Rozdział 20

6.4K 529 19
                                    

Dziwnie wypoczęty otworzyłem oczy. Ziewając odwróciłem głowę w stronę swojego budzika. Wskazywał dwunastą trzydzieści. Zaraz, zaraz, dwunastą trzydzieści?! Powinienem wziąć się do roboty jakieś pięć godzin temu. Przecież te głąby nie zrobią niczego bez mojego nakazu. Co ja tu jeszcze, do stu tysięcy ogarów, robię? Chciałem jak najszybciej poderwać się z łóżka, ale jakiś ciężar na klatce piersiowej mi to uniemożliwił. Spojrzałem w tamtym kierunku i na mojej twarzy wymalował się szeroki uśmiech. To nie był jakiś tam ciężar tylko moja słodka piratka. Miała założoną, należącą do mnie koszulkę, a rozczochrane włosy ślicznie okalały jej twarzyczkę. W moim umyśle pojawiło się głupie stwierdzenie, że idealnie tu pasowała. Samą swoją obecnością rozjaśnia ponure otoczenie. Chciałem żeby tak było już zawsze. Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Jeszcze niedawno chciałem popełnić samobójstwo, a teraz zaczynam snuć plany na przyszłość. Nie ma szans żebym teraz pozwolił jej odejść... Moje rozmyślenia przerwał mi jakiś hałas dobiegający z korytarza. To zapewne John wpadł na jakiś kolejny genialny pomysł. Delikatnie wyplątałem się z ramion mojej kochanej piratki i wyszedłem z zamiarem wyrzucenia żniwiarza z zamku.

Jednak, ku mojemu przerażeniu do nie był John. To były Furie...

***

Ze snu wyrwał mnie przeraźliwy krzyk. Nie wiedząc co się dzieje stanęłam na równe nogi szukając wzrokiem zagrożenia. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie znajduję się w swojej sypialni. No mojej twarzy pojawił się uśmiech wywołany wspomnieniami z wczoraj. Niestety mój dobry humor znikł w momencie, gdy rozpaczliwy wrzask zakłócił wszechogarniającą cisze. Jak oparzona wybiegłam z pokoju, to co tam zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach. Na ścianie wisiał Seth przyszpilony kilkunastoma różnymi sztyletami. Jego normalnie przystojną twarz przecinała ogromna szrama z której ciekła krew. Nie mogąc oderwać od niego wzroku dopiero po chwili zauważyłam trzy znęcające się nad nim psycholki.

-A oto dziewczyna którą uratowałeś! - Wydarła się jedna z nich chwytając mojego kochanego pirata za włosy tak by na mnie spojrzał. - Powiedz mi czy było warto? - Spytała słodkim głosem, który aż kipiał sarkazmem. Seth chwile mi się przyglądał, by potem spojrzeć na twarz blondynki, która się nad nim znęcała.

-Tak, zdecydowanie tak, ty tleniona ladacznico. - Na jego słowa jej ruda koleżanka wbiła mu kolejny sztylet w brzuch.

-Zła odpowiedź kochanieńki. - Zaszczebiotała trzecia. - Śmierć nie ratuje życia, tylko je odbiera.

-Idź do diabła. - Wysyczał w odpowiedzi Seth.

-Już tam byłam i to z twojej winy! - Wrzasnął rudzielec i gdy już miała go uderzyć oplotłam jej ramie dzikim pnączem odrzucając do tyłu.

-Łapy precz od niego! - Pod wpływem złości moc zaczęła kłębić wokół mojego ciała w postaci zielonej mgiełki. Jedna z nich zaśmiała się na ten widok.

-Oj Seth, nie wspominałeś, że przeleciałeś Życie! - Powiedziała blondynka kpiącym głosem w kierunku mojego pirata. - A ty biedactwo dałaś się omamić jego słodkim słówkom. - Wszystkie trzy skupiły całą swoją uwagę na mnie.

-Pewnie twierdził, że jesteś zbyt cudowna by być prawdziwa.

-Pewnie twierdził, że jesteś tylko jego pięknym omamem.

-Pewnie znalazł coś co cenisz najbardziej na świecie i to komplementował.

-Pewnie zauroczył cię swoim subtelnym poczuciem humoru.

-Pewnie już nawet wymyślił dla ciebie słodką ksywkę.

-Pewni załatwił cię jak każdą...

-Zamknijcie się głupie ździry! - Wrzasnął mój pirat... Słodka ksywa powiadacie, ale to co mówią nie może być prawdą. Przecież zaczął mnie tak nazywać gdy zwiedzaliśmy moje ogrody, które tak mu się podobały... Coś co cenie najbardziej na świecie... czułam jak moje serce roztrzaskuje się na tysiące małych kawałeczków, gdy kolejne ich słowa zaczęły układać się w różne sytuacje. Po moich policzkach popłynęły łzy. - Kochanie nie płacz, wiesz, że one kłamią. Nigdy bym cię źle nie potraktował. - Wyszeptał.

-Tak?! - Krzyknęła jedna z oprawczyń Setha. - A mi nie mówiłeś tego w dniu, w którym inna twoja kochanka mnie zabiła?!

-Że co proszę?! - Wrzasnęłam do chłopaka.

-Pozwól mi wyjaśnić... To było dawno, jeszcze kiedy żyłem... - Patrzyłam na niego zdezorientowanym wzrokiem, ale zawsze pomocne, z tego co dobrze zrozumiałam, byłe kochanki Setha pośpieszyły z wyjaśnieniami.

-Zanim został Śmiercią, był Życiem. Tak jak ty kochana. - Mówiła słodkim głosem blondynka.

-Tylko, że zabił Śmierć. - Dodała ruda.

-Tylko Życie może zabić śmierć. - Uzupełniła trzecia z nich. - A może właśnie o to ci chodziło.-Kontynuowała podchodząc do Setha powolnym krokiem. - Może ty chciałeś się zabić! - Krzyknęła wbijając kolejny nóż w jego ramie, a we mnie zagotowała się wściekłość.

***

Zobaczyłem jak całe ciało Shannon zaczyna płonąć różowo-zielonym ogniem.

-Odsuń się od niego! - Wrzasnęła, a wokół jej ciała pokazało się jeszcze więcej płomieni.

-Ale on...-Szepnęła zdezorientowana Esmeralda.

-Odsuń się od niego! - Wysyczała jeszcze raz moja piratka. Jej ogień w tym momencie ogarnął prawie całe pomieszczenie.

-Ale... - Powiedziała jeszcze furia gdy złość Shannon eksplodowała, a one spłonęły pod wpływem jej mocy. Zaczęła powoli iść w moim kierunku.

-A z tobą mam jeszcze do pogadania. - Powiedziała, gdy płomienie zaczęły dotykać mojej skóry. Czułem, że umieram.

-Shannon, proszę przestań, bo jak mnie zabijesz sama staniesz się śmiercią. - Wyszeptałem i w tym momencie cały jej ogień znikł.

-A to przypadkiem nie był twój plan?! - Krzyknęła, a ja zobaczyłem w jej cudnych oczach łzy.

-Na początku. - Szepnąłem. - Ale potem się w tobie zakochałem i stałaś się sensem mojego życia... - Chciałem jeszcze coś dodać, ale przerwało mi jej prychnięcie.

-Powiedziała męska dziwka... - Zanim jeszcze skończyła to mówić otoczyły ją jej płomienie i zniknęła.

Być życiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz