Rozdział 29

7K 341 51
                                    

* jeżeli chcecie włączcie tę piosenkę mam na nią fazę :D i to ona i wasze komentarze i gwiazdki zmotywowały mnie do napisania tak szybko rozdziału, który nie wiem jak w połowie się usuną i musiałam pisać od nowa :/*

*parę miesięcy później*LAURA*

Westchnęłam widząc napisy końcowe kolejnego dzisiaj filmu, w tym samym momencie dostrzegłam, że jogurt, który właśnie zaczęłam jeść również się skończył. Przysięgam jeszcze parę sekund temu opakowanie było prawie pełne. W dzisiejszych czasach nie robią dobrych towarów, jakieś to dziurawe albo napompowane. Z małym trudem dźwignęłam się z kanapy zabierając przy okazji miskę po popcornie. Skierowałam się do kuchni gdzie zastałam mamę, która szukała czegoś w szufladzie. Od pamiętnej kłótni z Justinem przyjechałam do rodziców gdzie drzwi otworzył mi tata, który widząc mnie zapłakaną nieźle się wkurzył.Wyjaśniał im, że Justin nie dorósł do roli ojca i nie zamierzam z kimś takim mieszkać na co mój ojciec miał ochotę do niego jechać obić mu buźkę. Całe szczęście powstrzymała go przed tym mama przez co przez resztę tamtego dnia piekł ciasto. A jeżeli mój tata piecze ciasto to jest naprawdę źle. Mimo to muszę przyznać, że robi wyśmienite tiramisu.

- Mamooo mamy coś słodkiego?- zapytałam wyrzucając plastikowy kubeczek do kosza.

- W szafce na rogu powinny być jakieś ciastka i czekoladki- odpowiedziała wrzucając do skórzanej torebki klucze od domu.  Dopiero teraz zauważyłam, że jest elegancko ubrana.- Wybierasz się gdzieś? 

- Tak, zaraz przyjedzie po mnie tata- uśmiechnęła się lekko co odwzajemniłam- Jedziemy na kolację z Justinem- wypowiadając jego imię ściszyła głos. Wtedy uderzyła we mnie myśl jak miło byłoby się do niego przytulić i pocałować go. 

- Oh- wyrwało mi się, zrobiło mi się głupio, że zabiera moich rodziców na kolację ale już kobietę, którą zapylił ma gdzieś- Bawcie się dobrze.

- Dziękuję, skarbie- podeszła do mnie pocierając opiekuńczo moje ramię. Nagle obie usłyszałyśmy klakson co świadczyło, że tata już na nią czeka. - Będę cały czas pod telefon a ty miej swój przy sobie, dobrze?- pokiwałam głową- Termin już za dwa dni więc możesz zacząć rodzić w każdej chwili. Pamiętaj najpierw dzwoń po pogotowie dopiero potem po mnie.

- Dobrze mamo, jestem już duża dam radę- wykręciłam oczami czując jak całuje mnie w czoło. 

- Trzymaj się córeczko, kocham cię- ostatni raz szczerze się uśmiechnęła i wyszła z pomieszczenie aby po chwili opuścić dom. Wypuściłam powietrze z ust, złapała opakowanie czekoladowych ciastek i karton soku po czym ruszyłam do salonu aby dalej poświecić czas na oglądanie filmów. 

Prawie dwie godziny później po całym domu rozległ się dźwięk dzwonku do drzwi. Ociężałe wstałam z kanapy i powoli ruszyłam do przedpokoju. Moje samopoczucie miało się nijak po tym jak bohaterka w filmie umarła zostawiając zakochanego chłopaka samego. Miłość jest tak niesprawiedliwa. Kiedy dotarłam do dużych drewnianych drzwi, otworzyłam je stając twarzą w twarz z osobą, której kompletnie się nie spodziewała. Przede mną z rozmierzwionymi przez wiatr włosami stał Justin. 

- Mogę wejść?- zapytał po chwili. Przepuściłam go w drzwiach z powrotem ruszając do salonu a zaraz za mną blondyn. Stanęłam miedzy fotelem a dębową komodą delikatnie gładząc dłonią swój ogromny brzuch. 

- Czym zawdzięczam sobie twoją wizytę?- zapytałam nieco nie miło, jego odpowiedź kompletnie mnie zaszokowała.

*Justin*

- Powiedziałem im prawdę. Powiedziałem im o naszym układzie- odparłem wpatrując się w jej twarz, która po moich słowach znacznie zbladła i wyrażała szok. 

- Oszalałeś?! Po co ty im o tym mówiłeś?- warknęła- Przecież teraz stracisz szansę na połowę firmy! Przecież to o nią ci chodzi!

- Już dawno przestała mieć dla mnie znaczenie- powiedziałem wprawiając ją w jeszcze większe zdziwienie niż wcześniej. - Zrozumiałem to za późno i popełniłem wielkie błędy i podjąłem  złe decyzje, których teraz żałuję.

- O co ci ch...

- Daj mi dokończyć i nie przerywaj, proszę- przerwałem jej. gestem ręki wskazała abym dalej kontynuował co uczyniłem.-  Kiedy odeszłaś zrozumiałem co straciłem, zrozumiałem jakim głupim dupkiem byłem. Znamy się tyle lat, przeżyliśmy razem tyle wspaniałych i niezapomnianych chwil a ja dopiero kiedy cię straciłem uświadomiłem sobie jak mi na tobie zależy. Wtedy od razu po naszej kłótni pojechałem do Evelyn aby zakończyć to wszytko, potem ją zwolniłem i starałem się zmienić. Kiedy po tej kłótni spotkaliśmy się po raz pierwszy chciałem cię przeprosić, błagać o wybaczenie i uświadomić ci, że naprawdę żałuję i jestem innym człowiekiem ale już na samym początku mi przerwałaś i odeszłaś bez słowa. I wtedy uderzyło we mnie to, że cholernie mi na tobie zależy i  bardzo cie kocham- dziewczyna oparła się jedną ręką o komodę a na jej twarzy malowało się przerażenie.

- Justin..- sapnęła ale znowu jej przerwałem

- Jeszcze nie skończyłem. Laura ja naprawdę bardzo cię kocham i za każdym razem kiedy się spotykaliśmy chciałem wszystko naprawić i znowu mieć cię przy sobie. To jedyne co w tej chwili pragnę. Dlatego postanowiłem wyjawić naszym rodzicom całą prawdę, nasze matki pewnie dalej zaszokowane siedzą w restauracji a ojcowie dalej zaciskają pieści obrzucając mnie obelgami ale mam to gdzieś. Chciałem dać ci dowód, że liczysz się tylko ty i nasz dziecko.

- Justin- jęknęła łapiąc się mocniej za brzuch

- Laura, kocham cię i chcę abyś dalej ze mną mieszkała, abyśmy spróbowali ale tym razem tak naprawdę. Jesteś dla mnie najważniejsza na świcie i będę najszczęśliwszy na świecie jeżeli..

- Justin! Ja..

- Wiem, ze ciężko będzie ci mi wybaczyć ale dam ci tyle czasu ile potrzebujesz...

- Cholera, głupia blondynko zamknij się!- krzyknęła- Ja rodzę!

- O kurwa- sapnąłem 

____________

Jeszcze 1-2 rozdziały i  epilog do końca. :) Miłego dnia!

 :) Miłego dnia!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Udawany związekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz