rozdział 20

440 43 11
                                    

Witam, witam jest nowy rozdział, a ja mam dwa pytania:

1. Zauważyłam mocny spadek gwiazdek od 15 rozdziału i chciałam dowiedzieć się, czym jest to spowodowane. Może wam się coś nie podoba, może chcecie żebym coś poprawiła, czy zmieniła. Jeśli tak to piszcie w komentarzach, a ja spróbuję ulepszyć to co jest złe.

2.  Czy chcecie jakiś special świąteczny. Jeśli tak, to słucham propozycji w komentarzach.

No to miłego czytania życzę ^^

Obudzona w dobrym humorze i wypoczęta znów musiałam przyswajać wiedzę na temat makijażu, ubioru i robienia fryzur. Nauka w tej dziedzinie nie szła mi jakoś wybitnie, ale mimo wszystko starałam się jak najlepiej.

- Czy jak już mnie wszystkiego nauczycie, nie będziecie tu przychodzić? - moje pytanie zrodziło się podczas nieudolnych prób zrobienia sobie makijażu.

- Nie no, co ty?! Będziemy nadal cię budzić - odparła radośnie Casy.

- Także będziemy przygotowywać cię do jakichś ważniejszych wydarzeń - dodała Katy.

- Czyli będziemy widywać się rzadziej. Szkoda - trochę mi było smutno. Lubiłam te dwie radosne dziewczyny. Do tego były jednymi z pierwszych ludzi, których tu poznałam.

- Niestety, ale my też mamy swoje obowiązki i nie możemy wiecznie się tobą zajmować. Chociaż bardzo byśmy chciały.

- Rozumiem - trochę jeszcze zeszło się z przygotowaniem mnie, po czym poszłam na śniadanie. Tam rozmawiałam wesoło z znajomymi. Atmosfera była luźna i przyjemna.

Po znalezieniu się w gabinecie Kayta zastałam tam ciszę i pustkę. Stałam pośrodku pomieszczenia i nie wiedziałam, co zrobić. Pomyślałam, że pójdę do jego drugiego biura. Tam przez uchylone drzwi zauważyłam go wpatrującego się w zdjęcie, które wcześniej widziałam na biurku. Postanowiłam, że zapukam mimo otwartych drzwi.

- P-panie? - spytałam po zapukaniu. - Mogę wejść?

- Tak. O co chodzi?

- Chciałam tylko zapytać, co mam robić.

- Na biurku w tamtym biurze leżą listy. Zanieś je do odpowiednich pokoi. Ja zaraz tam pójdę.

- Dobrze - wycofałam się zamykając za sobą drzwi. Okazało się, że listów do rozniesienia było całkiem sporo. Dość długo mi się zeszło ze znalezieniem każdego z pokoi. Na szczęście na planie, który wzięłam ze sobą, było wszystko odpowiednio rozpisane. Kiedy wróciłam po zrobieniu kilku kółek po chyba wszystkich możliwych piętrach, Kayt już dawno siedział pochłonięty papierami.

- Świetnie, że wróciłaś. Wszystkie dostarczyłaś?

- Tak.

- To bardzo dobrze. W takim razie weź te dokumenty i w każdym wstaw odpowiedni stempel. - Zaczął tłumaczyć mi, na jakich dokumentach jaka powinna być pieczątka. Uważnie słuchałam, by potem nie zrobić błędu. - Zrozumiałaś wszystko? - kiwnęłam głową na potwierdzenie. - To się cieszę, usiądź przy stoliku.

- Panie, a nie byłoby może wygodniejszego miejsca? - spytałam, pamiętając kilka dni spędzonych w zgarbionej pozycji i ból kręgosłupa temu towarzyszący.

- Hm? - spojrzał na stolik. – Niestety, na obecną chwilę nie. Musisz się przemęczyć. Niedługo postaram się o lepsze warunki pracy dla ciebie.

W takim razie, jak twoja poprzednia przyboczna pracowała, skoro do teraz nie masz miejsca, gdzie mogłabym pracować?

Bez słowa usiadłam przy stoliku do kawy. Czytanie dokumentów, które w większości miały prawie identyczną treść, było strasznie nudne. W pewnym momencie chciałam zapytać o jeden z dokumentów, bo nie byłam pewna, której z pieczątek powinnam użyć. Kiedy jednak podniosłam głowę i otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, zorientowałam się, że wampir ma głowę położoną na rękach. Jego oddech był miarowy, a oczy zamknięte. Wyglądał jakby spał.

Myślałam, że wampiry nie potrzebują snu. A na pewno nie spodziewałam się, że Kayt zaśnie podczas pracy. Powinnam go budzić?

Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, jak zareagować. Jakiś czas później postanowiłam, że jeśli nie obudzi się do momentu, kiedy będę kończyć, to go sama to zrobię. Odłożyłam dokument, co do którego nie byłam pewna, i pracowałam dalej. Przez głowę przeszła mi myśl, żeby się wyrwać do pokoju czy gdzieś indziej, ale stwierdziłam, że będzie lepiej, jak uporam się z tym teraz. Kiedy skończyłam, przeciągnęłam się i powoli podeszłam do wampira.

- Panie. Ekhm... panie?

- Czemu mówisz „panie"? Przecież tyle razy o tym rozmawialiśmy. Nie musisz już mnie tak nazywać.

-A-ale - nie miałam pojęcia, o co mu chodziło. Na początku stałam z otwartymi ustami i gapiłam się. Chwilę zajęło mi, żeby zorientować się, że mówił przez sen.

- Żadnego ale. Nie bądź tak uparta - nie do końca wiedziałam, co odpowiedzieć, więc delikatnie nim potrząsnęłam - Um? - mężczyzna podniósł głowę i spojrzał nieprzytomny. Przeczesał włosy palcami. Jego wzrok zatrzymał się na mnie.

- P-przepraszam, że budzę... - nie zdążyłam skończyć.

- Nic się nie stało. Długo spałem?

- Wydaję mi się, że około trzy godziny.

- Rozumiem. Trzeba było mnie obudzić od razu - podrapał się po głowie.

- Przepraszam.

- Możesz już iść. Na dziś wystarczy - kiedy już miałam wyjść, coś mnie pchnęło do zadania pytania:

- A pan? - odwróciłam się do niego przodem.

- Niedługo skończę - odparł jakby mechanicznie.

- Tylko żeby się pan nie przemęczał - po tych słowach wyszłam. Dopiero w połowie drogi na stołówkę zdałam sobie sprawę z tego, co właściwie powiedziałam. Zaczęłam się zastanawiać, czemu to zrobiłam. Pochłonięta rozmyślaniami dotarłam na kolację. Przez cały czas, aż do powrotu do pokoju i przebrania się, roztrząsałam ostatnią rozmowę z Kaytem. W końcu przyszedł Emil i w zupełności skupiłam się na lekcji tańca, zapominając o moich słowach.

- Zaczynamy? – spytał, jak weszliśmy do jego pokoju.

- Pewnie - uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Nie czułam się już zawstydzona, będąc tak blisko chłopaka. Chociaż nie mogłam zaprzeczyć, że mi się to podobało. Powtórzenie poprzednich lekcji sprawiało mi coraz mniej kłopotu.

Po zakończeniu sekwencji z poprzedniego ranka Emil poprowadził mnie do środka wyimaginowanego koła, które podczas balu byłoby utworzone z par. Przeszliśmy kawałek prosto.

- Tutaj pary z dwóch stron schodzą się w jeden rząd. Musisz pilnować, by wejść za parą, która dołączy z drugiej strony.

- Rozumiem. Wydaje się trochę skomplikowane.

- Tylko się wydaje. Tak naprawdę jest to proste.

Kiedy stanęliśmy naprzeciwko siebie, ponownie chwyciliśmy się za ręce nad głowami, po czym blondyn poprowadził mnie kawałek do przodu, a sam szedł tyłem. Zatrzymaliśmy się na chwilę, zrobiliśmy jeden krok w miejscu i cofnęliśmy się z powrotem. Przez cały czas poruszaliśmy się specyficznym krokiem, który ćwiczyliśmy już poprzednio. Emil, po przestąpieniu z nogi na nogę, unosił kolano zagięte pod kątem prostym, a ja w tym samym momencie wyciągałam przed siebie wyprostowaną nogę z obciągniętymi palcami i co dwa kroki zatrzymywaliśmy się, lekko bujając się do przodu i do tyłu. Złapaliśmy się za ręce i chłopak powiedział mi, żebym zrobiła obrót w miejscu. Następnie znowu chwyciliśmy swoje dłonie i razem obróciliśmy się o 360 stopni.

- Teraz mnie puść i znów obróć się, staraj się zrobić to równo ze mną. Nie jest najgorzej. Teraz wykonaj znany ci już ukłon. Dokładnie ten.

Wyprostowałam ręce i pochyliłam głowę, zaś blondyn wyprostował prawą nogę i pochylając się udał, że ściąga czapkę z głowy.

- Dobra powtarzamy całość. Musimy parę rzeczy poprawić - nie zachwyciło mnie to, ale nie za bardzo miałam wybór.

Przyboczna służącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz