41. Aż do śmierci.

240 37 5
                                    

R E N E S M E E

Sama nie wierzyłam w to, że tak łatwo mu wszystko wybaczyłam, ale czy mogłam być jeszcze szczęśliwsza? Właśnie mam na sobie piękną, białą suknię, a za moment na mojej głowie wyląduje welon. Poślubię mojego księcia na białym koniu, który będzie musiał wytrzymać ze mną każdy dzień, do końca swojego życia. Odpowiedź nie mogła być inna. Byłam w stanie poświęcić wszystko dla Nialla.

- Gotowa? - zapytała Chelsea, która przyleciała do Montrealu specjalnie na ślub. Cieszyłam się, że mam ją obok siebie.

- Tak. - szeroko się uśmiechnęłam.

Niedługo później już stałam przy ołtarzu, a na wprost mnie był on. Niebieskooki blondyn, który wyglądał tak idealnie w garniturze. Jego włosy były ułożone w ten sposób, który lubię najbardziej - delikatnie uniesione do góry. Na jego ustach gościł uśmiech, którym zawsze mnie zarażał. Kto by pomyślał, że to wszystko tak się potoczy? Doskonale pamiętam ten dzień. Dzień, który całkowicie zmienił moje życie. Dzień, który na pierwszy rzut oka wyglądał na zwyczajny. Wcale taki nie był. Tego dnia przypadkiem go spotkałam. Chwila, chwila... Ale czy na pewno przypadkiem? Nie, nie, to z pewnością było przeznaczenie. Pamiętam, że był taki niedostępny. Praktycznie mnie odrzucił, ale nie przeszkadzało mi to. Wtedy jeszcze bardziej mnie to zmotywowało. Ciekawiła mnie jego osoba, jego spostrzegawczość i te niebieskie jak niebo oczy. Chciałam patrzeć na nie każdego dnia. Aż do śmierci.

Nawet nie zauważyłam kiedy pojawił się ksiądz i skończył swoją krótką przemowę. Dopiero głos mojego już prawie męża wybudził mnie ze wspomnień.

- Ja Niall biorę ciebie Renesmee za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. - powiedział wpatrując się prosto w moje oczy, do których zaczęły napływać łzy.

- Ja Renesmee biorę ciebie Niall za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. - blondyn nawet na chwilę nie odwrócił wzroku, a ja czułam, że robi mi się cholernie gorąco. Przed moimi oczami pojawiły się mroczki. Nie miałam kompletnie siły. Zderzyłam się z podłogą.

Ciemność.

N I A L L

Dotknąłem jej zimnego policzka, a momentalnie uchyliła powieki, ukazując piękne, zielone oczy. Jej wzrok wylądował na mnie. Dokładnie oglądała moją twarz, jakby próbowała z niej coś wyczytać. Początkowo się przestraszyłem, myślałem, że znowu zapomni o moim istnieniu. Kiedy upadła na podłogę przy ołtarzu, moje serce biło tak szybko jak nigdy. Od razu wezwaliśmy pogotowie, nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Wszyscy byli przerażeni, bo nikt nie wiedział co było przyczyną jej omdlenia.
Renesmee położyła dłoń na moim policzku, a z jej oka wypłynęła pojedymcza łza.

- Przepraszam. - wyszeptała.

Zmarszczyłem brwi. No bo właściwie za co ona mnie przepraszała?

- To miał być wyjątkowy dzień. - powiedziała smutnym głosem.

- Nadal jest. - pocałowałem ją w czoło.

Nagle do pokoju, w którym Renesmee leżała na specjalnym, zielonym łóżku, wszedł mężczyzna w średnim wieku, ubrany na biało.

- Przyczyną omdlenia było osłabienie organizmu i stres. - odetchnąłem z ulgą - Przepiszemy pani specjalne tabletki, ale następnym razem proszę na siebie uważać, może to zagrażać dziecku.

Friend is secret. ||Niall HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz