Rozdział V

374 46 2
                                    

- Janusz, do jasnej cholery, odbierz! - to były jedyne i ostatnie słowa jakie wypowiedziałam podczas nagrywania się na sekretarkę tego dziada.

Co się tutaj dzieje, ja już nie wiem. Andrzeliczka ma blond włosy, ale jak? Czy udało jej się tak szybko je przefarbować? Mam mętlik w głowie, muszę zająć się czymś innym. Wiem! Porobię coś w ogródku. 

- Widzę, że idzie pani do ogródka? - odezwała się Zdzisława.

- Tak, muszę przestać myśleć o sprawach z dzisiejszego dnia. Zaraz, zaraz, przecież pani tutaj pracuje bardzo długo, niech mi pani opowie co się działo w tym domu. - powiedziałam stanowczym głosem.

- Dobrze już dobrze, opowiem pani, proszę usiąść w salonie, a ja zaparzę herbatę. - powiedziała i zniknęła za winklem. 

Od razu poszłam do salonu i zajęłam miejsce na swoim ulubionym fotelu. Był chyba zrobiony z jakiejś drogiej skóry, bo wygodnie mi się na nim siedziało. Czekałam dziesięć minut, aż w końcu zobaczyłam Zdzisławę. Niosła dwie filiżanki, imbryk i talerz z ciastem. Nie wiem jak ona to robiła, lata wprawy. Odłożyła ceramiczną zastawę i powiedziała:

- Co chcę pani wiedzieć? 

- Może przejdźmy na ty, Grażyna jestem! - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę.

- Zdzisława. Więc Grażyno, o czym chciałabyś wiedzieć?

- Opowiedz mi historię tego domu, ile lat tutaj pracujesz i co się w nim przez te lata wydarzyło.

- Ostrzegam, to będzie bardzo długa historia.

- Mam czas. - wzięłam ciasto, nalałam sobie herbaty i zaczęłam słuchać opowieści Zdzisławy. 

- Zaczęłam tutaj pracować w wieku 15. lat, w domu się nie przelewało, więc matka wysłała mnie do pracy. Na początku nie znosiłam tej pracy, właścicielami willi było młode małżeństwo. Jeśli spojrzałabyś na nich na ulicy, powiedziałabyś, że są idealną parą. Ona szczupła blondynka, on wysoki brunet, lekarz, a dokładniej ginekolog. Wszystko układało się perfekcyjnie do czasu, aż Malwina zaszła w ciąże. Artur chciał, żeby natychmiast ją usunęła, ale kobieta się nie poddawała się swojemu mężowi. Po kilku tygodniach wszystko się uspokoiło, aż do tego pamiętnego dnia. Postanowiłam przyjść godzinkę wcześniej, bo państwo Szostak mieli urządzić przyjęcie urodzinowe Malwiny. Gdy weszłam do domu na środku salonu nie słyszałam nikogo, postanowiłam krzyknąć "Dzień Dobry!", ale odzewu nie było. Poszłam na górę, ale nie zastałam tam nikogo. Następnie postanowiłam zobaczyć czy ktoś jest w salonie, żałuję tego do tej pory... Na samym środku zobaczyłam wielką plamę krwi, obok niej Malwinę, z rozerwanym brzuchem, z którego wylały się wszystkie wnętrzności i jej dziecko, na które tak czekała. Artura nie było, uciekł, zniknął? Nie wiem, słuch o nim zaginął. Po tym incydencie dom zaczął cieszyć się złą sławą. Wszyscy omijali go szerokim łukiem, bo myślano, że przynosi pecha i właściciele w nim wariują. Stał pusty ponad 20 lat, aż do miasta nie przyjechał artysta - Gino Lanetti. Postanowił zakupić dom i tworzyć w nim obrazy, które zainspirowane były wydarzeniami sprzed 20. lat. Wszystko byłoby okej, gdyby po kilku miesiącach nie zbzikował. Pewnego dnia porwał wszystkie swoje obrazy i powiesił się. Powiesił się na żyrandolu, który wisi teraz nad nami. Oczywiście,  musiałam znaleźć go ja, bo nie miał tutaj znajomych. Po samobójstwie Gino, dom znowu stał pusty przez kolejne 20 lat. Z Nowego Jorku wróciła do Polski para: Maja i Natalia. Szukały czegoś taniego, a że ogłoszenie tej willi widniało w gazetach w całym kraju, postanowiły ją zakupić. Były bardzo szczęśliwą parą, ukrywały się ze swoją orientacją, ale kochały siebie tak mocno, że oddałyby za siebie życie. Po kilku tygodniach mieszkania w willi powtórzył się scenariusz pierwszego małżeństwa. Zaczęły się długotrwałe kłótnie i krótkie okresy ciszy. Doszło do tego, że Natalia wyprowadziła się do swoich rodziców, ale Mai udało się ją udobruchać i z powrotem wróciła do tego przeklętego domu. W końcu obydwie postanawiają się zabić, podlewają siebie nawzajem benzyną i podpalają. Wyprzedzając twoje pytanie: Tak, umarły w piwnicy. W gazecie było podane, że przez przestarzałą elektrykę, ale to nieprawda. Powiedziano tak, żeby nie odstraszyć kolejnego potencjalnego kupca. Potem dom znowu stał pusty, kupiła go Ola LuBitch, ją zresztą znasz, ale pomieszkała tutaj tylko tydzień i potem wprowadziłaś się tu ty wraz ze swoją rodziną.

- O boże, Zdzisławo, to było takie długie, ale dziękuję, że mi to wszystko opowiedziałaś. Tylko, że... Nie wiem co mam dalej robić? Duch tej głupiej dziewuchy opętał moją Andrzeliczkę, a co jak opęta mnie? - powiedziałam zdruzgotana.

- Znam świetne medium, powinnaś natychmiast po nie zadzwonić. 






Grażyna Horror Story IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz