Starałam się napisać więcej, ale nie wyszło. To tak, jakbym miała blokadę 1000 słów i więcej nic. Rozdział pojawiłby się wcześniej, gdybym nie próbowała tego przełamać. No nic, chyba jesteście skazani na mój limit ;). Nie jestem w pełni zadowolona z tego rozdziału. W ogóle zaczęłam wątpić w sens kontynuowania tego opowiadania... Myślę o jego zawieszeniu. To jednak wciąż strefa przemyśleń i nie ma co zakładać najgorszego. Zapraszam i mam nadzieję, że wam się spodoba. Enjoy!
Na zewnątrz zrobiło się już ciemno i zimno. Severus wrócił do komnat i rzucił szybkie spojrzenie w stronę łóżka, na którym leżała kobieta. Wydawała się spać więc wziął koc i okrył ją delikatnie.
- Przepraszam. - mruknęła. To zatrzymało mistrza eliksirów. Odwrócił się i rzucił jej pytające spojrzenie. - Przepraszam za swoją głupotę. - kontynuowała. - Naraziłam Cię i całą misję na niebezpieczeństwo przez swoją naiwność.
- To prawda. - przyznał cicho. Przez chwilę milczał i w końcu się skrzywił. - Ja... - zaczął i przerwał zbierając słowa.
- Nie musisz tego mówić. - powiedziała cicho. - Na wszystko sobie zasłużyłam.
- Głupia kobieto! - warknął. - Żadna kobieta, nieważne jak durna, nie zasługuje na gwałt! - znowu się zezłościł. Salomea skinęła głową.
- Ale przecież wcześniej mówiłeś...
- Byłem wściekły. - przerwał jej. Sfrustrowany przeczesał włosy palcami. - Musisz zrozumieć, że to nie zabawa. Na wojnie giną prawdziwi ludzie. - spojrzał na nią i westchnął. Salomea przez chwilę mogła patrzeć na niego, gdy maski opadły. - Masz rację, jestem potworem. Robiłem okropne rzeczy i sprawiały mi one przyjemność, prawdziwą, niepohamowaną radość. - mówił cicho. - Na szczęście szpiedzy mają niewielkie szanse na przeżycie wojny. Zabije mnie jedna lub druga strona. - westchnął ponownie. Przetarł twarz dłońmi. Był naprawdę zmęczony. Z zamyślenia wyrwały go ciepłe dłonie kobiety, które obejmowały jego skostniałe ciało. Przez chwilę się wahał jednak w końcu wtulił się w miękkie, mniejsze ciało. Zaciągnął się tym nieziemskim zapachem, który go uspokajał. Salomea gładziła go po głowie i plecach.
- Nie pozwolę ci umrzeć. - powiedziała cicho, była w tych słowach obietnica.
- Nigdy nie rzucaj słów na wiatr. - ostrzegł ją.
- Nie robię tego. - odparła. - Nie zamierzam pozwolić ci umrzeć.
- Dlaczego? - odsunął się od niej i patrzył na nią wyczekująco marszcząc brwi. - Nie mów mi, że się we mnie zakochałaś. - zakpił. Salomea spuściła wzrok i zarumieniła się. Kpina Severusa zabolała ją bardziej niż wymierzenie policzka.
- Oczywiście, że nie. - pozbierała się szybko. I nawet zaśmiała starając się, by brzmiało to wesoło i wiarygodnie. - Po prostu zajmuję się ratowaniem ludzkich żyć. - wyruszyła ramionami. Severus wyczuł nieszczerość, jednak wolał wierzyć w tę wersję niż w to, że ona mogłaby go pokochać. Skinął głową.
- Dobrze. - w głowie mu szumiało. Chyba nie powinien wypić tyle alkoholu. Zwyzywał się w duchu. Wstał z łóżka i zachwiał się. Kobieta chwyciła go za rękę.
- Nie musisz spać na kanapie. - powiedziała cicho, jakby nieśmiało. Spojrzał na nią i ponownie skinął głową. Skierował się do łazienki i po szybkim prysznicu, który nieco go otrzeźwił, wyszedł ubrany już w piżamę. Bez słowa położył się koło niej na łóżku. Tym razem było jakoś tak niezręcznie, atmosfera była napięta. Wiele między nimi zaszło i musieli to przetrawić.
***
Ostatni dzień pobytu we Włoszech zapowiadał się ponuro. Mimo, że pogoda dopisywała to nastroje wszystkich były dość ponure. Salomea zamierzała spędzić cały dzień w sypialni, jednak Severus niemal siłą zaciągnął ją do ogrodu. Mężczyźni mięli spotkanie z Voldemortem, a kobiety jak zwykle dyskutowały w swoim gronie. Rudowłosa obawiała się spotkania z innymi, jednak okazało się, że niepotrzebnie, bo kobiety okazały jej wiele wsparcia. Widząc, że magomedyczka nie chce rozmawiać o tym, co zaszło starały się wciągać ją w inne rozmowy, nieco bardziej wesołe i beztroskie.
