Rozdział 17

737 104 14
                                    

Czasami naprawdę się sobie dziwiłem. Nie rozumiałem już swojego zachowania. Miałem już dość tego szczeniaka. Był większą gadułą niż się spodziewałem. Poza tym potwierdziły się moje początkowe przypuszczenia. Ten pulchny kąsek był ciapowaty i nieporadny. Na pewno nie był typem osoby dominującej. Był raczej typem ofiary, co potwierdzało się w jego opowieściach z szkoły.

Jednak nie potrafiłem go oddać ludziom. Zawsze powtarzałem, że albo młody się dostosuje do obecnych warunków, albo zginie. Selekcja naturalna. Ja nie zamierzam go niańczyć. Czekałem na tą drugą opcję, jednak sam nie umiałem jej na niego sprowadzić.

Starałem się mu kombinować jakieś ludzkie jedzenie. Udało mi się też ukraść jakieś ubrania dla niego. Nie będzie chodził w jednych. Wystarczająco capił, kiedy go znalazłem. Byłem wdzięczny, kiedy w końcu wykąpał się w jeziorze. Jednak wakacje już się skończyły i teraz coraz trudniej będzie mi kombinować jakieś rzeczy dla niego. Mimo wszystko jakaś mała cząstka mnie, do której nie chciałem się przyznać, miała nadzieję, że Kapturek się dostosuje.

Odbywaliśmy jedną z swoich codziennych przechadzek. Młody coraz mniej na mnie narzekał.

- Muszę cię jakoś nazwać.- Odezwał się błyskotliwie, przerywając ciszę.

- Ale ja już mam imię Kapturku.- Zaprotestowałem.

To że ja nie używałem jego imienia, nie oznacza, że on może robić to samo. Olivier? Nie, to kompletnie do niego nie pasowało. Dla mnie to pulchne szczenię zawsze pozostanie Czerwonym Kapturkiem.

- O co chodzi?

- Mam już imię!- Starałem się, by to nie zabrzmiało zbyt agresywnie.

- Może ty się już jakoś nazywasz?

Kiwnąłem potwierdzająco głową. Czasami rozmowy z nim były naprawdę ciężkie. Gdyby mnie rozumiał, byłoby dużo łatwiej. Fakt, że chłopak zauważył iż jestem dość inteligentny „jak na zwierzę". Przez to też nie traktował mnie jak jakiegoś głupiego pospolitego psa.

- To może ja będę mówił litery alfabetu, a ty szczeknij, jak powiem odpowiednią. I tak będziemy cały czas aż ułożymy twoje imię. Co ty na to?

Przystałem na ten pomysł, merdając wesoło ogonem. Zaczęła się mała zabawa. Kapturek wymawiał powoli i wyraźnie po kolei każdą literę alfabetu. Szczekałem za każdym razem, gdy wymawiał tą właściwą. W ten sposób powoli odgadywał moje imię.

- H-a-j-i-m-e? Hajime?

Skinąłem głową, na co szczenię uśmiechnęło się. Od tego momentu nasze rozmowy będą mogły wyglądać całkiem inaczej. Przestanie zwracać się do mnie bezosobowo lub kombinować jakieś dziwne zwroty.

- Dziwne jakieś.- Posumował, na co cicho warknąłem.

Tak, zdecydowanie go nie lubiłem. Przyspieszyłem kroku, chcąc zostawić go w tyle. On jednak zaczął truchtać za mną. Szczeknąłem na niego, lecz on kompletnie się tym nie przejął. Zachowywał się jakby miał do czynienia z yorkiem, a nie z ponad metrowym wilkiem. Co z nim nie tak?!

Nagle poczułem klepnięcie na ramieniu.

- Goń mnie!- Zawołał wesoło.

Prychnąłem. Patrzyłem jak Kapturek biegnie w stronę wzniesienia. Nie zamierzałem się z nim bawić. Najchętniej to bym się teraz zatrzymał, odwrócił i poszedł w przeciwną stronę. W sumie, dlaczego tego nie zrobię? Zatrzymałem się ostatni raz spoglądając na chłopca. Był już na szczycie, powoli znikał mi z oczu. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę domu.

RównonocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz