William. 20 lipca.
**********
Szedłem do sklepu z nosem w książce, fantastyka wciągała mnie bardziej niż zamartwianie się tym że już minęła połowa miesiąca. Letnie słońce ogrzewało mi plecy, a ja jedynie zerkałem co jakiś czas przed siebie by nie wpaść na słup.
-Willii!!- usłyszałem krzyk i zaraz na moich plecach wylądowała niebieskowłosa dziewczyna.
-Vanessa, czytam.- odparłem sucho i skinąłem jedynie głową do rudowłosego chłopaka który niósł jej zakupy.
- A Ty jak zwykle tylko tyle. Chociaż mógłbyś udawać że cieszysz się na mój widok. - stwierdziła. Westchnąłem.
-Och Vannie jak się cieszę że Cię widzę, och Zack jak się cieszę. - uśmiechnąłem się tak szeroko, że aż zabolały mnie policzki.-Idziemy wszyscy wieczorem na ognisko nad wodą. Dołączysz?- spytała łapiąc Zack'a za dłoń.
-Mogę- przyznałem- Pewnie Adrian też nie ma nic lepszego do roboty- stwierdziłem.
-On to zawsze jest chętny na alkohol i darmowe żarcie- stwierdziła i pożegnała mnie szybko. Dziwiłem się jemu jak daje radę z nią wytrzymać, nie dość że wiecznie jak na bateryjkach, to w dodatku miała mnóstwo szalonych pomysłów. Powróciłem więc do czytania podczas spaceru w kierunku bloku Adriana, wiedziałem że nim do niego dotrę wolnym tempem on zdąrzy być gotowy na wspólne picie w gronie znajomych. Miałem racje.
-Skończyłeś?- spytał widząc mój spełniony uśmiech gdy wychodził z plecakiem pełnym piwa ze spożywczego. Chyba zapomniał o przedmiocie zwanym grzebień gdyż jego brązowe włosy stały na wszystkie strony lekko się kręcąc.-Tak.- uśmiechnąłem się już przewidując, że w najbliższym czasie odwiedzę bibliotekę.
-Poćwicz grę w kosza.- stwierdził wbijając mi palec między żebra.
-Milcz cyklopie- poprawiłem czapkę która przesunęła mi się na oczy.
Po jakimś czasie całą szóstką już w bardziej weselszych nastrojach siedzieliśmy przy gasnącym ognisku.
- Wiecie co?- zaczęła ciut podpita dziewczyna- A ja chciałabym zobaczyć dwóch całujących się facetów.- popatrzyła po zgromadzonych oczekując, że ktoś przyjmie jej wyzwanie- jestem gotowa postawić tej osobie dowolny alkohol.- dodała zaraz. Raptownie poczułem dziwne łaskotanie w podbrzuszu, chyba wyczułem czyją uwagę zwróci.
- Ale postawisz jedna butelkę, czy po butelce ?- zapytał od razu Adrian jakby od niechcenia.
- po butelce nawet, byleby...
Nie dokończyła gdy chłopak złapał mnie za podbródek i lekko cmoknął moje usta. jego bursztynowe oczy błyszczały się od procentów, które już w siebie wlał.
-Na butelkę to za mało.- stwierdziła natychmiast, gdy odsunął się zwycięsko.
-ja pierdole! jak przyjebać to po całości...- westchnąłem przysuwając go z powrotem do siebie. Całowaliśmy się przez chwile muskając i ciągnąc wargi, nasze ciepłe oddechy się ze sobą przeplatały wywołując lekkie dreszcze. Gdy skończyliśmy zapadła cisza, która niemal biła po uszach. Niezręczny nastrój wprost narastał i oczekiwałem najgorszego.
- Kuźwa pewnie chcecie whisky! Prawie cała kasa!- jęknęła, co spowodowałoże wszyscy się zaśmiali.
-Kurwa Adrian!- pomyślałem - czy serio whisky jest warta więcej niż nasz pozorny spokój, który próbuje utrzymać ze wszystkich sił?!
Poczułem niesamowity ucisk w przełyku, dusiłem się wprost już tym co się dzieję, przeklinałem w myślach mrowiące ciągle mnie usta.
Ciepła dłoń dotknęła mojej, jakby od niechcenia, głaszcząc palce. Poruszyłem nimi uświadamiając mu co odpierdala, wiedziałem że mimo gasnące światła ktoś w końcu może zauważyć. Adrian odsunął rękę niczym oparzony.W końcu to pali, te dotknięcie, kolejna granica, którą nieświadomie próbujesz przekroczyć. Byłem wściekły. Mimo że mogłem zakończyć to tylko na jego ruchu, lecz skoro już i tak do tego doszło, trzeba było grać póki teatr jest otwarty. Jedynie się zaśmiałem by nie wyjść na tego co wymięka. Przecież przetrwaliśmy razem trzy lata! Trzy lata i nic się dziwnego miedzy nami nie działo, a teraz nagle kolejna sytuacja w której nam odbija i znów będziemy się stabilizować, jak żaglówki w sztormie. Jakiś czas modląc się by znów nie nadeszła burza. Ostatecznie Anka kupiła nam obu po butelce trunku płacząc, że teraz nie stać jej na mangi.
Szliśmy z tyłu trzymając w rekach na wpół wypite ich zawartości, uspokajały mnie echy rozmów i śmiechów przed nami, więc sztorm ustawał.
-Masz ochotę wpaść do mnie za tydzień na maraton filmowy?- spytał nagle. Sprawił tym samym że uspokoił nas jeszcze bardziej, jak gdyby tamto wydarzenie było fikcją.-Chętnie, ściągnę parę nowości z neta, bo znając Ciebie stanie na star wars.
-Gwiezdne wojny to klasyka.- odparł unosząc butelkę. W przypływie chwili trąciłem ją aż się cały zalał i wybuchnąłem śmiechem.
-Pożałujesz knypku...- pokręcił głową przecierając usta rękawem bluzy.
-Jasne.- odparłem, w duchu ciesząc się że umiemy zmienić kierunek szalejącego wiatru.
CZYTASZ
Wiele Pierwszych Pocałunków
Short StoryOKŁADKA JEST ZE STRONY Z OBRAZAMI BEZ PRAW AUTORSKICH Will i Adrian są przyjaciółmi od 1 klasy liceum, które w tym roku mają skończyć i się rozstać wyjeżdżając do innych miast. Lecz już na samym początku wakacji dzieje się miedzy nimi coś dziwnego...