6

129 13 2
                                    

Nie obudziłam się w celi, pokoju, czy w miejscu, które mogłabym rozpoznać.

Białe panele, liliowe ściany, dębowe drzwi i duże okno z widokiem na zielone pastwiska, przyprawiły mnie o naprawdę duże zdezorientowanie. No bo w końcu jeszcze przed chwilą byłam w jakimś laboratorium, a teraz normalny pokój z łóżkiem i oknem? Nie, to musi być jakiś podstęp, kolejny test, próba, cokolwiek.

Leżałam na tym łóżku okryta kołdrą do pasa, ale nie długo, ponieważ zaraz wstałam z łóżka i udałam się biegiem do drzwi, za które pociągnęłam, lecz zanim zdążyłam wybiec z pokoju, uderzyłam o czyjąś klatkę piersiową i upadłam na tyłek.

- Nic ci nie jest?-zapytał dziwnie znajomy mi głos, więc aby się przyjrzeć jego właścicielowi, zadarłam głowę do góry.

Zamarłam w momencie. Mój strach powrócił. Chciałam zapomnieć, zacząć od nowa, nie pamiętać, a jednak.

- Nie dotykaj mnie!-rzuciłam, kiedy chciał mnie podnieść z ziemi i w rezultacje sama podskoczyłam na nogi.

- Okej.-uniósł ręce w geście obrony, a ja uspokajałam zszokowany oddech.

- Co ty tu robisz, Zayn? Kto cię przysłał?

- Co? Nikt mnie nie przysłał.

- To skąd ty i ja tu jesteśmy?!

- No wiesz... Mama i tata bardzo się kochali...

- Nie o to chodzi!-przerwałam mu zanim zdążyłby wyprowadzić mnie z równowagi.- Skąd się tu znalazłam?

- Przeze mnie.

- W sensie?-uniosłam brew zakładając ręce na piersi.

- W sensie uratowałem cię i nie ma za co, naprawdę.-prychnął siadając na łóżku.

- Aha i ja mam być taka głupia i ci uwierzyć? Po tym co mi zrobiłeś? Jesteś głupi, czy idiotą?

- Jezuuu...-jęknął rzucając się na łóżko plecami.- Ale z ciebie maruda. Nic się nie zmieniło.

Auć?

- A z ciebie jest taki sam irytujący dupek.-odgryzłam się nie zważając na to, że nadal nie wiem gdzie jestem.

- To wojna na przezwiska?-podniósł głowę do góry, żeby spojrzeć jak do niego podchodzę.

- Nie. Powiedz mi gdzie jestem.-zażądałam górując nad nim, podczas gdy on leży.

- Co za to dostanę?

- Nie wiem, co byś chciał?

Nagle usiadł, przyciągnął mnie za tył kolan, przez co usiadłam na jego udach okrakiem.

- A jak myślisz?-wymruczał przy moich ustach.

- O nie. Skąd mam mieć pewność, że nie jesteś jakimś doktorem Plagiem, lub coś?-zapytałam bardziej dla żartu, ale i tak udało mi się wstać na swoje nogi i odejść na kilka kroków w tył.

- Że kim?-zmarszczył nos, co zawsze na mnie działało, ale nie tym razem.

- To taki straszny pan, który uśmierca swoim dotykiem. Mam wrażenie, że jesteś jakimś jego potomkiem.-drugie zdanie szepnęłam, ale wiem, że to usłyszał.

- No dobra, a więc powiem ci co chcesz wiedzieć, ale w zamian opowiesz mi o swoim pobycie w laboratorium, tak?

- Niech ci będzie.-przewróciłam oczami wyciągając do niego dłoń, którą uścisnął.

Po tym usiadłam obok niego krzyżując nogi, a on odgapił mój ruch z jawnym rozbawieniem na twarzy.

- Zaczynasz.

Powiedzieliśmy w tym samym czasie, przez co ja zmarszczyłam brwi, a on nos.

- To marynarz?-zaproponowałam, na co szatyn przytaknął głową.

