Rozdział 5

442 39 6
                                    


Po powrocie do mieszkania od razu postanowiłam wziąć szybki prysznic. Ubrałam się w piżamkę i poszłam do kuchni przygotować sobie coś do jedzenia, w międzyczasie zrobiłam kawę. Po zjedzeniu kolacji ruszyłam z kawą w ręku do pokoju aby jeszcze raz przejrzeć dokumenty, które ówcześnie wypełniłam w szkole. Znalazłam tylko kilka błędów, szybko je poprawiłam, aby następnie zabrać się za pracę domową z kilku przedmiotów. Gdy je skończyłam i przygotowałam się na jutro było już po trzeciej. Zmęczona ruszyłam w stronę ciepłego łóżka, usiadłam na nim i wzięłam do ręki telefon w celu włączenia budzika na godzinę dziewiątą rano. Położyłam się przykrywając kołdrą, a zaraz kocykiem i zasnęłam.

Gdy rano zadzwonił budzik, stwierdziłam, że jeszcze nigdy nie obudziłam się z tak złym nastrojem. Czego była to wina, oczywiście nieznośnego kota-przybłędy! Miałam rożne rodzaje snów od strasznych po totalnie pozbawione sensu, ale jeszcze nigdy nie śniłam o jakimś skończonym idiocie. Całego snu nie pamiętam, jedyne co utkwiło mi w pamięci to te irytujące niebieskie oczy.

Minęły jakieś trzy minuty od momentu, gdy zadzwonił mi budzik, została mi nie cała godzina na wyszykowanie się do pracy. Sklep zawsze otwierany jest o godzinie jedenastej, a ja muszę być około dziesiątej trzydzieści, dotarcie do sklepu zajmuje mi przeważnie czterdzieści minut. Więc musiałam się pośpieszyć aby zdążyć.

Wzięłam ciuchy z szafy i poszłam do łazienki, wykonałam podstawowe poranne czynności takie jak ubranie się, przemycie twarzy , zrobienie śniadania. Wykorzystałam na to prawie cały czas jaki mi pozostał, przygotowałam sobie mundurek i torbę do szkoły. W kuchni położyłam na wierzchu produkty na obiad, po powrocie z pracy mam półtorej godziny na przygotowanie obiadu,odświeżeniu się i przygotowaniu do szkoły.

Następnie udałam się do pracy, gdy dojechałam do dużego centrum handlowego. Ruszyłam w stronę dość popularnego sklepu z odzieżą, po wejściu zastałam swoją szefową. Była to wysoka brunetka z zielonymi oczami.

-Dzień dobry pani Mirabell.

Uśmiechnęłam się do niej, była to bardzo miła kobieta, starsza ode mnie o 10 lat.

-Część Mira. Ile raz mam ci powtarzać, abyś mi nie mówiła na pani?!

Może i ma prawie 30 lat, ale ciągle uważa się za licealistkę. Chociaż trzeba przyznać, że naprawdę wygląda bardzo młodo. Gdy pierwszy raz przyszłam tutaj do pracy myślałam, że jesteśmy w tym samym wieku.

- Mira, mamy mały problem, Hinami się rozchorowała, ja natomiast mam masę pracy. Czy dałabyś radę sama poprowadzić sklep?- Zapytała, lekko zakłopotana.

-Pewne.-Odparłam szybko.

Ta nieznośna Hinami zaczęła pracować tutaj w tym samym czasie co ja, czyli tak około trzy lata temu. Hina jest małą blondynką o niebieskich oczach, wiecznie roztrzepana i rzadko używa organu zwanego mózgiem( o ile takowy posiada). Tydzień temu, w naszym mieście miały miejsce potężne ulewy, powtarzałam jej wielokrotnie aby nosiła ze sobą parasol. Oczywiście, ona nigdy mnie nie słucha, więc wolała wracać do domu cała przemoczona i dziś widać tego efekty.

Dzień, mijał dość szybko, nie było zbyt dużo klientów, gdy zostały mi dwie godziny do końca wszystko się popsuło. Przez co, a raczej przez kogo?! Oczywiście winę ponosi pewien irytujący klient w kapelusiku.

- Oo, Mira-chan, cóż za niespodzianka~~

Do sklepu wszedł nie kto inny jak ta menda Lato.

-Mira-chan, pomożesz mi wybrać jakieś ubrani? To będzie niczym randka w centrum handlowym.. Randka z Mirą, ciekawe co na to Shu. Nfu~

-Po pierwsze: jestem zmuszona do pomocy tobie, po drugie: nawet nie chcę wiedzieć co ty sobie wyobrażasz w tej pustej, rudej głowie. Po trzecie: co do tego wszystkiego ma ten leń.- Starałam się nie wybuchnąć i go po prostu nie wykopać ze sklepu.

Mirabell by się nie spodobało, gdyby dowiedziała się, że z własnych pobudek wykopuję klientów ze sklepu. Wyciągnęłam telefon spojrzałam, na godzinę, zostało mi jeszcze półtorej godziny. Mam złe przeczucie, że Laito będzie siedział tutaj do samego końca.

Wyszłam zza lady i zaczęłam mu pomagać, najpierw chciał jakieś spodnie pokazałam mu kilka par. Po długotrwałym przyglądaniu się spodniom (i przy okazji naruszaniu mojej przestrzeni prywatnej) ta menda stwierdził, że jednak woli kupić jakiś sweter. Wyjęłam kilka i położyłam na ladzie aby mógł je obejrzeć. Laito podszedł do lady i najwyraźniej stwierdził, że z moich ramion będzie idealne oparcie. Oczywiście, gdy tylko położył rękę na moim ramieniu, od razu walnęłam go po łapach. Następnie powiedział, że woli jednak koszulki, z nimi było tak samo jak ze spodniami i swetrem. Gdy chciał, abym pokazała mu jakieś kapelusze, okazało się, że znajduję się na dość wysokiej szafce, poszłam więc na zaplecze po drabinę, sprawdzając przy okazji godzinę na telefonie, zostało pół godziny znoszenia tego typa. Wzięłam drabinę i wróciłam do sklepu, Laito uśmiechał się dość podejrzanie, co dało mi domyślenia. Weszłam na ostatni stopień drabiny i mnie olśniło, ale było już za późno zobaczyłam flesza, gdy się odwróciłam ta menda zniknęła. Cała bordowa, ze złości i z zawstydzenia zeszłam z drabiny. Miałam na sobie spódniczkę i weszłam na tyle wysoko, że ten idiota mógł zrobić mi zdjęcie. Nadal zastanawia mnie jakim cudem on się tak szybko rozpłyną, może jest.... nie, to nie możliwe.

Spojrzałam na godzinę powinnam zamknąć już sklep, klucz jak zawszę zostawię w sąsiednim sklepie, którego właściciel jest przyjacielem Mirabell.

Wściekła wróciłam do domu, zjadłam obiad, przygotowałam się do szkoły i poszłam do niej. Po drodze, rozmyślałam jak tu zrujnować, życie tej rudowłosej mendzie.

 Po drodze, rozmyślałam jak tu zrujnować, życie tej rudowłosej mendzie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Idealna teraźniejszość, jest tylko maską dla koszmarnej przeszłości.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz