1

98 6 3
                                    


Jeszcze trochę i miałam znaleźć się przy aucie. Pozostanie mi tylko wsiąść i podjechać po Jack'a.

Zostało sto metrów, tylko sto jebanych metrów.

Słyszę ich kroki za mną, są coraz bliżej. Nie wiem skąd wiedzieli, gdzie mnie szukać. Chłopcy mieli wyłączyć cały monitoring, cały!

Odwracam się, widzę ich.. są szybcy, dużo ćwiczyli.

Spoglądam w stronę ulicy, gdzie powinien stać samochód.

Nie widzę go.

Przeskakuje przez nie wielki rów i znajduję się na ulicy. Słyszę, że gdzieś daleko spuścili psy.

Nie wiedzę samochodu, który miał stać dokładnie w miejscu, gdzie aktualnie się znajduję.

W panice rozglądam się po ulicy.

Jest..

Stoi jakieś dwieście metrów ode mnie. Zaczynam biec, nie wiem niestety czy uda mi się dotrzeć do celu.

Auto znajduje się na lekkim wzniesieniu, jestem wykończona biegiem przez las.

Sto metrów, psy wybiegły na asfalt.

Teraz muszę liczyć na szczęście.

pięćdziesiąt metrów dzieli mnie od celu, a jakieś sześćdziesiąt metrów za mną są psy i te typki.

Przyspieszam, brakuje mi dwudziestu metrów, gdy jeden z psów zagradza mi drogę.

Wyciągam jeden z moich noży i rzucam mu w głowę - trafiam.

Niestety spowalnia mnie to na tyle, że gdy docieram do auta i otwieram drzwi, psy są pod samochodem. W ostatniej chwili zamykam się w aucie i bloku wszystkie możliwe dojścia do mnie.

Odpalam samochód, jeden z typów dobiega do auta i uderza pięścią w okno. Dodaje gazu i ruszam z piskiem opon, zostawiając ich całkowicie w tyle.

Pot spływa mi po twarzy, a ręce drżą lekko, na myśl o tym, że zabrakło tak mało i by mnie złapali.

Skręcam w jedną z leśnych uliczek, cały czas jadę bez świateł.

Muszę dotrzeć do głównej bramy, albo Jack skończy poszatkowany na kawałki.

Zaczyna dzwonić mi telefon, ignoruje go. Nie powinnam tego robić..

Dojeżdżam pod bramę w ostatniej chwili, chłopak szarpie się z dwoma facetami.

Wyciągam pistolet, zatrzymuje się, otwieram drzwi samochodu i celuje w jednego z nich.

Mężczyzna pada martwy na asfalt. Z dziury w klatce piersiowej zaczyna sączyć się duża ilość krwi

Jack wbija nóż drugiemu w głowę i wyciąga go. Odwraca się w moją stronę i obdarowuje mnie uśmiechem.

 - Rusz się, chyba że chcesz żeby przerobili Cię na szaszłyk!


Chłopak jakby obudził się, że dalej znajdujemy się pośrodku walki z przeciwnym gangiem. Zaczyna biec do auta, a ja zamykam drzwi i czekam, aż zajmie miejsce obok mnie.

Z budynku zaczynają wybiegać mężczyźni uzbrojeni w karabiny i pistolety. Jack wsiada do auta i jeszcze zanim zamyka drzwi - ruszam.

Auto dostało solidną serią kulek, ale na szczęście nikt nie trafił w oponę.

 - Ociągałaś się coś..


Chłopak posłał mi ponowny uśmiech, był spokojny..

 - Jak Ty możesz być przy tym wszystkim taki spokojny?


Zaśmiał się. Po prostu się zaśmiał.

 - Taka praca..przyzwyczaisz się

 - Do tego chyba nie da się przyzwyczaić..


Nie odezwał się więcej. Wiedział, że jestem na granicy załamania nerwowego, a nie mogliśmy teraz na to pozwolić.

Odjechaliśmy, prawda..

Ale właśnie braliśmy udział w wyścigu na śmierć i życie.

Musieliśmy dotrzeć na lotnisko i załapać się na pierwszy lepszy lot..


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 02 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Życie przestępczyni [Wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz