, w zagrodach, gdzieś daleko za miastami.
Każdemu się wydawało, że to jakiś wygłup, kiedy czytał o tym w sieci. Ale kiedy własny pies czy kot nagle stawał się inny? Nie trochę inny. Całkiem inny. Kilka osób w naszej dzielnicy zginęło – zagryzły ich własne psy. Tak było na całym świecie. Ludzie w każdym większym mieście polowali z maczetami i wiatrówkami na domowe zwierzęta. Najłagodniejszy piesek w ciągu kilku godzin mógł się stać mordercą.
Najbardziej płakały dzieci i ludzie starsi, kiedy odbierano im ukochanego przyjaciela. Niektórzy ukrywali swoje zwierzęta, ale kiedy zaczęli dostrzegać ich zmianę, sami dusili poduszką, czy podawali im leki nasenne.
Chyba od dwóch lat nie widziałam w okolicy żadnego psa. Już to było wystarczającym powodem do paniki, ale psychoza strachu zaczęła się naprawdę, kiedy te same objawy zaczęły dotykać ludzi. Nie wiedzieli gdzie są. Zapominali swoich umiejętności. Kierowca nagle zapominał jak się prowadzi samochód, tokarz nie wiedział jak uruchomić tokarkę, chirurdzy zapominali jak mają operować... Praktycznie każda dziedzina, która wymaga skomplikowanego procesu wytwórczego lub planowania, w tej chwili jest na krawędzi upadku. Najlepiej mają się kraje niskorozwinięte - przed głodem ratuje prymitywne rolnictwo i zbieractwo.
Na moim piętrze mieszka pani Stasia. Bardzo miła emerytowana nauczycielka muzyki. Zapytała mnie w ubiegłym miesiącu po co jej pianino w domu. Od tamtej pory nie widziałam pani Stasi. Unikam jej. Każdy unika tych z objawami, choć tak naprawdę nikt nie wie, o ilu takich się ociera na mieście.
Chyba najgorzej mają rodzice, kiedy zmienia się dziecko. Przecież nie uduszą poduszką. Czasem zamykają w domu, a sąsiadom mówią, że grypa. Akurat! Grypa! Po kilku miesiącach zresztą nikt już nie pyta. Sąsiedzi zapominają, gdzie były dzieci. Zapominają własnych imion. Jedni się kurczą, inni rosną. Znikają i pojawiają im się blizny. Łysym rosną włosy. Niektórzy nagle tyją, albo bardzo chudną.
Czasem wiedzą, że gdzieś pracują, a czasem nie mają pojęcia gdzie są. Jest dużo przypadków zapominania języka. Niektórzy zaczynają mówić jakimś językiem, którego nie rozpoznaje żaden translator mowy. Ale nie to jest najgorsze. Już samo to przecież jest straszne, ale najstraszniejsze jest to, że odmieńcy w końcu stają się agresywni.