Po siedmiu rundach wygrał, dlatego nie miałam wyjścia i musiałam wysłuchać jego pytania.

- Jjjjak cię traktowali?-zawahał się niepewny czy zadać to pytanie jako pierwsze.

Zostanowiłam się chwilę nad dobraniem dobrego słowa jako odpowiedź, ale samo mi się nasunęło na język.

- Jakbym nie miałam dla nich znaczenia, tak samo jak to, czy cierpie i czy to mnie boli.

Milczał chwilę. Jednak zaraz kiwnął głową na znak zrozumienia.

- To teraz ja.-zaczęłam myśleć jakie pytanie mogłabym przywołać jako pierwsze.- Skąd o nas wiedzą?-widząc jego pytające spojrzenie, wiedziałam, że muszę sprecyzować swoje zapytanie.- W sensie o wilkokrwistych.

- Sam nie wiem dużo, ale powiem to czego zdołałem się dowiedzieć. No więc od początku.-powiedział wzdychając przy tym.- Pewna grupa naukowców pracowała nad nowymi perfumami, ale jeden z nich popełnił makabryczny błąd, przez co perfumy w rzeczywistość stały się czymś, co przyciągało wilkokrwiarych zapachem i zmieniało ich oblicze w to dzikie. W rezultacie wilki przybyły do laboratorium i nie panująca nad sobą zabiły wszystkich. To z kolei zapoczątkowało zainteresowanie innych grup laboratoryjnych, a ty byłaś w jednej z nich.

- Czyli...ich jest więcej?-zapytałam bojąc się odpowiedzi na to pytanie.

- No niestety.-westchnął.- Teraz ja, tak? No więc ilu was tam było?

- Około siedmiu w jednej celi, a na co ci to wiedzieć?

- Chciałbym sobie chociaż wyobrazić twoją sytuację w tamtym czasie.-wyjaśniał.

- No więc czas na moje pytanie.-zauważyłam.- Gdzie jestem?

- W specjalnym Ośrodku Ochrony Stworzeń Nadnaturalnych. Ośrodek ten ma za zadanie ochraniać i trzymać nas w ukryciu przed zagrożeniami świata zewnętrznego.

- Stworzeń Nadnaturalnych, czyli kogo? Bo przecież nie żadnych wrożek, nie?

- Nie, no coś ty.-zaśmiał się.- Chodzi o to, że oprócz wilkokrwistych są też tacy, jak na przykład wielowieczni.

- A?-zapytałam obracając głowę lekko w bok, ale utrzymując z nim kontakt wzrokowy.

- Czyli tacy, którzy pod wpływem licznych eksperymentów nad ich wiekiem i umysłem w tym laboratorium, zostali całkowicie pozbawieni kawałka mózgu, który jest odpowiedzialny za starzenie się.

- Jak to pozbawieni? Operacyjnie?

- Nie, zanikł im przez jakąś substancje, albo coś, nie wiem dokładnie.

- No okej, czyli nigdy nie umrą?

- Umrą, ponieważ ten zaniknięty kawałek mózgu z czasem się odradza, ale trwa to jakieś pięćset lat.-poprawił się w siadzie.- Mamy tu taką jedną, Vanessa ma na imię, ma już pięćdziesiąt dwa lata, a wygląda jak siedemnastolatka.

- No nieźle.

- A no. O, albo Lorenz, mój kumpel z pokoju, on jest z kolei temperaturem, to znaczy, że pod wpływem temperatury zmienia się jego kolor skóry i oczu.

- Taki wskaźnik?

- Coś w tym rodzaju.-zaśmiał się.

Nasza rozmowa zeszła na inny tor, a mianowicie rozważaliśmy nad tym, czy kolor alabastrowy, to coś zielonego, czy czerwonego.

Obiecałam no to jest! 😀
Dobijecie dwudziestu oczek w tym rozdziale, a następny będzie 2 razy dłuższy😊
Miłego wieczoru kochani!

Wolfblood, It's MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz