Czego się boisz?

42 7 4
                                    

Horrory. To ten gatunek, który uwielbiam. Jednak zawsze po obejrzeniu kolejnego dreszczowca, obiecywałam sobie, że to po raz ostatni. Pomimo tego za każdym razem kończyło się tak samo: nie opierałam się zaproszeniom znajomych do wspólnego seansu. Później najmniejszy czy najcichszy szmer przyprawiał mnie o zawał serca i natychmiastową panikę. Co dziwne, gatunek grozy towarzyszył mi już od dziecka, zawsze byłam nim zainteresowana. Pamiętam horror z mojego dzieciństwa, po którym nie potrafiłam zasnąć. Kiedy to po nocnym seansie zgasiłam światło w pokoju jednocześnie biegnąc w kierunku łóżka, o mało nie zabijając się o pozostawione na ziemi przedmioty. I ten moment kiedy dotarłam do upragnionego celu, szybko przykrywając się kołdrą... Mimo to wtedy wiedziałam... Wiedziałam, że nie byłam całkowicie bezpieczna. Coś tam było. Stało już nawet w drzwiach. Istota przypominająca człowieka, jednak nie posiadająca żadnych konkretnych emocji. Blada skóra, szeroko otwarte, przepełnione szaleństwem oczy i usta wykrzywione w nienaturalnie długim uśmiechu. Mimo to, jego twarz wyrażała obojętność. On nie chciał żebym go usłyszała – nie chciał mnie spłoszyć. Traktował mnie jak zwierzynę. Powoli przekręcił swoje przerażające oczy na moją postać. Czułam, że zaczął przesuwać się w moją stronę, cały czas wpatrując się we mnie. Stawiał krok za krokiem. Szedł powoli, czujnie... Zaczynałam wariować i panikować. Schowałam głowę pod kołdrę. Na wszelki wypadek podkuliłam nogi, obawiając się dotyku jego kościstych palców. Oddychałam przez usta, próbując wychwycić każdy szelest w pokoju. Było mi coraz ciężej. Dusiłam się. Musiałam wychylić głowę, zaczerpnąć powietrza. Jednak wiedziałam, że on mógł być tuż przy moim łóżku i tylko czekał właśnie na to... Nie wytrzymałam. Pewnym i szybkim ruchem odsunęłam kołdrę, wysuwając głowę i łapczywie wciągając powietrze. Zauważyłam, że nikogo nie ma. Uspokoiłam się. Z powrotem wróciłam pod pierzynę. Po chwili coś zaczęło uwierać mnie w nogi. Rozchyliłam je, podnosząc okrycie. Widziałam je. Widziałam te niepokojące, wpatrzone we mnie oczy. I tą twarz.. Tak jak wcześniej pozbawioną wszelakich emocji, jednak wciąż ozdobioną przerażającym grymasem. Była jakby martwa. Martwa, blada i zimna. Patrzył się, cały czas wpatrywał i czekał aż ja spuszczę z niego wzrok. Tak bardzo chciałam to zrobić, ale dobrze wiedziałam, że gdy z powrotem spojrzałabym w to samo miejsce, on powoli przesuwałby się w moją stronę. Coraz bliżej... Rozkoszował się moim strachem. Zamknęłam oczy, obawiając się najgorszego. Nic się jednak nie wydarzyło. Otworzyłam powieki i zastałam tylko pustkę. Nie było go. Zsunęłam kołdrę i rozejrzałam się po pokoju. Zniknął? Opadłam na poduszkę. Starałam się uspokoić, jednak cały czas słyszałam przyspieszone bicie mojego serca. Czy to już koniec? Leżałam na plecach nieruchomo, patrząc w sufit. Bałam się zasnąć. Przecież mogłam się już nie obudzić. Przez cały czas tylko jedna myśl krążyła mi po głowie – czy przeżyję? Usłyszałam szelest. On wystarczył. Wiedziałam już, że nie byłam jeszcze sama, ta istota wciąż przebywała w moim pokoju. „Dlaczego sobie nie pójdziesz? Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju?” Te pytania wypełniały moją głowę, a ja z trudem powstrzymywałam łzy. Zacisnęłam usta i obiegłam wzrokiem pomieszczenie. Tak jak się obawiałam – cały czas tu był. Stał zaraz naprzeciwko łóżka. Pamiętam ten paskudny uśmiech. Zaczęłam się zastanawiać nad drogą ucieczki. „Czy tylko mnie takie coś spotyka?” Coraz bardziej się bałam, cały czas narastało we mnie przerażenie. Okno, drzwi. Obydwa przejścia znajdowały się w takiej samej odległości od mojego – w tej chwili najbezpieczniejszego – miejsca „pobytu”. Zrezygnowałam z ucieczki. Nie dałabym rady. Złapałby mnie szybciej niż bym wyszła z łóżka. Mogłam czekać tylko na najgorsze. Po policzku popłynęła mi łza. Po raz kolejny tej nocy przymknęłam oczy. Gdy je po dłuższej chwili otworzyłam, jego twarz... Jego twarz znajdowała się bezpośrednio przy mojej. Tym razem panika ogarnęła całe moje ciało i umysł. Nie byłam w stanie się poruszyć i racjonalnie myśleć. „To już koniec!” On tylko wpatrywał się we mnie i ze swoim przerażającym uśmiechem i nienaturalnie przekształconym głosem zapytał:  „Czego się boisz?”

    Takich rzeczy się nie zapomina. Takie rzeczy towarzyszą człowiekowi, póki nie umrze. Tak więc to paskudne wspomnienie towarzyszyło mi przez kolejnych kilka lat, aż do teraz. Zresztą, nie tylko ono. Sam sprawca tych wydarzeń, ta istota również mnie nie opuściła. W każdym momencie, w każdej sytuacji mojego życia ona jest obecna. Podąża za mną wszędzie, cały czas wpatrując się we mnie swoimi wyłupiastymi ślepiami. Ja przez ten czas zmieniłam się w chodzący wrak człowieka. Bez jakichkolwiek emocji, ze zobojętniałym i przemęczonym wyrazem twarzy. Mogę powiedzieć, że przypominam teraz tą istotę – blada skóra, przekrwione i przepełnione szaleństwem oczy. Coraz bardziej przypominam pusty worek. Może o to mu chodziło? Przyzwyczaiłam się nawet do jego obecności. Co noc jest tak samo. Porusza się po moim pokoju z tym swoim nieludzkim grymasem. Ja tylko wodzę za nim wzrokiem, próbując choć na chwilę zmrużyć oczy. „Nie wzbudzasz już we mnie strachu. Po co tu jesteś?” Ludzie uważają mnie za szaleńca. Swoim pogarszającym się wyglądem wzbudzam w nich niepokój. Gdyby tylko wiedzieli co za mną chodzi... Gdyby tylko wiedzieli co mnie dręczy... Na pewno by nie uwierzyli. Przecież „duchy czy inne demony nie istnieją”. Ludzie patrzą na takie sytuacje subiektywnie. Wszystkie osoby przeżywające podobne paranormalne zjawiska są dla nich psychicznie chore i wymagają natychmiastowego zamknięcia w psychiatryku na oddziale zamkniętym, bez możliwości kontaktowania się ze światem zewnętrznym. Możliwe, że potrzebują dowodów. Albo po prostu sami powinni zobaczyć jak to jest widzieć przysłowiowe duchy? Nie życzę tego nikomu, jednak sama nie chce wychodzić na nienormalną. Osobiście czuję się jak najbardziej dobrze, oprócz braku snu i apetytu jest u mnie w porządku. Zresztą to jego wina. Gdyby nie on, wszystko byłoby w porządku. I ten jego paskudny uśmiech! Wiecznie się do mnie uśmiecha! Doprowadza mnie do szaleństwa! „Czemu ciągle tu jesteś!?” Narasta we mnie potrzeba zatrzymania tej udręki. Nie chce go widzieć, ale jedynym możliwym rozwiązaniem jest śmierć. O to mu chodzi. On nie chce mnie zabić – on chce żebym zrobiła to za niego. „Haha, tak bardzo mu na tym zależy!” Popadam już w paranoję. Wszystkie intuicje, nadzieje przepadły. Zostały tylko głosy w mojej głowie, błagalnie krzyczące: „Zakończ to!” Co mogę więcej zrobić? Pożegnać się z Tobą – drogi Czytelniku.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 25, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

KoszmaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz