* Następnego dnia, rano *
Nie spałam prawie całą noc. Cały czas myślałam o wynikach wczorajszych badań.
Rano wstałam i ruszyłam do mojego syna. Ledwo stałam na nogach, do tego brzuch mnie straszliwie bolał. Nakarmiłam malca i zaczęłam go ubierać. Kiedy go ubrałam wzięłam go na ręce i ruszyłam do swojej sypialni. Zayn siedział na łóżku i najwyraźniej z kimś pisał.
- Masz, popilnuj go- posadziłam mu malca na kolanach.
- A ty nie możesz?- spojrzał na mnie.
- A co robisz tak ważnego, że nie możesz się nim przez kilka minut zająć?- ziewnęłam.
- Piszę.- mruknął.
- A ja muszę iść się szykować, bo jakbyś nie pamiętał, o 10 umówiłam się z Louisem na odbiór wyników.
- Nie za szybko te wyniki?- zmarszczył brwi.
- Nie.. Poprosił swojego znajomego by je szybko sprawdził.
- Znajomego? To wiadomo, że może sfałszować wyniki.
- Wątpię.- przetarłam oczy.
- Może to ja powinienem odebrać te wyniki? Ty w ogóle spałaś?
- Trochę, ale to nie ważne.
- Ja pójdę odebrać te wyniki. Wezmę Jake'a ze sobą.
- Nie. Lepiej żebym to ja poszła.
- Nie ma mowy. Zostajesz w domu.- syknął.
- Zayn....- jęknęłam- Czuje się jak nastolatka, której ojciec nie pozwolił iść na imprezę- skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Ja twoim ojcem?- uniósł jedną brew do góry i prychnął.
- Tak. Nie lubię tatusia.- powiedziałam mówiąc jak mała dziewczynka.
- Wiesz, że tym też nie przekonasz mnie, byś mogła iść?
- Jestem dorosłą kobietą, więc nie będziesz mi mówił co mam robić.
- Na fochy ci się zbiera?
- Zrozum to, że ja muszę odebrać te wyniki. Ty jak chcesz możesz iść ze mną.- powiedziałam irytując się powoli.
- A po co ja ci tam?
- Standardowa odpowiedz " po co ja ci tam?". Może chociaż raz okazał byś mi, że mnie wspierasz?
- Błagam cie. A co ty? Małe dziecko?
- No tak zapomniałam. Wielki pierdolony w dupę Malik, musi o wszystkim decydować, bo inaczej być nie może. Nie obchodzi go nikt i nic, poza własną dupą! Wszystko musi być po jego myśli, bo ma takie widzi mi się, a jeśli się sprzeciwisz to pierdolnie focha na pół świata i gdyby mógł rozpierdolił by cały świat swoją agresją!- wrzasnęłam.
- A ty gdyby nie ja, zapewne dawałabyś dupy komu popadnie, bo nie miałabyś na jedzenie.
- Czyli według twojego mniemania byłabym dziwką?
- Dokładnie.
- Dziękuję, że mój chłopak uważa mnie za kurwę, życiowego nieudacznika i pierdoloną dziewczynkę z humorami.
- A może tak nie jest? Poza tym nie nazwałem ciebie kurwą, tylko powiedziałem kim byś była beze mnie.
- To cie nie usprawiedliwia.
- Może znów zajdziesz w ciążę?
- Po co?- zmarszczyłam brwi.
- Bo będziesz wtedy, mniej dziamała, nie będziesz robiłam awantury o byle gówno i będziesz spokojniejsza.
- Dzieciorób pierdolony.
- C-co?- spojrzał na mnie zdziwiony.
- To co słyszałeś.- klepnęłam go w ramie i ruszyłam do garderoby.
Tam wybrałam sobie ciuchy, a potem poszłam szykować się do łazienki. Po jakimś czasie byłam gotowa. Wyszłam z łazienki. W sypialni nie było Malika. Zeszłam do salonu.
- O tu jesteś dzieciorobie.- powiedziałam z udanym entuzjazmem, widząc chłopaka w kuchni.
- Teraz tak będziesz mnie nazywać?- warknął.
- Mhm...
- Uważaj żebym ja na ciebie czegoś nie wymyślił.
- Nic na mnie nie masz.- prychnęłam.
- Płaska desko, uspokój się.
- Nie jestem plaska.- powiedziałam patrząc na swoje piersi, które nie były duże, ale też nie były małe. Dla mnie były w sam raz.
- Gdyby nie to, że cycki urosły ci przez ciążę, byś nie miała ich prawie wcale.
- Miałabym, a to że urosły mi trochę przez ciążę to przepraszam, że ja cie bardzo, ale to nie moja wina.
- Odszczekasz "dziecioroba" czy nie?
- Nie mam takiego zamiaru.
- To jak chcesz.- powiedział i ruszył do naszego syna, który jeszcze chwile temu bawił się klockami na dywanie.
- Nie odgryziesz się?- powiedziałam zdziwiona.
- Nie.
- Nie to nie. Ja zaraz wychodzę.
- To idź już teraz.
- Skoro chcesz.- westchnęłam ziewając i poprawiając swoją bluzkę- Masz ostatnia szanse, żeby powiedzieć " skarbie poczekaj na mnie, idę z Tobą."- powiedziałam patrząc na niego.
- Serio myślisz, że tak powiem?
- Nie, ale liczę na to.
- Płaska desko idę z tobą, tylko daj mi chwilę.- wziął naszego syna na ręce.
- Za obrazę mojej osoby, od dziś spisz na kanapie.- burknęłam.
- Zapomniałaś, że mamy jeszcze pokój gościnny? Tam też się wyśpię.
- A co jeśli zamknę drzwi na klucz?- podeszłam do niego i wzięłam naszego syna.
- Wtedy je wyważę.- wzruszył ramionami- A potem wstawię nowe. Po za tym z tego co mi wiadomo, dom jest mój.
- Ale jesteś ciotą, dlatego ja tu rządzę.- pokazałam mu język.
- Możesz mnie nie obrażać? Robi się to już powoli dziecinne.- zdenerwował się.
- No i?
- Skończysz wymianę zdań czy mam się poważnie na ciebie wkurwić?
- I co strzelisz focha?
- Ty możesz strzelać focha, a ja się obrażam. Zapamiętaj te różnicę, skarbie.-podkreślił ostanie słowo.
---
Naprawiłam !! XD
Macie rozdział :) Co do kolejnego to... Teraz naprawdę nie wiem, kiedy będzie... W zapasie mam na razie tylko jeden rozdział i początek następnego... Może wrzucę jeszcze jakiś w tym tygodniu? Nie wiem ( na pewno nie w niedzielę :P)
Teraz to naprawdę przepraszam za błędy (możecie mi je wypominać w komentarzach xD) Rozdział był sprawdzany na szybko...
Inne opowiadania:
►Hooligans || Z.M. ~ Ale to raczej znacie XD
►Hooligans: Life is Brutal || Z.M. [ZAKOŃCZONE]
►Random Knowledge || Z.M. [ZAWIESZONE]
►Wyzwanie: Psychiatryk
CZYTASZ
Hooligans: Life is Hard || Z.M. (sequel Hooligans)
FanfictionJeden dzień... Jedna chwila... Jeden moment... Tyle wystarczy żeby zmienić życie o 180°. Dwoje ludzi z jednego środowiska, po pewnym czasie próbuję żyć normalnie... Czy im się uda? A może przeszłość da o sobie znać? A może fakty z przeszłości im w t...