Nowa szkoła - nowe problemy.

233 19 2
                                    

Cześć. Mam na imię Sucrette. Jutro jest mój pierwszy dzień w nowym liceum. Liceum Słodki Amoris. Hmn... Trochę dziwna nazwa liceum, ale nie mogę się negatywnie nastawiać. Myśl pozytywnie Su! W mojej poprzedniej szkole nie miałam zbyt wiele koleżanek. Wszystkie dziewczyny uważały mnie za nieśmiałą cnotkę, bo mimo, iż pierwszy pocałunek miałam już dawno za sobą, to tak naprawdę nigdy nie miałam chłopaka. "Ooo patrzcie! Idzie nasza Su! Co taka wymalowana, tobie i tak nic nie pomoże!". Była jednak jedna dziewczyna o imieniu Laeti, która jedyna była dla mnie dość miła. Nie wiem, czy to z litości, czy rzeczywiście mnie lubiła. W każdym razie, była jedyną koleżanką, którą miłe wspominam. Oprócz niej, nikogo nie miałam, może oprócz Kena, który bardzo mnie lubił, niestety aż za bardzo... Ciągle za mną łaził, przez co dziewczyny jeszcze bardziej się ze mnie śmiały. Lubiłam go, ale był zbyt... uciążliwy. Mam nadzieję, że w nowej szkole tak nie będzie. A która to godzina? Ojej, już 11!!! Jak ten czas leci. Muszę prędko się położyć spać, aby rano nie spóźnić się do szkoły. 

================================================================================

Oczywiście zaspałam. Była 7:30, gdy się obudziłam. 

-Kurczę, chyba cały świat mnie nie lubi, nawet ten pieprzony budzik!- krzyknęłam, zaraz jednak zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam... -Co się ze mną dzieje! Przecież ja nigdy nie przeklinam... 

Zaspana usiadłam na łóżku i w pośpiechu zaczęłam się ubierać. Założyłam krótką, jasnoniebieską sukienkę bez rękawów, a do ręki wzięłam torbę z zeszytami. Nie miałam już czasu na rozczesywanie moich kołtunów, dlatego szczotkę wrzuciłam do torby. Szybko spojrzałam w lustro. Zaspane, podkrążone oczy raczej nie wyglądają zbytnio przyjaźnie... Niestety, nie miałam już czasu na makijaż. Przejechałam tylko błyszczykiem po ustach. Schodząc na dól, usłyszałam, jak mama mnie wola:

-Kochanie, zjedz coś, bo głodna będziesz!

Mimo, iż byłam straszliwie głodna, to nie mogłam pozwolić sobie nawet na minutkę zwłoki. I tak jeszcze nie rozczesałam moich kłaków. W tempie błyskawicznym ubrałam niebieskie tenisówki i wybiegłam z domu, jednocześnie czesząc moje włosy. Desperacko próbowałam je ułożyć, ale to sprawiało, że jeszcze bardziej się plątały. W końcu uznałam, że tak ma być i zignorowałam blond-busz na mojej głowie.

Pod szkołą byłam 7:50. Ulżyło mi, że się nie spóźniłam, ale 10 min to i tak mało czasu. Bardzo mało. Przed budynkiem spotkałam rudą miotłę. Przynajmniej tak to wyglądało z daleka, bo gdy się przyjrzałam, spostrzegłam, że to jakiś chłopak:

-Dzień dobry,  jestem nowa... - powiedziałam nieśmiało do niego. Nawet na mnie nie spojrzał. Burknął tylko coś w stylu "no i" - Zawsze jesteś taki miły?

Podniósł głowę i się uśmiechnął:

-Szczególnie dla nowych,  jestem Kastiel .-  hmn... Kastiel. Brzmi całkiem fajnie. Mimowolnie uśmiechnęłam się do rudzielca, a ten tylko na to prychnął - Dobra, zmykaj Sucrette, jestem zajęty...

-Pa.. ej czekaj, czekaj!- coś mi nie grało. Nie mówiłam mu, jak mam na imię - Skąd wiesz, że jestem Sucrette?

-Czytam w myślach!- zaśmiał się - Nie no, masz na pisane na plecaku, knypku!

Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę budynku. Kastiel wydawał się być bardzo... nie grzeczny, jeżeli można to tak nazwać, ale czułam, że potrafi być miły. Ehh co ja gadam? Znam go od nie całych dwóch minut, a już wymyślam niestworzone rzeczy... 

-Panienko!- Ojej! Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam, gdy na ktoś wpadłam. Podniosłam głowę i... O nie! Tylko nie to! Proszę, niech to nie będzie pani dyrektor!

Sucrette & LysanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz