Siedziałam na sofie z nogami wyciągniętymi na ławie i z niemałym zainteresowaniem oglądałam kolejny odcinek serialu The 100. Brian leżał tuż obok z głową na moich udach przytulając się do mojego brzucha. Ja natomiast machinalnie przeczesywałam dłonią jego gęste włosy. W takiej pozycji znajdowaliśmy się już jakieś dwie, może trzy godziny od momentu zajścia w kuchni.
Tak po prawdzie dalej nie do końca to wszystko do mnie dociera. Tyle czasu izolowałam się od wszystkich. Nie dopuszczałam do siebie nikogo kto mógłby stać się dla mnie bliski. I pojawił się on. Nie liczący się z żadnymi zasadami szatyn o czarnych jak noc oczach. Nie zraził się moimi problemami. Przeciwnie. Z każdym dniem coraz bardziej o mnie walczył. O moją przyjaźń. Teraz chyba także... o miłość.
To takie nierealne. Jak jedna osoba może wywrócić twój świat do góry nogami. Jak jedna osoba może wyciągnąć cię z nawet najgłębszego dołka.
Tak wiele spraw wciąż pozostaje dla nas tajemnicą. Nie wiemy nawet jak zabrać się za szukanie odpowiedzi. I ostatecznie zostawiamy wszystko takimi jakimi już jest. Nie pytamy jak, po co ani dlaczego. Liczy się dla nas to, że w końcu jest dobrze. Że na naszej drodze w końcu pojawił się ktoś kto jest dla nas takim małym promyczkiem.
Malutki promyczek nadziei, który czyni nasz dzień lepszym. Stawia naszą przyszłość w ciepłych, radosnych barwach. Czy Brian jest moim promyczkiem? Nie mam co do tego jakichkolwiek wątpliwości.
- Marion?
Z zamyślenia wyrwał mnie głęboki głos szatyna. Spojrzałam w dół. Wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi, ciemnymi oczami.
- Hmm? - odgarnęłam mu z czoła niesforne kosmyki i uśmiechnęłam się słodko.
- Chyba trochę odpłynęłaś co? - posłał mi leciutki uśmieszek.
- Tylko troszeczkę. - wzruszyłam ramionami a on zaśmiał się i mocniej wtulił twarz w mój brzuch, składając na nim delikatny pocałunek.
- Jesteś głodna? - wymruczał w moją koszulkę.
- Nie. - zaprzeczyłam i jak na złość zaburczało mi w brzuchu.
- Właśnie słyszę. - obdarzył mnie surowym spojrzeniem. - Chodź. Zjemy coś.
Chłopak podniósł się z moich ud i musnął ustami czubek mojego nosa. Następnie złapał mnie za rękę i podciągnął z kanapy by po chwili wprowadzić mnie do kuchni.
- No to na co masz ochotę? - zapytał wgapiając się w otwarte wnętrze lodówki.
- Nie wiem. Ty w ogóle umiesz gotować? - zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
- Yyy... no oczywiście. Czego ty się spodziewałaś? - udał oburzenie robiąc przy tym śmieszną minę, na co ja nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
Chłopak oderwał wzrok od jasnego wnętrza lodówki i spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek. Zamknął skarbnicę pyszności i zawadiackim uśmiechem zaczął się do mnie zbliżać. Ja natomiast zaczęłam się cofać, ale na moje nieszczęście drogę ucieczki uniemożliwił mi blat z którym zderzyłam się plecami.
- No i co? Teraz nie uciekniesz kochanie. - wymruczał do mojego ucha opierając ręce na blacie po moich obu stronach.
Chłopak pocałował delikatnie fragment skóry tuż za moim uchem a mnie w interakcji na jego bliskość przeszły przyjemne dreszcze. Brian pochylił się delikatnie ustawiając swoją twarz na równym poziomie z moją. Ułożyłam delikatnie dłonie na jego szorstkich policzkach i wygięłam usta w delikatnym, czułym uśmiechu. Ciemnooki odwzajemnił gest i połączył nasze usta delikatnym, pełnym czułości pocałunku. Kciukami głaskałam jego policzki a on przeniósł dłonie na moje biodra i przyciągnął mnie do siebie bliżej.
CZYTASZ
Żyję Cicho Krwawiąc
Teen FictionMarion to z pozoru zwyczajna osiemnastolatka. No właśnie, z pozoru. Kiedy kilka miesięcy temu jej rodzice i młodszy braciszek zginęli w wypadku, jej życie legło w gruzach, niby malutki motyl w ceglanych ruinach. Czy uda się jej wypełnić pustkę i otw...