37

326 23 4
                                    

* Następnego dnia, rano * 

Nie spałam prawie całą noc. Cały czas myślałam o wynikach wczorajszych badań. 

Rano wstałam i ruszyłam do mojego syna. Ledwo stałam na nogach, do tego brzuch mnie straszliwie bolał. Nakarmiłam malca i zaczęłam go ubierać. Kiedy go ubrałam wzięłam go na ręce i ruszyłam do swojej sypialni. Zayn siedział na łóżku i najwyraźniej z kimś pisał. 

- Masz, popilnuj go- posadziłam mu malca na kolanach. 

- A ty nie możesz?- spojrzał na mnie. 

- A co robisz tak ważnego, że nie możesz się nim przez kilka minut zająć?- ziewnęłam. 

- Piszę.- mruknął. 

- A ja muszę iść się szykować, bo jakbyś nie pamiętał, o 10 umówiłam się z Louisem na odbiór wyników. 

- Nie za szybko te wyniki?- zmarszczył brwi. 

- Nie.. Poprosił swojego znajomego by je szybko sprawdził. 

- Znajomego? To wiadomo, że może sfałszować wyniki. 

- Wątpię.- przetarłam oczy. 

- Może to ja powinienem odebrać te wyniki? Ty w ogóle spałaś? 

- Trochę, ale to nie ważne. 

- Ja pójdę odebrać te wyniki. Wezmę Jake'a ze sobą. 

- Nie. Lepiej żebym to ja poszła. 

- Nie ma mowy. Zostajesz w domu.- syknął. 

- Zayn....- jęknęłam- Czuje się jak nastolatka, której ojciec nie pozwolił iść na imprezę- skrzyżowałam ręce na piersiach. 

- Ja twoim ojcem?- uniósł jedną brew do góry i prychnął. 

- Tak. Nie lubię tatusia.- powiedziałam mówiąc jak mała dziewczynka. 

- Wiesz, że tym też nie przekonasz mnie, byś mogła iść?

- Jestem dorosłą kobietą, więc nie będziesz mi mówił co mam robić. 

- Na fochy ci się zbiera? 

- Zrozum to, że ja muszę odebrać te wyniki. Ty jak chcesz możesz iść ze mną.- powiedziałam irytując się powoli. 

- A po co ja ci tam? 

- Standardowa odpowiedz " po co ja ci tam?". Może chociaż raz okazał byś mi, że mnie wspierasz? 

- Błagam cie. A co ty? Małe dziecko? 

 - No tak zapomniałam. Wielki pierdolony w dupę Malik, musi o wszystkim decydować, bo inaczej być nie może. Nie obchodzi go nikt i nic, poza własną dupą! Wszystko musi być po jego myśli, bo ma takie widzi mi się, a jeśli się sprzeciwisz to pierdolnie focha na pół świata i gdyby mógł rozpierdolił by cały świat swoją agresją!- wrzasnęłam. 

- A ty gdyby nie ja, zapewne dawałabyś dupy komu popadnie, bo nie miałabyś na jedzenie. 

- Czyli według twojego mniemania byłabym dziwką? 

- Dokładnie. 

- Dziękuję, że mój chłopak uważa mnie za kurwę, życiowego nieudacznika i pierdoloną dziewczynkę z humorami.

- A może tak nie jest? Poza tym nie nazwałem ciebie kurwą, tylko powiedziałem kim byś była beze mnie. 

- To cie nie usprawiedliwia. 

- Może znów zajdziesz w ciążę? 

- Po co?- zmarszczyłam brwi. 

- Bo będziesz wtedy, mniej dziamała, nie będziesz robiłam awantury o byle gówno i będziesz spokojniejsza. 

- Dzieciorób pierdolony. 

- C-co?- spojrzał na mnie zdziwiony. 

- To co słyszałeś.- klepnęłam go w ramie i ruszyłam do garderoby. 

Tam wybrałam sobie ciuchy, a potem poszłam szykować się do łazienki. Po jakimś czasie byłam gotowa. Wyszłam z łazienki. W sypialni nie było Malika. Zeszłam do salonu. 

- O tu jesteś dzieciorobie.- powiedziałam z udanym entuzjazmem, widząc chłopaka w kuchni. 

- Teraz tak będziesz mnie nazywać?- warknął. 

- Mhm... 

- Uważaj żebym ja na ciebie czegoś nie wymyślił. 

- Nic na mnie nie masz.- prychnęłam. 

- Płaska desko, uspokój się. 

- Nie jestem plaska.- powiedziałam patrząc na swoje piersi, które nie były duże, ale też nie były małe. Dla mnie były w sam raz. 

- Gdyby nie to, że cycki urosły ci przez ciążę, byś nie miała ich prawie wcale. 

- Miałabym, a to że urosły mi trochę przez ciążę to przepraszam, że ja cie bardzo, ale to nie moja wina. 

- Odszczekasz "dziecioroba" czy nie? 

 - Nie mam takiego zamiaru. 

- To jak chcesz.- powiedział i ruszył do naszego syna, który jeszcze chwile temu bawił się klockami na dywanie. 

- Nie odgryziesz się?- powiedziałam zdziwiona. 

- Nie. 

 - Nie to nie. Ja zaraz wychodzę.

- To idź już teraz. 

- Skoro chcesz.- westchnęłam ziewając i poprawiając swoją bluzkę- Masz ostatnia szanse, żeby powiedzieć " skarbie poczekaj na mnie, idę z Tobą."- powiedziałam patrząc na niego. 

- Serio myślisz, że tak powiem? 

- Nie, ale liczę na to. 

- Płaska desko idę z tobą, tylko daj mi chwilę.- wziął naszego syna na ręce. 

- Za obrazę mojej osoby, od dziś spisz na kanapie.- burknęłam. 

- Zapomniałaś, że mamy jeszcze pokój gościnny? Tam też się wyśpię. 

- A co jeśli zamknę drzwi na klucz?- podeszłam do niego i wzięłam naszego syna. 

- Wtedy je wyważę.- wzruszył ramionami- A potem wstawię nowe. Po za tym z tego co mi wiadomo, dom jest mój. 

- Ale jesteś ciotą, dlatego ja tu rządzę.- pokazałam mu język. 

- Możesz mnie nie obrażać? Robi się to już powoli dziecinne.- zdenerwował się. 

- No i? 

- Skończysz wymianę zdań czy mam się poważnie na ciebie wkurwić? 

- I co strzelisz focha? 

- Ty możesz strzelać focha, a ja się obrażam. Zapamiętaj te różnicę, skarbie.-podkreślił ostanie słowo.

---

Naprawiłam !! XD

Macie rozdział :) Co do kolejnego to... Teraz naprawdę nie wiem, kiedy będzie... W zapasie mam na razie tylko jeden rozdział i początek następnego... Może wrzucę jeszcze jakiś w tym tygodniu? Nie wiem ( na pewno nie w niedzielę :P)

Teraz to naprawdę przepraszam za błędy (możecie mi je wypominać w komentarzach xD) Rozdział był sprawdzany na szybko...

Inne opowiadania: 

►Hooligans || Z.M. ~ Ale to raczej znacie XD 

►Hooligans: Life is Brutal || Z.M. [ZAKOŃCZONE]

►Random Knowledge || Z.M. [ZAWIESZONE]  

►Wyzwanie: Psychiatryk 

Hooligans: Life is Hard || Z.M. (sequel Hooligans)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz