Stałem w bezruchu w połowie pastwiska. Po jednej stronie krzątali się ludzie a po drugiej pasły się konie. Stałem cały spięty, przerażony. Bałem się nawet schylić i skubnąć źdźbło trawy. Moje serce łomotało jak oszalałe.
Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero stukot kopyt. Zdałem sobie sprawę, że one cały czas się zbliżają. Nie chciałem kolejnych problemów. Odwróciłem się delikatnie i spojrzałem w stronę z której dochodził dźwięk. W moją stronę zbliżała się piękna, srokata klacz. Była wspaniale zbudowana i niewiele niższa ode mnie. Zastanawiałem się czy na pewno podchodzi do mnie. Jednak się nie pomyliłem zatrzymała się niedaleko mnie.
-Nie przejmuj się nimi. Nie lubią nowej konkurencji.- zagadnęła cichym rżeniem. Spojrzałem na nią zszokowany.
-Jakiej konkurencji?
-To ty nie startujesz?- odpowiedziała zaskoczona ale zanim zdążyłem dopytać o coś więcej kontynuowała. -Urodziłam się tutaj. Moją matką była piękna, zdolna klacz. Gdy miałam może roczek została sprzedana jak to ludzie mówią "za grube pieniądze". Ja niestety nie odziedziczyłam tego talentu po mamie. Nie potrafię skakać. Nie wychodzi mi to. Często zrzucam. Rzadko wygrywam...- zatrzymała się. Widziałem, że gryzie ją smutek.
-A nie boisz się, że cię... zabiją?- zapytałem a ona podniosła na mnie zszokowane spojrzenie.
-Zabiją?!- powtórzyła przerażona.
-Bo jesteś gorsza, bo się nie nadajesz?- czekałem na jej reakcje ale ona patrzyła tylko ze smutkiem w trawę. Postanowiłem kontynuować.- Ludzie tacy są. Patrzą tylko na swoją korzyść. Nie cierpią gdy komuś dzieje się coś lepiej i lubią okazywać swoją siłę na mniejszych i słabszych od siebie.- zamilkłem na chwile. Patrzyłem na jej piękne, czarne oczy przepełnione smutkiem i strachem.
-Wiele w życiu przeszedłeś...- wyszeptała.
-Na świat przyszedłem w cyrku. Od małego bity, katowany abym się "czegoś nauczył". Moją mamę zabili gdy byłem bardzo malutki. Mało z tego pamiętam, tylko jej płacz. To jak bardzo się bała.- westchnąłem. Nie byłem w stanie wypowiedzieć nic więcej. Staliśmy tak chwile w milczeniu. Klacz zbliżyła się do mnie i wtuliła pysk w moją szyje. Zamknąłem na chwile oczy. Pragnąłem cieszyć się chwilą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie, że rozdziały są tak rzadko i to do tego takie beznadziejne i krótkie ale mam ostatnio trudny okres w życiu. Smierć ważnej dla mnie osoby... nie ważne. Jeszcze do tego w szkole jest masakra...
Przepraszam Was. Postaram się to zmienić ale nic nie mogę obiecać.
CZYTASZ
Końskim okiem
Короткий рассказ"Mój pysk znajdował się tuż przy piersi. Przybrany był w duże ogłowie udekorowane mocnym, ogromnym wędzidłem. Przy wędzidle działały podwójne wodze. A trzymała je Ona." Wzruszająca historia, pełna cierpienia i bólu. Pisana okiem konia. Konia, który...