- Dziś ostatni dzień pobytu tutaj. - zamyśliła się Narcyza. - Zorganizujmy bal! - podekscytowanie Pani Malfoy udzieliło się pozostałym kobietom.
- Myślicie, że to dobry pomysł? - spytała sceptycznie Salomea, jednak uśmiech błądził w kącikach jej ust. Cóż miała poradzić? Kochała bale.
- Najlepszy! Zobaczysz, że poczujesz się od razu lepiej. - zaszczebiotała Alecto, a pozostałe skinęły głowami. Rudowłosa nie mogła się powstrzymać i roześmiała się. Śmierciożerczynie uśmiechnęły się dumne, że udało im się rozweselić koleżankę.
***
Mężczyźni siedzieli przy stole w sali, w której doszło do egzekucji. Voldemort nie przejmował się wczorajszym zajściem więc i oni do tego nie wracali. Spotkanie przebiegało jak zwykle monotonnie - Ich Pan najpierw wysłuchał ich raportów, by później przejść do szerzenia swoich ideologii napawając się opowieściami o bólu, cierpieniu, ale i równowadze. Na zakończenie, gdy już mieli wychodzić jeszcze zwrócił się do Severusa.
- Severusie, chciałbym aby Twoja partnerka towarzyszyła regularnie naszym spotkaniom. - powiedział uśmiechając się.
- Jak sobie życzysz Panie. - skłonił się lekko. - Jestem pewna, że Salomea będzie zaszczycona.
- Też mam takie przeczucie - mruknął ukontentowany.
- Jednakże nie wiem, jak mam tłumaczyć jej zniknięcia Panie. Dumbledore może okazać się podejrzliwy. - wspomniał jakby od niechcenia starając się jakoś wybrnąć z sytuacji.
- Na pewno coś wymyślisz. - machnął ręką. - Nie bez powodu jesteś moim najlepszym szpiegiem.
Severus skłonił się nisko. Sami-wiecie-kto odprawił ich i mężczyźni mogli opuścić komnatę.
- Jak się czuje Salomea? - zapytał Lucjusz.
- Wczoraj było dość nieprzyjemnie. - skrzywił się. - Dobrze, że wziąłem ze sobą kilka eliksirów na kaca.
- Współczuję wam. - powiedział szczerze blondyn. - Nasz Pan rzeczywiście jest sprawiedliwy.
- Tak - zgodził się, jednak wewnętrznie się skrzywił. - Powinniśmy jak najszybciej znaleźć nasze kobiety, bo czuję w kościach, że mogą knuć coś, co nam się nie spodoba.
Jego przyjaciel parsknął śmiechem, jednak wszyscy zgodnie udali się do ogrodu, gdzie miały przebywać kobiety.
***
- Bal? - był wyraźnie niezadowolony.
- Jeśli nie chcesz to nie musimy iść. - powiedziała cicho.
- To bal na zakończenie pobytu. - wtrąciła się Narcyza.
- Damy radę. - szturchnął go w żebra Lucjusz.
Nie mógł odmówić, gdy Salomea patrzyła na niego oczyma pełnymi nadziei. - Myślę, że na chwilkę możemy się pojawić. - powiedział z kwaśną minął.
Rudowłosa uśmiechnęła się wesoło i kobiety ponownie skupiły się na planowaniu przyjęcia. A mężczyźni ze zrezygnowanymi minami godzili się na wszystko. Jedynie Malfoy wydawał się być równie zadowolony, co ich towarzyszki. Severus miał kilka rzeczy do przemyślenia i liczył na spokojną noc, jednak widocznie bogowie mu nie sprzyjają. Jego wzrok powędrował ku Salomei, z jego piersi wydobyło się głośne westchnięcie.
- Co Cię trapi, mój przyjacielu? - zagadnął go srebrnowłosy czarodziej.
- Nic. - wzruszył ramionami. - Myślisz, że ten bal jest po to, by ją podnieść na duchu?
- Bardzo możliwe. - odpowiedział poważnie. - Myślę jednak, że partnerki bardzo lubią bale i gdyby mogły brałyby w nich udział codziennie.
Severus nie mógł się nie zgodzić. Zaśmiał się jedynie i pokręcił głową, jakby chcąc odgonić natrętne myśli. Czas przygotować się do balu.
CZYTASZ
Severus Snape i uroki leczenia
Fiksi PenggemarSalomea jest stażystką w Hogwarcie. Poznaje Severusa, gdy ten powraca poturbowany z podwieczorku u Czarnego Pana. Coś między nimi iskrzy i buduje się nić porozumienia, ale czy to wystarczy? Czy Severus pozwoli sobie na uczucia i odrobinę szczęścia...