Rozdział 22

828 106 31
                                    

Wziąłem głęboki wdech. Uwielbiałem zapach lasu o poranku. Zdawał się być jeszcze niczym nie zmęczony, po spokojnej nocy. A fakt iż wszystko ułożyło mi się w życiu sprawia, że każdy poranek wydaje się być lepszy od drugiego. Może nie miałem za dużo wolnego czasu, jednak wolne chwile spędzane w MOIM domu w tak pięknej okolicy wszystko wynagradzały.

Za swoimi plecami usłyszałem ponaglające szczeknięcie.

No tak, był jeszcze on. Moja własna oswojona biała bestia, która siała postrach w tych lasach. Ciężko było mi w to uwierzyć, jakoby on był winowajcą tych wszystkich morderstw. Mało tu jest dzikiej zwierzyny i innych dzikich wilków? Jednak za wszystko obwiniali jego. Chociaż gdzieś głęboko we mnie jakaś część mówiła mi, że był do tego zdolny.

Wilk ponownie szczeknął.

- No już, idę.

Miał rację. Najwyższa pora ruszać. Jeszcze spóźnię się na wykład. Zabrałem swój rower, wsiadłem na niego i udałem się za biegnącym wilkiem. Zawsze mnie odprowadzał, mimo że znałem już drogę na pamięć. Podobnie było z moimi powrotami. Naprawdę miło było wracać z tą świadomością, że ktoś na mnie czeka.

Na uczelni zjawiłem się dziesięć minut przed pierwszym wykładem. Trochę później niż planowałem, jednak najważniejsze, że zdążyłem. Profesor, który prowadził zajęcia mówił przez cały czas monotonnym głosem, którego po pięciu minutach nie dało się tego słuchać. Na szczęście pozostałe wykłady przebiegły o wiele lżej.

Dzisiaj miałem wolne w pracy, dzięki czemu mogłem spędzić trochę czasu w akademickiej bibliotece. Wiedza z Internetu nie wystarczała do przygotowania się do większości zajęć. Przeszedłem się wzdłuż wysokich regałów szukając konkretnych tytułów. Znajdując trzy z nich byłem naprawdę szczęśliwy. Usiadłem z nimi przy jednej z wolnych ławek.

Spisywałem notatki z najważniejszych informacji jakie znalazłem. To wszystko trochę odbiegało do tego, czego miałem nadzieję, że tu nauczyć, jednak musiałem jakoś to przetrwać. Ukończenie tych studiów daje mi możliwości zatrudnienia w wielu miejscach, w których chciałbym znaleźć się w przyszłości.

- Cześć.- Usłyszałem znajomy głos.- Co tym razem?

Podniosłem wzrok znad książek. Uśmiechnąłem się widząc Amelię. Poznałem ją, gdy ostatnim razem szukałem materiałów na zajęcia. Pomogła mi je znaleźć w ciągu chwili, mi by to zajęło co najmniej pół godziny. Poprawiła drobną dłonią długie czarne włosy.

- Ekoturystyka- mruknąłem z grymasem.

- To jeszcze nie takie złe.- Zaśmiała się wesoło.- Zobaczysz jak w drugim semestrze dojdzie ci kilka przedmiotów. Te na drugim roku to już w ogóle przekichane. Połowa z tego w niczym nam się nie przyda. Czuję się jakbym nadal uczyła się w liceum.

Najpewniej... Jak zawsze uczą niepotrzebnych rzeczy, a w pracy i tak co innego ci się przyda.

- Pomogę ci.

Wstała i zajęła wolne krzesło obok mnie. Przysunęła się bliżej zaglądając do otworzonych przeze mnie książek. Amelia zaczęła pomagać mi przygotować się do jutrzejszych zajęć. Co jakiś czas czułem jak jej kolano dotyka mojego. Nie wiedziałem czy robiła to specjalnie, czy był to zwykły przypadek. Jeśli było to jej umyśle działanie to byłem dupa wołowa, że to ona musiała wykonywać pierwszy ruch.

- Naprawdę dziękuję za pomoc.

- Nie ma sprawy.- Odparła z uśmiechem.

- Może w ramach podziękować, dałabyś się zaprosić na kawę lub coś mocniejszego w ten weekend?- Zaproponowałem z nadzieją, że się zgodzi.

RównonocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz