Rozdział 3 James - złodziej różdżek

126 5 0
                                    

Minęły już dwa tygodnie od rozpoczęcia nauki w Hogwarcie. Albus już drugiego dnia wysłał list rodzicom w jakim jest domu i z kim się zadaje. Przyjęli to dobrze chociaż chłopiec i tak miał wątpliwości. Bardzo dobrze radził sobie na zajęciach zwłaszcza na tych z lataniem i transmutacją. Talent latania miał po ojcu. Zresztą tak jak James.  Był nierozłączny ze Scorpiusem i Mei,o dziwo czuł się też dobrze w Slytherinie. Jedynym zgrzytem były jeszcze gorsze relacje z Jamesem i Weasleyami oraz Rose. Nie przyznawali się do niego. To go bolało ale miał przyjaciół więc nie przejmował się tym specjalnie.  Tego dnia był piątek i właśnie zabił dzwon obwieszczający koniec ostatniej lekcji. Albus,Scor i Mei ruszyli do dormitorium

- O matko dobrze,że jutro weekend - westchnął białowłosy - Wykończyliby mnie tymi zadaniami!

- A to dopiero pierwsza klasa... - westchnęła Mei.

- Cicho bądź! - uciszył ją Scorpius - Nie przypominaj!

- To dopiero pierwszy rok, to dopiero pierwszy rok, to dopiero pierwszy rok - odpowiedziała zaczepnie przez co chłopak szturchnął ją w rękę i zaczęli się popychać. Albus przewrócił oczami i wyprzedził ich. 

- Bazyliszek - powiedział przed kamienną ścianą i przelazł przez nią do pokoju wspólnego,a potem do dormitorium. Dzielił je ze Scorpiusem oraz braćmi bliźniakami Oliverem i Jasonem Avarami którzy byli czystej krwi i lubili żartować. Wręcz z tego słynęli i byli zastępcami Freda i Georga Weasley'ów chociaż wcześniej uważano Jamesa i Freda II ale fakt bracia Avarovie bardziej pasowali do tego tytułu. Oprócz tego w dormitorium był jeszcze Odin dość zadziorny,blondyn. Zaś w dormitorium Mei były Katherine Halgen,Torossa Martom i Becci Grimm. 

- Cześć Pronto - odpowiedział Albus wchodząc do pokoju i głaszcząc swoją fretkę Pronta(pomysł Lily). Zwierzę tylko zapiszczało. Albus wziął książki,zszedł na dół i zaczął robić zadanie. Po pół godzinie wrócili Mei i Scorpius. Malfoy oczywiście stwierdził,że zadanie zrobi jutro,a Mei wzięła książki na dół i jeszcze pół godziny wpatrywała się w pusty kominek zanim się za nie wzięła. Albus za to miał już je zrobione i chciał wyjść na dwór.

- Idziesz ze mną stary? - spytał Scorpiusa który wylegiwał się na swoim łóżku.

- Nie... - zajęczał.

- Jak chcesz - wzruszył ramionami,a potem przebrał się w ,,cywilne'' ciuchy i wyszedł na błonia. Syn Harrego był jednym z nielicznej grupy uczniów którzy przebierali się po lekcjach w normalny ubiór. Chłopak usiadł obok jeziora kładąc różdżkę obok siebie i obserwował innych uczniów Hogwartu. Było już koło osiemnastej i Albus chciał się już zbierać gdy nagle...obok niego przebiegł James,zabrał jego różdżkę i pobiegł w stronę chatki Hagrida.

- Wracaj! - krzyknął rozzłoszczony Albus i pognał za nim. James cały czas się śmiał i przed Zakazanym Lasem zamaszystym ruchem wyrzucił różdżkę swojego brata do lasu. Albus w tym czasie dogonił go i zatrzymał się obok niego.

- Ups - skwitował starszy Potter - Peszek - a potem zaśmiewając się ruszył truchtem do Hogwartu. Albus był wściekły ale nie chciał tracić czasu. Porozglądał się czy nikt go nie widzi,a potem wszedł między drzewa. Zakazany las wyglądał mrocznie. Drzewa zasłaniały niebo i było bardzo ciemno. Potter przełknął ślinę ale i tak ruszył na poszukiwania.

- Mam cię! - krzyknął tryumfalnie znajdując ją w zaroślach. Już chciał odejść gdy usłyszał czyjeś kroki i głosy więc schował się przestraszony za drzewem. Jednak nie byli to pracownicy Hogwartu...

- Śmierciożercy... - szepnął. Nie raz o nich słyszał. Mieli charakterystyczny ubiór i co róż mówili ,,Czarny Pan''. 

- Nie możemy się ukrywać! - krzyknął pierwszy.

- Ale musimy jeżeli chcemy znaleźć te składniki eliksiru - odparł drugi.

- Co ten eliksir ma zrobić?

- Przywrócić Czarnego Pana i jego potęgę. Trzeba trzech składników: Czerwonej perły,tajemnej mgły i kryształu przeszłości. 

- Skąd mamy wziąć takie składniki?! To nie możliwe! Zresztą jak raz został pokonany to... - Albus ostrożnie wyjrzał zza drzewa i zauważył za kilkoma drzewami...Hagrida. Ten jednak go nie zauważył zasłuchany w rozmowę. 

- Wątpisz w Czarnego Pana?! Avada kedavra! - zielony błysk oślepił Albusa,a po chwili zobaczył...martwego śmierciożerce. Przeraził się,a nogi zrobiły mu się jak z waty. Po chwili reszta śmierciożerców przywołała miotły i odleciała. Albus wiedział,że musi uciekać by Hagrid go nie znalazł ale nie potrafił zrobić kroku.

- Albus?! - Hagrid pojawił się obok - Biedny dzieciaku żeś musił to widzieć - wziął go za kołnierz i zabrał do siebie na herbatkę. Nie pytał o nic. Potem eskortował go do zamku. Podczas kolacji ignorował Mei i Scorpiusa. Wiedział coś czegoś oni nie wiedzieli. Że dobre czasy znowu się skończyły...


Albus Potter i Tajemna MgłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz